Reklama
Rozwiń
Reklama

Zygmunt Frankiewicz: Polityka wkroczyła do samorządów. To nie służy jakości zarządzania

Odporność państwa bierze się z siły lokalnej. Rola samorządów jest absolutnie nie do przecenienia – mówi senator Zygmunt Frankiewicz, były szef Związku Miast Polskich, członek kapituły Rankingu Samorządów "Rzeczpospolitej".

Publikacja: 25.11.2025 06:05

Zygmunt Frankiewicz, były szef Związku Miast Polskich, członek kapituły Rankingu Samorządów "Rzeczpo

Zygmunt Frankiewicz, były szef Związku Miast Polskich, członek kapituły Rankingu Samorządów "Rzeczpospolitej"

Foto: Senat RP

Rzeczywistość, w której funkcjonują miasta i gminy, to codzienne zmaganie się z różnego rodzaju kryzysami – od katastrof pogodowych po cyberataki na systemy IT, a także infrastrukturę teleinformatyczną. A teraz dochodzą akty dywersji. Czy samorządy są na to przygotowane?

Na pewno nie są, bo przez lata w ogóle nie było potrzeby, żeby się do tego przygotowywać. Przypomnę, że nie było nawet  i to już po wybuchu wojny w Ukrainie  obrony cywilnej. Została skasowana wtedy, kiedy była najbardziej potrzebna. Dopiero w tym roku weszła w życie ustawa o ochronie ludności i obronie cywilnej i na jej podstawie samorządy stały się, jak ja to nazywam, „właścicielem problemu”.

Obrona cywilna w bardzo dużym stopniu oparta jest na samorządzie terytorialnym, który „dostał” zarówno obowiązki, jak i kompetencje niezbędne do zajmowania się tym. Oczywiście zabezpieczenia przed cyberatakami każdy mógł robić i mam nadzieję, że robił. Nie sądzę, żeby wszystkie były doskonałe, więc na pewno jest tu mnóstwo do zrobienia.

A jeśli chodzi o ochronę ludności i obronę cywilną – co tu można zrobić? Co można poprawić na poziomie samorządów?

Odporność państwa bierze się właśnie z tej siły lokalnej. Rola samorządów jest absolutnie nie do przecenienia, a budowa odporności państwa, również tej militarnej, powinna być oparta na samorządach. A co do ochrony ludności  sprawa schronów i podobnych miejsc jest oczywiście ważna, ale to zajmie nam dużo czasu. Moim zdaniem powinno być to oparte także na przepisach prawa budowlanego, które dawałyby możliwość budowania ukryć, a niekoniecznie klasycznych schronów służących jedynie ochronie ludności podczas nalotów czy bombardowań. W związku z tym odpowiednie wymogi dotyczące budowy np. parkingów podziemnych, piwnic czy schronów indywidualnych  nawet w budynkach jednorodzinnych  mogłyby umożliwić stworzenie jednego odpornego miejsca, służącego w razie potrzeby jako indywidualny schron. W tę stronę państwo powinno pójść i myślę, że powoli tak zmierza.

A co z budynkami, które już istnieją od kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu lat? Pana zdaniem da się je przebudować? Powinno się to zrobić?

Nie, to byłyby gigantyczne koszty. Tutaj ukraińskie doświadczenia są bezcenne  oni nie przebudowują budynków mieszkalnych, tylko tworzą miejsca ukryć. Metro na przykład do tego służy, co jest oczywiste. A punkty bezpieczne organizowane są w szczególnych miejscach  przedszkolach, szkołach i miejscach publicznych, gdzie ludność może chronić się zbiorowo.

Czytaj więcej

Samorządy gotowe na kryzys? Cały czas się uczą i inwestują w bezpieczeństwo
Reklama
Reklama

Zmieńmy trochę temat. Jaka jest obecnie sytuacja finansowa samorządów? Czy po nowelizacji przepisów o dochodach jednostek samorządu terytorialnego uległa ona poprawie?

Uległa poprawie. Przy czym to nie znaczy, że ta ustawa działa bardzo dobrze. Myślę, że ma sporo luk i niedoróbek i musi być nowelizowana. Przykłady  choćby Bytomia i kilku innych miast  pokazują, że to nie działa dobrze. Co nie jest zaskoczeniem, bo sam zwracałem uwagę w Senacie, że zróżnicowanie podejścia do oceny, czy samorząd jest „biedny” czy „bogaty”, a więc czy należy mu się  nazwijmy to  subwencja wyrównawcza, jest groźne.

Tylko miasta na prawach powiatów zostały potraktowane przez ustawodawcę surowo i w efekcie samorządy obarczone największą liczbą zadań (gmin i powiatów jednocześnie) i najboleśniej odczuwające skutki depopulacji i migracji wewnętrznych, takie jak np. Bytom, pozostają znienacka pozbawione kilkudziesięciu milionów złotych, ale jednocześnie skala zadań i zobowiązań wcale nie maleje. Ten mechanizm trzeba natychmiast skorygować! Generalnie dochody samorządów wzrosły. Jest lepiej. To nie znaczy, że jest dobrze. Przykładem  oświata.

O niej jeszcze porozmawiamy. Zostańmy na chwilę przy finansach miast i gmin. Jest spora grupa samorządów – około 200 – która protestuje po tym, jak otrzymała tegoroczne wyliczenia z Ministerstwa Finansów. Ich dochody z PIT, CIT oraz należnej subwencji uwzględniającej potrzeby wyrównawcze, oświatowe, rozwojowe, ekologiczne i tzw. uzupełniające mają być jednak niższe niż w tym roku... Co z tym zrobić?

Takich przypadków, gdzie dochody są niższe, nie jest wiele.

Około 80...

Wyliczono, że gdyby dołożyć pół miliarda złotych, to wszystkie samorządy mogłyby mieć wzrost dochodów nie mniejszy niż 4 proc. względem roku 2025. Skala nie jest duża i uważam, że Ministerstwo Finansów powinno na to pójść   przynajmniej częściowo korzystając z rezerwy, która i tak jest utworzona. Częściowo  nie twierdzę, że trzeba ją całą zabrać. Owszem, to jest przykład, że system nie działa dobrze, ale nie można powiedzieć, że dochody nie wzrosły. W większości samorządów wzrosły  i to znacząco. W niektórych miastach czy w gminach w sposób powiedziałbym, niezrozumiały, a wynika to z danych wejściowych do algorytmu, które nie są weryfikowane i często są dalekie od rzeczywistości. Utrzymanie terenów zielonych w jednym mieście może być 10 razy droższe, niż w innym, a to wpływa na subwencję.

Czytaj więcej

Finanse samorządów: Jest lepiej, choć nie jest to reforma marzeń

Z roku na rok samorządy coraz więcej dokładają do oświaty, a dzieci w edukacji jest i będzie coraz mniej. Jak tu pogodzić interesy przedszkolaków, uczniów i ich rodziców oraz interesy samorządów?

Trzeba zacząć od tego, że subwencja oświatowa faktycznie w tej chwili nie istnieje  jest ujęta w potrzebach wydatkowych i skalkulowana w całości, konserwując stan bardzo niekorzystny dla samorządów. Robiono to na poziomie 2023 r., gdzie luka finansowa była już ogromna. Z tego powodu cierpią samorządy, również te małe, i słusznie na to narzekają. Kto inny decyduje o kosztach, a kto inny płaci rachunki. Rząd daje podwyżki nauczycielom, a w administracji rządowej, czyli w kuratoriach, zapadają decyzje o organizacji szkół  i tam też jest sprzeciw przeciwko optymalizacji sieci szkół, a gminy muszą za to płacić.

Reklama
Reklama

Są takie gminy w Polsce, w których rodzi się czworo czy dwoje dzieci albo niewiele więcej w ciągu roku, a szkół jest więcej niż jedna. Takie szkoły nie mają prawa się utrzymać. Trzeba zrobić to, co było umówione jeszcze przed wyborami  oddać kompetencje w zakresie kształtowania sieci szkół samorządom, a nie trzymać tego w kuratoriach, gdzie sieć szkół sterowana jest instrukcjami politycznymi. To absurd. Wtedy koszty będą niższe i być może w ramach subwencji uda się w większym stopniu te szkoły finansować.

A jak przy niższych dochodach dbać o środowisko, o transformację energetyczną i coraz większe wykorzystanie zielonej energii? Jak samorządy sobie z tym radzą?

To akurat jest dziedzina, w której można funkcjonować na zasadach rynkowych, bo transformacja energetyczna jest ekonomicznie opłacalna. Trzeba zainwestować  na to są środki zewnętrzne, np. z KPO  zmienić rodzaj ogrzewania, ograniczyć zakup energii sieciowej, zwiększyć produkcję własną. Można wręcz tworzyć miasta samowystarczalne energetycznie. Wtedy przychodzą oszczędności, a z czasem kredyt zaciągnięty na inwestycje się zwróci. Samorządy radzą sobie z tym bardzo dobrze. Są przykłady miast i gmin wręcz imponujące, bo są to miejsca, które są już blisko samowystarczalności energetycznej.

Czytaj więcej

Miasta szukają pieniędzy na transformację energetyczną, sięgają też po AI

Czy mimo różnych problemów – w tym także finansowych – jakość zarządzania miastami i gminami w Polsce rośnie? Jakie ma pan odczucia po tegorocznym Rankingu Samorządów „Rzeczpospolitej”?

Myślę, że jednak nie rośnie. Kumulujące się efekty złych rozwiązań systemowych oraz wkroczenie polityki do samorządów na dużą skalę powodują, że ta jakość się obniża. Zaczyna się to od poziomu rad gmin i miast, które nie wykorzystują swoich kompetencji  z różnych powodów. Ale też prezydenci, burmistrzowie i wójtowie są coraz bardziej wybierani w wyborach politycznych, co nie służy jakości zarządzania, a zwiększa wpływ partii politycznych na decyzje lokalne. To na pewno źle działa.

Czy w związku z tym dwukadencyjność w samorządzie powinna być zniesiona?

Powinna być zniesiona, ale w interesie państwa, a nie zainteresowanych.

Dlaczego?

Dlatego, że to już teraz nawet widać  pierwsza kadencja to uczenie się nowej funkcji. Nawet jeśli ktoś pracował w samorządzie, przeskok z fotela wiceprezydenta na prezydenta potrafi być szokiem. Więc pierwsza kadencja w dużej mierze przeznaczona jest na uczenie się. A druga kadencja  wiedząc, że nie będzie ciągu dalszego  może prowadzić do mniejszej ambicji rządzenia miastem czy gminą, albo do myślenia o poszukiwaniu pracy. Już to obserwuję. To jeden powód. A kolejny  upolitycznienie wejdzie jeszcze mocniej do samorządów, bo wybory staną się jeszcze bardziej polityczne, a to szkodzi samorządom. Poza tym w wielu małych gminach będzie problem ze znalezieniem nowych liderów lokalnych. W Polsce osób z cechami przywódczymi jest stosunkowo mało. To efekt naszej trudnej historii.

Reklama
Reklama

Jeśli odsuniemy świetnych, skutecznych wójtów, trudno będzie znaleźć ich następców o podobnych kompetencjach, więc jakość zarządzania może się obniżyć. A to przy znaczeniu samorządów  choćby w kontekście obrony cywilnej i odporności państwa  w konsekwencji może doprowadzić do osłabienia całego państwa. Więc ta dwukadencyjność ma zdecydowanie więcej wad niż zalet. Oczywiście bywają problemy z tym, co pewien znany prezes nazywał "sitwami", ale od takich sitw mamy w Polsce trzyliterowe służby i mnóstwo instytucji kontrolnych, które regularnie sprawdzają funkcjonowanie samorządu. Jest nadzór prawny wojewody, Regionalnych Izb Obrachunkowych, NIK-u i wielu innych instytucji.

I na koniec – czy samorządowcy i urzędnicy boją się nowych technologii, czy są otwarci na usprawnienia, jakie one niosą dla urzędów?

Myślę, że w większości są bardzo otwarci. Często wręcz inspirują otoczenie, bo istnieje pewna konkurencja między samorządami  widać to choćby w Rankingu Samorządów „Rzeczpospolitej”. Każdy chce jednak osiągnąć sukces, więc samorządy angażują się w różne wyzwania: środowiskowe, ekologiczne, informatyczne. Mogę podawać liczne przykłady gdy jedno ze śląskich miast zrobi coś atrakcyjnego i skutecznego, natychmiast jest to powielane w innych. Myślę, że samorządowcy są bardzo otwarci na nowości technologiczne.

Rzeczywistość, w której funkcjonują miasta i gminy, to codzienne zmaganie się z różnego rodzaju kryzysami – od katastrof pogodowych po cyberataki na systemy IT, a także infrastrukturę teleinformatyczną. A teraz dochodzą akty dywersji. Czy samorządy są na to przygotowane?

Na pewno nie są, bo przez lata w ogóle nie było potrzeby, żeby się do tego przygotowywać. Przypomnę, że nie było nawet  i to już po wybuchu wojny w Ukrainie  obrony cywilnej. Została skasowana wtedy, kiedy była najbardziej potrzebna. Dopiero w tym roku weszła w życie ustawa o ochronie ludności i obronie cywilnej i na jej podstawie samorządy stały się, jak ja to nazywam, „właścicielem problemu”.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Ranking Samorządów
Bezpieczeństwo przede wszystkim. Rosną wyzwania dla miast i gmin
Materiał Promocyjny
Twoja gwiazda bliżej niż myślisz — Mercedes Van ProCenter
Ranking Samorządów
Jak rozwija się Polska lokalna? Oto liderzy
Ranking Samorządów
Ranking Samorządów 2025: Co mówią nagrodzeni wójtowie, burmistrzowie i prezydenci?
Ranking Samorządów
Liderzy zrównoważonego rozwoju. Znamy wyniki Rankingu Samorządów 2025
Materiał Promocyjny
Cyberprzestępcy zwiększają skalę ataków na urządzenia końcowe – komputery i smartfony
Ranking Samorządów
Gala Rankingu Samorządów 2025. Kto okaże się zwycięzcą?
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama