Miał pan już okazję być na otwartym przejściu granicznym z Białorusią w Bobrownikach?
Byłem. I to nie raz. Jak tylko mam chwilę, to staram się tam podjechać, zobaczyć, jak to wygląda i jaka jest tendencja. Interesuje mnie przede wszystkim ruch na przejściu granicznym.
Jest duży? W nocy tuż po otwarciu na przejściu granicznym w Bobrownikach, na wyjazd z Polski oczekiwało ok. 180 samochodów ciężarowych, 15 osobowych i autokar. A jak to teraz wygląda?
Sytuacja jest opanowana. Kolejki są nieduże – myślę, że do około trzech kilometrów. W niektórych miejscach, tam, gdzie są pasy i wyznaczone strefy, samochody stoją osobno, ale wszystko jest przygotowane. Są zapewnione kwestie czystości, toalety, miejsca na śmieci – kierowcy mają do tego dostęp. Na razie kolejka nie jest uciążliwa.
Częściej z tego przejścia korzystają Polacy czy raczej Białorusini i inni obywatele państw wschodnich?
Moja ocena na dziś jest taka, że w tamtą stronę jedzie więcej samochodów ciężarowych. Wiadomo – wcześniej była tylko jedna kolejka, w Terespolu, więc teraz ten ruch się przeniósł tutaj. Samochodów osobowych jest mniej. Moim zdaniem więcej pojazdów jedzie w kierunku Białorusi, niż z Białorusi do nas.
Ja tego nie widzę na co dzień, ale kiedyś, jadąc w kierunku Białegostoku, byłem przyzwyczajony do bardzo długich kolejek, które liczyły nawet po 40–50 kilometrów. To było duże utrudnienie, zwłaszcza że nasza droga jest wąska, jednojezdniowa, a dopiero przed samą granicą jest dodatkowy pas dla tirów. Z Gródka do Bobrownik jest około 15–16 kilometrów, a więc to pokazuje, że teraz kolejki są zdecydowanie mniejsze.
Nie odczuwamy żadnych poważnych problemów. Służby działają, dba się o czystość, my też ustawiamy przystanki i zajmujemy się organizacją, a jeśli będzie zimno, to ewentualnie będziemy dowozić wodę czy inne potrzebne rzeczy. Na razie kolejki nie są utrudnieniem, ludzie są zadowoleni – również lokalni przedsiębiorcy.