Już wiadomo, że fabryka polskich samochodów elektrycznych Izera powstanie właśnie w Jaworznie. Długo miasto o to walczyło?
Nie da się daleko skoczyć, jeśli skacze się z miejsca. Do takiej inwestycji, do dalekich skoków przygotowuje się przez lata. Miasto przygotowało się do nich przez dwie dekady. Sama geografia nie pomoże, potrzebna jest również infrastruktura. I przede wszystkim gotowość planistyczna.
Już od 2011 roku, z mojej inicjatywy, przygotowywaliśmy odpowiednie zapisy do dokumentów studialnych, aby teren, który teraz może stać się prawdziwą szansą dla Jaworzna i regionu, był obszarem o znaczeniu przemysłowym.
W Jaworznie staram się myśleć nie tylko perspektywą jednej kadencji, ale 20 lat do przodu. Miasto, które opiera swoją gospodarkę na węglu i energetyce, musi zacząć przekształcać się gospodarczo. Elektromobilność, którą zajmujemy się już od pięciu lat, daje nam taką szansę.
Co taka decyzja o ulokowaniu takiej fabryki znaczy dla miasta, dla jego rozwoju?