Polskie górnictwo węgla kamiennego musi się restrukturyzować, by stać się konkurencyjne. Co należy zrobić, by polskie kopalnie wydobywały bez strat?
Zygmunt Łukaszczyk: Należy nastawić się na działania wielokierunkowe. Pierwszym jest to, co można zrobić na własnym podwórku. Zaczyna się od pewnego rodzaju zmiany mentalności. Przez dziesięciolecia górnictwo rozliczano z wydobytych ton. Tymczasem w obecnej rzeczywistości trzeba przestawić się na gigadżule. Wydobywać węgiel w taki sposób, by można go było jak najlepiej sprzedać. Katowicki Holding Węglowy jest w tym szczęśliwym położeniu, że dysponuje węglem wysokiej jakości – nisko zasiarczonym, zostawiającym po spaleniu niewiele popiołów. Ale i tak, mimo barier technicznych, okazało się, że jeszcze możemy poprawiać jakość węgla, który wyjeżdża z naszych kopalń. I to robimy, traktując zmiany nie jako pojedynczą akcję, ale jako proces. Do tego dokłada się optymalizacja kosztów, czyli działania oszczędnościowe, organizacyjne. Skoncentrowanie się na tym, co jest nam potrzebne do prowadzenia wydobycia i przeróbki wydobytego na powierzchnię surowca, stopniowego pozbywania się naleciałości lat minionych – obiektów, terenów, instalacji, infrastruktury, która nie służy wydobyciu. Czyli poświęcenie jak największej części sił temu, co jest naszym podstawowym zadaniem.
Działaniem pomocniczym, organizacyjnym, jest łączenie kopalń – co wiąże się ze zmianą struktur zarządzania, prowadzenia prac i za każdym razem musi być szczegółowo uzasadnione ekonomicznie. Bo nie chodzi o sztukę dla sztuki ani o ideologię, ale o konkretny efekt końcowy.
Jednak musimy się też liczyć z dojściem do granicy możliwości tego, co możemy sami osiągnąć. I tu jest potrzebna interwencja właściciela. Albo podaje pomocną dłoń – ocenia, wspiera opracowane w spółkach działania naprawcze, albo zostawia branżę „niewidzialnej ręce rynku”, jak ma to miejsce u naszych południowych sąsiadów. Tyle że ta niewidzialna ręka nie uwzględnia polityki społecznej, zatrudnieniowej, sytuacji setek tysięcy ludzi pracujących w górnictwie i w firmach z nim współpracujących. KHW kooperuje w miarę stale z około 3 tysiącami przedsiębiorstw z całej Polski. Można z grubsza szacować, ze w skali całego górnictwa będzie to jakieś 7–10 tysięcy firm. Więc ten kto na Pomorzu czy Podlasiu optuje za ograniczeniem zużycia węgla, w następstwie takiej sytuacji też może znaleźć się bez pracy.
Rzeczywistość jest złożona. Jeśli ktoś mówi o łatwych, szybkich i prostych receptach na wszystkie problemy, to albo ma wiedzę nad wyraz cząstkowa, albo po prostu jest demagogiem.