Życie Regionów: Co Pana i Pana współpracowników motywowało, jeśli chodzi o zmianę politycznej sytuacji na Śląsku?
Jakub Chełstowski: Ta decyzja dojrzewała. Mamy cztery lata doświadczenia, jeśli chodzi o sejmik. Wchodziliśmy do sejmiku z dużymi nadziejami. Ale przez cztery lata sytuacja się z roku na rok pogarszała, jeżeli chodzi o deklaracje z centrali wobec sytuacji w regionie. Też partyjne zachowania niektórych ludzi nie pomagały. Problemy są trzy. Moje doświadczenie jeśli chodzi o pracę w Urzędzie Marszałkowskim jest takie, że środków z budżetu zawsze będzie za mało w stosunku do potrzeb. W tym kontekście środki unijne są bardzo ważne, jeśli chodzi o rozwój województwa. I tu żałuję, że nie doszło do odblokowania środków z KPO. To wielka szansa dla regionu. W PiS jednak cementuje się - w mojej ocenie przynajmniej - twardy antyunijny kurs, co stoi w kolizji do oczekiwań, jakie ma nasze województwo. Przypomnę, że to właśnie dzięki środkom unijnym, w ciągu ostatnich 10 lat udało się bardzo dużo na Śląsku zmienić. Śląsk jest teraz innym miejscem niż choćby przed dekadą.
A objazd prezesa PiS po województwie śląskim miał swój udział? I słowa, które padły w trakcie, również pod Pana adresem?
Mam do siebie bardzo duży dystant. Tak to traktowałem. Z drugiej strony - w czerwcu prosiłem o spotkanie z prezesem Kaczyńskim, tak aby porozmawiać o sprawach, które stanowiły zagrożenie dla województwa. Ale czasu prezes Kaczyński nie znalazł. Gdy w końcu na jednym ze spotkań prezesa Kaczyńskiego udało się porozmawiać, to nie padło żadne pytanie o to, co dzieje się w regionie. Przyznam też, że gdy zobaczyłem z bliska retorykę PiS i prezesa Kaczyńskiego, to uznalem, że to jednak coś, co jest mi obce. Tak jak jednak wspomniałem, ta decyzja dojrzewała. Rozmawialiśmy też wiele o sytuacji w regionie z samorządowcami - jak lepiej ją poukładać. Potrzebujemy środków unijnych, trzeba też wspomnieć, że sytuacja górnictwa jest cały czas niestabilna. Rząd nie ma pomysłu na przyszłość. A śląska umowa społeczna zakłada, że kopalnie będą jednak stopniowo wygaszane. Wchodzilem do PiS z wielkimi nadziejami - na to, że będą ogromne inwestycje w regionie, że Śląsk będzie modernizowany. Ogłoszony program był gigantyczny. Uznałem, że warto te projekty realizować. Ja zawsze uznawalem się za osobę projektowa i zadaniową, a nie za polityka. Ten program nie ruszył specjalnie z miejsca.
Był Pan nawet koordynatorem partii w okręgu 80. Dość głęboko Pan w tę strukturę wszedł.