Reklama
Rozwiń
Reklama

Wójt Gródka: Firmy przy granicy wracają powoli do życia

Niektórzy inwestowali swoje oszczędności w remonty lokali – bary, małe sklepy, miejsca przy trasie. I nagle te pieniądze zostały „zamrożone”, bo granica została zamknięta na czas nieokreślony. Widziałem strach w oczach tych ludzi – mówi Wiesław Kulesza, od 23 lat wójt gminy Gródek na Podlasiu, na terenie której leży przejście graniczne z Białorusią w Bobrownikach. Po 2,5 roku zostało ono otwarte, podobnie jak to w Kuźnicy.

Publikacja: 26.11.2025 19:03

Przejście graniczne z Białorusią w Bobrownikach, na terenie gminy Gródek, zostało otwarte 17 listopa

Przejście graniczne z Białorusią w Bobrownikach, na terenie gminy Gródek, zostało otwarte 17 listopada

Foto: KAS

Miał pan już okazję być na otwartym przejściu granicznym z Białorusią w Bobrownikach?

Byłem. I to nie raz. Jak tylko mam chwilę, to staram się tam podjechać, zobaczyć, jak to wygląda i jaka jest tendencja. Interesuje mnie przede wszystkim ruch na przejściu granicznym.

Jest duży? W nocy tuż po otwarciu na przejściu granicznym w Bobrownikach, na wyjazd z Polski oczekiwało ok. 180 samochodów ciężarowych, 15 osobowych i autokar. A jak to teraz wygląda?

Sytuacja jest opanowana. Kolejki są nieduże – myślę, że do około trzech kilometrów. W niektórych miejscach, tam, gdzie są pasy i wyznaczone strefy, samochody stoją osobno, ale wszystko jest przygotowane. Są zapewnione kwestie czystości, toalety, miejsca na śmieci – kierowcy mają do tego dostęp. Na razie kolejka nie jest uciążliwa.

Częściej z tego przejścia korzystają Polacy czy raczej Białorusini i inni obywatele państw wschodnich?

Moja ocena na dziś jest taka, że w tamtą stronę jedzie więcej samochodów ciężarowych. Wiadomo – wcześniej była tylko jedna kolejka, w Terespolu, więc teraz ten ruch się przeniósł tutaj. Samochodów osobowych jest mniej. Moim zdaniem więcej pojazdów jedzie w kierunku Białorusi, niż z Białorusi do nas.

Ja tego nie widzę na co dzień, ale kiedyś, jadąc w kierunku Białegostoku, byłem przyzwyczajony do bardzo długich kolejek, które liczyły nawet po 40–50 kilometrów. To było duże utrudnienie, zwłaszcza że nasza droga jest wąska, jednojezdniowa, a dopiero przed samą granicą jest dodatkowy pas dla tirów. Z Gródka do Bobrownik jest około 15–16 kilometrów, a więc to pokazuje, że teraz kolejki są zdecydowanie mniejsze.

Nie odczuwamy żadnych poważnych problemów. Służby działają, dba się o czystość, my też ustawiamy przystanki i zajmujemy się organizacją, a jeśli będzie zimno, to ewentualnie będziemy dowozić wodę czy inne potrzebne rzeczy. Na razie kolejki nie są utrudnieniem, ludzie są zadowoleni – również lokalni przedsiębiorcy.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Wójt Wyryk: Dzieci zostały w domu, ale w czwartek wracamy do zajęć

No właśnie. Podczas otwarcia przejścia wojewoda podlaski Jacek Brzozowski mówił, że w czasie zamknięcia obu przejść w Kuźnicy i w Bobrownikach podlascy przedsiębiorcy tracili swoje majątki, dorobek życia. Tak rzeczywiście było? Jak to w pana gminie wyglądało?

Tak, to nas bardzo dotyczyło. Najpierw zamknięte zostało przejście w Kuźnicy, a później i u nas. Wielu ludzi bardzo to przeżywało. Niektórzy inwestowali swoje oszczędności w remonty lokali – bary, małe sklepy, miejsca przy trasie. Nagle te pieniądze zostały „zamrożone”, bo granica została zamknięta na czas nieokreślony i nikt nie potrafił powiedzieć, czy to potrwa rok, dwa czy trzy lata. Widziałem strach w oczach tych ludzi. Na dzień dzisiejszy te osoby – czy to prowadzące gastronomię, hotele czy np. firmy ubezpieczające samochody – wracają powoli do życia. Są zadowoleni i to słychać w rozmowach.

A jakąś pomoc rządową ci przedsiębiorcy dostali?

Nasza pomoc była na bieżąco, lokalnie. Jeśli chodzi o rządową, to – o ile pamiętam – była ona co najmniej dwa lub trzy razy. Nie pamiętam dokładnie, z jakiej puli. Nawet sam zabierałem głos w tych sprawach. W każdym razie pomoc była – i z rządu, i od wojewody. Oczywiście nie była ona w pełni wystarczająca, ale była to forma podtrzymania działalności. Jeżeli ktoś nie ma dochodów, to zwalnia pracowników, a ta pomoc i niewielkie przychody pozwalały przynajmniej części osób utrzymać zatrudnienie. To nie było idealne rozwiązanie, ale zawsze jakieś wsparcie.

A pamięta pan, jak długo przejście w Bobrownikach było zamknięte i dlaczego?

To była decyzja na szczeblu rządowym, nie samorządowym ani wojewódzkim. Wydaje mi się, że to był 2023 r.

Dokładnie – to był luty 2023 r. Czy to przejście jest ważne dla lokalnej gospodarki, dla mieszkańców i gminy?

Jest dla nas bardzo ważne. Nawet kierowcy tirów korzystają z miejscowych zajazdów – mamy m.in. duży zajazd przy stacji Pronar, który może pomieścić około 100 samochodów. To są pieniądze dla sklepów, barów, hoteli. Jedynym problemem jest to, że droga nie do końca jest przystosowana do długich kolejek. Dlatego przy otwarciu przejścia chodziło o to, żeby zrobić strefy buforowe jeszcze przed Białymstokiem i nie dopuścić do sytuacji, w której samochody stoją na zakrętach, wzniesieniach czy przy wjazdach na drogi lokalne. Bywało tak, że tir, autobus i samochód osobowy musiały się wymijać na centymetry – to było bardzo trudne i niebezpieczne. Jeśli teraz system stref buforowych się sprawdzi i służby poradzą sobie z ruchem, to będzie to dobre rozwiązanie dla wszystkich.

Zamknięte przejście graniczne miało wpływ na rozwój agroturystyki w gminie? Na przyjazdy turystów?

Może w pewnym stopniu, zwłaszcza w czasie nasilonej migracji i napiętej sytuacji przy granicy – to mogło odstraszać niektórych turystów. Ale generalnie, kto chciał przyjechać, ten przyjeżdżał.

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Prezydent Białej Podlaskiej: Green Velo jest magnesem, który przyciąga turystów

Jak gmina chce zachęcać turystów, by przyjeżdżali do niej? Co jest tu atrakcyjnego, czego nie ma w innych miejscach?

Nasz teren jest bardzo atrakcyjny przyrodniczo i krajobrazowo, wyróżnia się na tle innych. To nie są tylko pola i łąki. Kiedyś, przy okazji Festiwalu Muzyki Młodej Białorusi Basowiszcza, kwatery były pełne, bo przyjeżdżały zespoły z Białorusi i wielu gości. Dziś turyści nadal przyjeżdżają. Niektórzy wracają co roku. Jedno małżeństwo z Poznania przyjeżdża już trzeci czy czwarty rok z rzędu, bo – jak mi mówili – dobrze się tu czują. Podoba im się klimat i powietrze. Mówią, że wolą tu przyjechać niż nad morze czy w góry.

Są też osoby, które z powodów zdrowotnych lepiej funkcjonują w innym klimacie – czasem wyjeżdżają za granicę. Każdy ma swoje potrzeby, ale generalnie nie narzekamy na ruch turystyczny. Mamy zalew, różne miejsca wypoczynkowe, sporą bazę noclegową i gastronomiczną. Niedaleko są Kruszyniany, co też jest atrakcją dla turystów. Nie mamy jakichś wyjątkowych, masowych atrakcji, ale poprawiamy drogi, tworzymy miejsca dla dzieci, organizujemy wiele imprez i uroczystości. Turyści, którzy przyjeżdżają, korzystają też z naszej oferty kulturalnej. Niedawno otworzyliśmy Izbę Pamięci. Powstała duża, piękna sala, w której zgromadzone są pamiątki, zdjęcia oraz elementy historii, tradycji i tożsamości lokalnej. To bardzo ciekawe miejsce także dla turystów.

 

 

Miał pan już okazję być na otwartym przejściu granicznym z Białorusią w Bobrownikach?

Byłem. I to nie raz. Jak tylko mam chwilę, to staram się tam podjechać, zobaczyć, jak to wygląda i jaka jest tendencja. Interesuje mnie przede wszystkim ruch na przejściu granicznym.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Okiem samorządowca
Prezydent Gdańska: W programie ochrony ludności kluczowa jest edukacja mieszkańców
Materiał Promocyjny
Kiedy obawy rosną, liczy się realne wsparcie
Okiem samorządowca
Marek Woźniak: Chcemy tworzyć sieć miejsc ochrony ludności
Okiem samorządowca
Jacek Sutryk: W obronności warto szukać inwestycji typu „dual use”
Okiem samorządowca
Prezydentka Kielc: Nie da się w perspektywie roku inwestować w schrony
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępcy zwiększają skalę ataków na urządzenia końcowe – komputery i smartfony
Okiem samorządowca
Marszałek Śląska: Każdy może być częścią nowego rozdziału historii regionu
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama