Kadencja samorządów będzie spokojna tylko w teorii

Ostatnie lata obfitowały w samorządach w kryzysy i niespodzianki. Czy w obecnej kadencji będzie lepiej? Na to liczą samorządowcy, również pod kątem politycznym.

Publikacja: 20.10.2024 19:29

Kraków

Kraków

Foto: Adobe Stock

„Czarny łabędź” to pojęcie spopularyzowane przez pisarza Nassima Nicholasa Taleba. Oznacza nieprzewidywalne wcześniej wydarzenie, które jednak zmienia zasadniczo sytuację na wszystkich płaszczyznach. Dla samorządowców w Polsce w poprzedniej kadencji były dwa zasadnicze takie wydarzenia: wybuch pandemii Covid-19 oraz oczywiście pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku i związane z nią przybycie do Polski setek tysięcy uchodźców. W wyjątkowo długiej kadencji samorządu nałożyło się to na konflikt wielu samorządowców z poprzednią władzą oraz blokada środków europejskich.

Samorządowcy liczą, że nie będzie już „czarnych łabędzi”

Samorządowcy wybrani na nową kadencję 2024–2029 mają szczerą nadzieję, że nowych „czarnych łabędzi” na horyzoncie nie będzie, a kombinacja odblokowania środków unijnych z reformą Domańskiego, czyli zmianą systemu finansowania samorządów, sprawi, że rozpoczęta niedawno kadencja będzie znacznie łatwiejsza.

Czytaj więcej

10 mld zł dla samorządów. Wiadomo, jak rząd podzielił dodatkowe pieniądze

Ale jest wiele powodów, dla których lokalni włodarze muszą mieć się na baczności. I nie tylko chodzi o zawsze możliwe pojawienie się kolejnych kryzysów, np. załamania się sytuacji w Ukrainie i napływ potencjalnych kolejnych dużych grup uchodźców z tego państwa. Dla lokalnych liderów z południa Polski pierwszym poważnym kryzysem tej kadencji była oczywiście wrześniowa powódź, która przetestowała wiele aspektów działania samorządów.

Ale nawet bez takich dramatycznych wydarzeń ostatnie lata przyniosły ogromne zmiany w sferze publicznej, przede wszystkim jeśli chodzi o internet. Dzięki niemu zarówno aktywiści, jak i lokalni influencerzy czy media zyskali nowe możliwości wpływania na dyskusję w mieście, regionie i nie tylko. Dzięki mediom społecznościowym i zaangażowaniu w nich samych polityków każdy niemal temat, który budzi emocje w miastach, ma potencjał, by dotrzeć do ogólnokrajowej opinii publicznej. Tak było niedawno np. wokół sytuacji w kieleckim Teatrze im. Stefana Żeromskiego. Czy w Krakowie, gdzie decyzją nowo wybranego prezydenta Aleksandra Miszalskiego rozpoczęła się procedura odwołania szefowej MOCAK-u Maszy Potockiej. Ta sprawa podzieliła krakowskie elity i ma potencjał ogólnokrajowy.

To wszystko sprawia, że ekosystem medialny jest dla samorządowców nieco podobny jak dla polityków z Sejmu. Tematy pojawiają się bardzo szybko, afery i kryzysy wymagają sprawnej i konkretnej reakcji, jeśli nie mają mieć dalszego, bardzo niekorzystnego ciągu. To warto umieścić również w kontekście zapowiadanych przez koalicję rządzącą zmian, jeśli chodzi o media prowadzone przez samorząd. A mówiąc wprost – zakaz takiej działalności. To oczywiście samym samorządowcom w większości się nie podoba. Ale w kuluarach (pisało już o tym „Życie Regionów”) można się spotkać z przekonaniem, że koalicja rządząca tych zmian samorządowcom nie odpuści.

Czy dojdzie do próby odwoływania włodarzy miast w referendach?

To wszystko nakłada się na zawsze istniejące ryzyko polityczne dotyczące potencjalnych referendów odwoławczych. Jak zauważył w ubiegłotygodniowym programie #RZECZoPOLITYCE Łukasz Pawłowski, szef pracowni OGB, w obecnej kadencji może być zdecydowanie więcej referendów odwoławczych w miastach prezydenckich. Jego zdaniem wynika to z kombinacji kilku czynników – przede wszystkim relatywnie niskich frekwencji w miastach, gdzie odbyła się druga tura wyborów. To sprawia, że aby referendum było ważne w takich miastach, jak Gliwice, Zabrze czy Wrocław, wystarczą tylko głosy PiS i Konfederacji. To zaś sprawia, że w wielu miejscach w Polsce prezydenci – jeśli oczywiście do referendów by doszło – nie mogą nawoływać do bojkotu, tak jak to było w Warszawie w 2013 roku. To by było zbyt ryzykowne.

Specyficzna sytuacja dotyczy dwóch dużych miast, w których w 2024 roku doszło do wyjątkowo ciężkich zmagań wyborczych. We wspominanym wcześniej Krakowie nadal silne pozostaje środowisko Łukasza Gibały w kontrze do prezydenta Miszalskiego. We Wrocławiu Jacek Sutryk po ciężkim boju o II kadencję z Izabelą Bodnar z Polski 2050 musiał zmierzyć się z kryzysem powodziowym. Oczywiście referenda w tych dwóch miastach nadal pozostają tylko teoretyczną koncepcją. W Krakowie po ponad dwóch dekadach władzy Jacka Majchrowskiego Aleksander Miszalski przez lata będzie jawił się zwykłym mieszkańcom jako świeży prezydent, z energią do zmian, nawet jeśli ich tempo nie będzie wszystkich zadowalało. Ale to nie znaczy, że prezydenci mogą przestać być czujni.

Nowe kryzysy czy też sprawy wynikające ze zwykłej erozji władzy w tej kadencji, w nowych warunkach medialnych, mogą szybko wymknąć się spod kontroli.

„Czarny łabędź” to pojęcie spopularyzowane przez pisarza Nassima Nicholasa Taleba. Oznacza nieprzewidywalne wcześniej wydarzenie, które jednak zmienia zasadniczo sytuację na wszystkich płaszczyznach. Dla samorządowców w Polsce w poprzedniej kadencji były dwa zasadnicze takie wydarzenia: wybuch pandemii Covid-19 oraz oczywiście pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku i związane z nią przybycie do Polski setek tysięcy uchodźców. W wyjątkowo długiej kadencji samorządu nałożyło się to na konflikt wielu samorządowców z poprzednią władzą oraz blokada środków europejskich.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Z regionów
Samorządy szukają bata na grafficiarzy
Cykl Partnerski
Przejście do nowej energetyki musi być bezpieczne
Z regionów
Głuchołazy po powodzi. Burmistrz: Sprzątamy. Remonty zalanych domów dopiero się zaczną
Z regionów
Powódź w Polsce: Poszkodowani coraz częściej potrzebują pomocy psychologicznej
Z regionów
Zrównoważony rozwój wymaga zróżnicowanego traktowania
Z regionów
W bibliotekach jest moc. Nie tylko dzisiejszej nocy