Do tej pory myślałem, że fajnie, że są, ale liczyłem, że zostaną nie ze względu na wojnę, tylko trwałe poczucie naszego bezpieczeństwa. Jednak teraz to jest szok.
Jestem z pokolenia 45-latków, którym to dziadkowie opowiadali o wojnie. W życiu bym nie przypuszczał, że będę miał niedaleko swojego miasta konwencjonalną wojnę w stylu, w którym już miało jej nie być nigdy więcej – bo ludzkość miała być mądra. A tu tragiczny zakręt historii. To jest szok.
Zwykli ludzie może są mądrzy, ale ich przywódcy – niekoniecznie.
No tak. Tyle że chodzi o ten naród, o którym myśleliśmy, że będziemy odbudowywać z nim relacje, bo gościliśmy u siebie ambasadora rosyjskiego, szukaliśmy miasta partnerskiego w Rosji i wydawało się, że wracamy na normalne tory.
Wydawało się, że jest to naród, który szanujemy, który jest mądry, który ma wielki dorobek kulturalny, cywilizacyjny. I nagle pozwala on sobie, żeby kierował nim człowiek, który funduje wszystkim wojnę. Szok.
A z innej beczki: kilka dni temu przedstawiciele m.in. Unii Metropolii Polskich czy Związku Miast Polskich rozmawiali z prezydentem w sprawie lex Czarnek. Myśli pan, że uda się zawetować tę ustawę?
Z naszego – samorządów – punktu widzenia liczylibyśmy na weto prezydenta. Już wystarczy eksperymentów w edukacji. Tam jest potrzebna stabilizacja. Powinno się pozwolić samorządom na to, żeby nadal za nią odpowiadały, żeby cywilizowały edukację. Unowocześniały ją i dostosowywały do lokalnego rynku pracy, lokalnych specyfik.
To najlepiej robi samorząd. On najlepiej czuje edukację, bo jeśli nie – to scentralizujemy system nauczania. Już to kiedyś było. A przecież każda centralizacja, a zwłaszcza w tak wrażliwym obszarze, jak edukacja, to nie jest dobre rozwiązanie. Scentralizowane powinno być zarządzanie bezpieczeństwem, ale nie edukacja, która jest wrażliwą i dziś bardzo istotną dziedziną życia.
Ponad rok temu Tadeusz Ferenc zrezygnował z urzędu prezydenta Rzeszowa. Pan rządzi miastem niemal dziewięć miesięcy. Ferenc słynął z pozyskiwania pieniędzy dla miasta z różnych źródeł. A jak jest dziś? Wiadomo, że sytuacja jest inna niż rok czy dziesięć lat temu.
Oczywiście, sytuacja jest inna, ale środki pozyskujemy nadal: od tych twardych, inwestycyjnych, po te miękkie, związane z działaniami społecznymi, edukacją, pomocą osobom niepełnosprawnym. Ciągle pozyskujemy. Teraz jest trudniej, bo dochody i budżety miast zmalały.
Jak wygląda aktualna sytuacja finansowa Rzeszowa? Polski Ład bardzo uderzył w dochody miasta?
Powiem szczerze: jest ciężko, bo musieliśmy niedawno zapłacić 12 mln wyższych odsetek od wcześniejszych zobowiązań, w konsekwencji wzrostu stóp procentowych. Musieliśmy wydać kolejne miliony, bo rosną koszty energii elektrycznej i więcej płacimy choćby za oświetlenie ulic. Gdy otwieramy kolejne rachunki za prąd czy gaz, w szkołach czy w innych instytucjach publicznych, to stają nam włosy na głowie. Te rachunki są kilkakrotnie wyższe. To jest dramat i poważny niepokój, bo dochody miasta są niższe, bo obniżono nasz udział w podatkach.
Mieszkańcy już odczuli jakieś podwyżki czy takie decyzje miasta są dopiero przed nimi?
Niestety, Rada Miasta Rzeszowa już takie decyzje podjęła. Jest sporo podwyższonych opłat za różne usługi publiczne, a nie wiadomo, czy to koniec. Widzimy, jak rosną koszty w szkołach, w przedszkolach, w żłobkach – więc nie wiem, czy to już koniec podwyżek dla mieszkańców.
A co już podrożało w Rzeszowie?
Podnieśliśmy już ceny biletów MPK, czyli autobusów. To była trudna decyzja, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Było też sporo innych, drobniejszych podwyżek dla mieszkańców.
A co jeszcze?
MPK, parkowanie. Śmieci jeszcze nie, bo nie było takiej potrzeby, ale też już jesteśmy na granicy wytrzymałości. Ale jeśli jeszcze nie podnieśliśmy jakichś opłat, to za chwilę będziemy do tego zmuszeni. Sytuacja jest naprawdę trudna.
Pana poprzednik powiększał obszar Rzeszowa kosztem sąsiednich wsi. Pan też będzie sięgać po takie rozwiązania?
Ja od tego odszedłem. Koncentrujemy się na integracji przejętych terenów z miastem, na ich urbanizowaniu, na uporządkowaniu procesu urbanizacji – bo on był spontaniczny.
Przeznaczamy niemałe środki, żeby realizować tam kolejne inwestycje i integrować te obszary z miastem.