Stop dyskryminacji miast i ich mieszkańców

Przed 30 laty zmienialiśmy ustrój Polski pod hasłem: bliżej obywatela. W sferze finansów publicznych oddalamy się jednak od Polaków coraz bardziej, okrajając udział samorządów w przychodach podatkowych państwa.

Publikacja: 29.09.2023 09:00

Materiał przygotowany przez Związek Miast Polskich

Zmiany systemowe w podatku PIT oznaczają między innymi znaczne zmniejszenie dochodów własnych gmin. Rząd zrekompensował swoje straty wzrostem wpływów z PIT-u „zryczałtowanego” i przede wszystkim zwiększoną składką zdrowotną, którą płacą mieszkańcy i której nie mogą odliczyć – jak wcześniej – od podatku. W efekcie budżet centralny zyskał więcej, niż stracił z PIT-u „składkowego”.

Dla części Polaków realny skutek zmian podatkowych jest niewielki, dla większości żaden lub nawet ujemny.

Stawka PIT, według której większość płaci daninę, spadła do 12 proc. Jednak rzeczywisty spadek opodatkowania dochodów nie jest duży, wręcz przeciwnie – dla licznego grona oznacza wzrost obciążeń. Gdyby nie wzrost kwoty wolnej, ulgi i preferencyjne sposoby rozliczeń, wszyscy zapłacilibyśmy wyższe podatki. To za sprawą składki zdrowotnej. Jej wysokość nie uległa zmianie – stanowi 9 proc. dochodów. Jednak rozliczając PIT za 2021 rok, większą część tego obciążenia (7,75 proc. dochodu) odliczaliśmy od podatku. Teraz nie odliczamy, a zatem do 12 proc. PIT dodajemy 9 proc. składki zdrowotnej, co powoduje, że obciążenie wynosi 21 proc. Rok wcześniej wynosiło 17 proc. PIT + 1,25 proc. składki zdrowotnej, czyli 18,25 proc.

Obywatele więc niewiele lub nic nie zyskali, natomiast społeczności lokalne, zwłaszcza miasta, znacznie straciły. Po zmianach udziały samorządów w podatku PIT wyniosły w roku ubiegłym 54 mld zł (bez rekompensaty), a plan na rok bieżący wynosi 51,7 mld zł. Gdyby tych zmian nie było, JST – wg symulacji rządowych, opartych na ocenach skutków regulacji do ustaw zmieniających system – uzyskałyby z PIT-u w roku ubiegłym 73,2 mld zł, a w bieżącym – 81,8 mld zł.

Zmiany ustrojowe wywalczyliśmy pod hasłem: bliżej obywatela. Tymczasem coraz mniej naszych, pochodzących z naszych podatków pieniędzy zostaje w naszych rękach.

Rząd pod naciskiem samorządów przyznał „rekompensaty” dla gmin: w roku 2021 – 6,8 mld zł, w roku ubiegłym – 11,06 mld zł, a w roku bieżącym – 10,95 mld zł. Są one zatem łącznie o wiele mniejsze niż ubytki, a ponadto ręcznie i uznaniowo dzielone, nie trafiają tam, gdzie nastąpiły ubytki. W skrajnym przypadku Warszawy strata w 2023 r. wyniosła prawie 3,4 mld zł, a rekompensata – 157,5 mln zł, czyli zaledwie 4,7 proc. ubytku. Dwustutysięczny Toruń stracił 164,6 mln zł, a otrzymał 44,9 mln (27,3 proc. ubytku). W 175-tysięcznych Gliwicach strata w bieżącym roku wyniosła 171 mln zł, a rekompensata – 29,7 mln zł (17,4 proc. ubytku). Mała Podkowa Leśna straciła 7,7 mln zł, a otrzymała 1,5 mln zł (19,5 proc. ubytku). Z drugiej strony gmina, która straciła raptem 280 tys. zł, otrzymała rekompensatę 1,5 mln zł (535 proc. ubytku!). Dane dla wszystkich miast i gmin są dostępne na stronie www.miasta.pl.

O „rekompensatach” dowiadujemy się w trakcie roku, a otrzymujemy je pod koniec roku. Zamiast większego ładu w miejskich finansach planowanie budżetów miast stało się fikcją…

Spadek bieżących dochodów własnych oznacza zatrzymanie tempa rozwoju miast i gmin, uniemożliwia racjonalne planowanie budżetów i zwiększa ryzyko utraty płynności finansowej.

W 2021 r. zmieniono ustawę o dochodach samorządów, m.in. ustanawiając nową część subwencji ogólnej – rozwojową. Miała ona zasilić budżety lokalne w roku 2023, ale ją „zawieszono”. W projekcie budżetu państwa na rok 2024 ponownie proponuje się jej zawieszenie. Widocznie łatwiej uznaniowo, ręcznie dzielić to, co nam zabrano, niż na podstawie obiektywnych, z góry znanych kryteriów wyliczyć to, co się nam należy.

Nowa część subwencji miała zwiększyć możliwości rozwoju społeczności lokalnych. Niestety, zostaje w rękach ministrów, którzy rozdają nasze pieniądze, ogłaszając, że to z ich łaski…

Najbardziej kosztochłonnym zadaniem własnym miast i gmin jest oświata. Jest ona finansowana w lwiej części z subwencji oświatowej. Dwadzieścia lat temu pokrywała ona ponad 75 proc. bieżących kosztów działania szkół, obecnie zaledwie 60 proc. Dwadzieścia lat temu subwencja stanowiła 2,85 proc. PKB, obecnie 1,98 proc. W 2015 roku dopłaciliśmy do wydatków bieżących szkół 17 mld zł, w roku ubiegłym – prawie 37 mld zł!

Można odnieść wrażenie, że lepiej kupić czołgi w Korei niż kształcić dzieci w Polsce… Ważnym dochodem własnym min, zwłaszcza miast, jest podatek od nieruchomości. Jednak jego górną granicę ustala minister finansów. W latach 2010–2020 górna stawka podatku od nieruchomości wzrosła o 27 proc., podczas gdy w tym samym okresie PKB wzrósł o 60 proc., produkcja sprzedana przemysłu – 70 proc., a przeciętne wynagrodzenie – o 60 proc.

Minister finansów dba o wzrost podatków, które trafiają do centrum, ignorując te, które pozostają w miastach i gminach… Nie można dłużej się na to godzić! Miasta muszą się rozwijać!

Udziały w podatku PIT muszą zapewnić jedną czwartą bieżących dochodów własnych.

Subwencja rozwojowa musi działać zgodnie z ustawą.

Subwencja oświatowa musi powrócić do blisko 3 proc. PKB.

Podatek od nieruchomości musi być uczciwie waloryzowany.

Materiał przygotowany przez Związek Miast Polskich

Materiał przygotowany przez Związek Miast Polskich

Zmiany systemowe w podatku PIT oznaczają między innymi znaczne zmniejszenie dochodów własnych gmin. Rząd zrekompensował swoje straty wzrostem wpływów z PIT-u „zryczałtowanego” i przede wszystkim zwiększoną składką zdrowotną, którą płacą mieszkańcy i której nie mogą odliczyć – jak wcześniej – od podatku. W efekcie budżet centralny zyskał więcej, niż stracił z PIT-u „składkowego”.

Pozostało 91% artykułu
Budżet
Jak miasta zachęcają, by płacić w nich podatki? Można wygrać nawet samochód
Budżet
Samorządy przeznaczają coraz więcej na budżety obywatelskie. Chodzi o miliardy
Budżet
Samorządowe budżety na 2024 r. Miejskie finanse odbijają od dna
Budżet
Rząd ruszy z finansowaniem in vitro, ale samorządy z tego nie zrezygnują
Budżet
Trudne budżety wielkich miast: Warszawie zabraknie miliardów