– Mamy to, Komisja Europejska zatwierdziła już wszystkie 16 programów regionalnych dla Polski w perspektywie finansowej na lata 2021–2027 – cieszyło się Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej na Twitterze w ubiegłym tygodniu. Łącznie popłynie do Polski 31 mld euro, absolutnym rekordzistą jest Śląsk, który otrzyma niemal dwa razy więcej niż kolejne regiony – 5,14 mld euro, podczas gdy Łódzkie i Małopolska dostaną odpowiednio 2,74 i 2,69 mld euro. Z 2,1 mld Mazowsze nie jest nawet w pierwszej piątce.
Samorządy są mniej emocjonalne. Przede wszystkim wskazują na wielkie opóźnienie programów. Środki właściwie nie mają szans trafić do gospodarki w 2023 r., gdy inne kraje już będą korzystać ze swoich KPO i innych źródeł unijnych pieniędzy.
– Od przyznania finansowania do efektu inwestycji mijają zwykle dwa lata. Na to składa się jeszcze termin składania wniosków, ich ocena, podpisy. Na widok otwartych placów budów możemy poczekać nawet do 2024 r. – mówi Michał Sztybel, wiceprezydent Bydgoszczy. – Kluczowe będzie, jak szybko zostaną rozpisane konkretne programy i konkursy – dodaje samorządowiec.
Czytaj więcej
Środki unijne są bardzo ważne, jeśli chodzi o rozwój województwa- mówi Jakub Chełstowski, polski samorządowiec i menedżer.
Bydgoszcz, podobnie jak część innych JST, stoi już wręcz w blokach startowych: ma przygotowaną gotową dokumentację na wiele przedsięwzięć i mogłaby już rozpoczynać budowę, np. biogazowni. Ale konieczne jest uruchomienie finansowania, czyli moment rozpoczęcia inwestycji zależy od tego, jak szybko będą rozpisywane programy rządowe i regionalne. – Niestety, póki co, nieoficjalnie, nie wygląda to dobrze. Nie mamy informacji o tym, kiedy ruszą konkretne nabory na szczeblu województwa. Mamy informacje o alokacjach i ile jest pieniędzy, ale za wcześnie na konkretne daty uruchomienia projektów – mówi Sztybel.