Należące do samorządów spółki wodociągowo-kanalizacyjne coraz mocniej odczuwają skutku kryzysu gospodarczego i energetycznego. Sposobem na poprawienie sytuacji mogłoby być podniesienie cen wody i ścieków. Wszelkie próby zmian są jednak blokowane przez rząd, który rękami Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie nie zgadza się na zmianę uchwalonych przed kryzysem taryf.
Przedstawiciele branży oraz samorządowcy przekonują, że jest to polityka wyjątkowo krótkowzroczna, a jej koszty poniosą nie tylko same firmy i ich pracownicy. Prędzej czy później dotkną one również konsumentów. Brak wody w kranach jest oczywiście najczarniejszym scenariuszem, ale wcale nie tak odległym, jak mogłoby się wydawać – mówią przedstawiciele branży.
Wnioski idą do kosza
Nie sposób też nie wspomnieć o tym, co w kwestii wymagań wobec sieci wod.-kan. mówią przepisy unijne. A tu wprowadzanych jest w ostatnim czasie dużo bardzo kosztownych zmian. Chodzi m.in. o wprowadzenia do polskiego porządku prawnego unijnej dyrektywy w sprawie jakości wody przeznaczonej do spożycia przez ludzi (odpowiednie przepisy w tej sprawie są właśnie procedowane). Pod koniec października pojawił się także projekt nowej„dyrektywy ściekowej”, którą Polska też powinna wdrożyć.
– Jako przedsiębiorstwa jesteśmy w dramatycznej sytuacji – mówi Tadeusz Rzepecki, przewodniczący Rady Izby Gospodarczej Wodociągi Polskie, prezes Tarnowskich Wodociągów. – Nasze usługi są usługami o charakterze regulowanym, sami jednak funkcjonujemy w warunkach wolnorynkowych. Dotykają nas te same zjawiska, jakie dotyczą wszystkich innych przedsiębiorców.
Czytaj więcej
Jest już centralne ogrzewanie w dwóch budynkach komunalnych na warszawskiej Pradze Północ, a do końca roku kaloryfery pojawią się w kolejnych kilkunastu. Podobnie się dzieje także w innych dużych miastach.