A jak się za bardzo chce, nie zawsze wychodzi. Trudno. Jednak nie przestaniemy go podziwiać i nie przestaniemy z nim współpracować.
A dlaczego jest tak, że w niektórych regionach sportowcy mają lepsze warunki do rozwoju, a w innych „takie sobie”? Czym to może być spowodowane?
Sądzę, że w dużej mierze decyduje o tym tradycja. Jeżeli w jakimś regionie jest tradycja jakiegoś sportu, to młodzież się do niego garnie. Łatwiej jest wówczas wychwycić młode talenty.
Niektóre miasta stawiają bardzo mocno na żużel, inne na koszykówkę, a sporo na piłkę nożną. Natomiast co do lekkoatletyki, to właśnie Białystok ma dobre wyniki i jest bardzo dobrze postrzegany.
Od wielu lat mamy bardzo dobry stadion do treningów i chcielibyśmy, aby na nim odbyły się kolejne mistrzostwa Polski.
Mamy też bardzo dobrych trenerów, mistrzów, którzy nadają kierunek. To bardzo ważne, bo dobry trener potrafi odpowiednio zmotywować sportowca. Dzięki temu później przychodzą sukcesy.
Byłem kiedyś na treningu Wojtka Nowickiego i widziałem, jak sztangami wyciska ponad 300 kilogramów w przysiadzie. Nie raz, ale po kilka czy kilkanaście razy, bo tyle ma powtórzeń.
To ogromny wysiłek, na dodatek realizowany w samotności. On musi zmagać się właśnie z tym, że trenuje w samotności, a wyjazdy na zawody to taka nagroda, kiedy może go podziwiać szersza publiczność.
Ostatnio wypowiadał się na ten temat złoty medalista z Londynu w pchnięciu kulą Tomasz Majewski, który dziś jest działaczem sportowym. Mówił, że „starzy” sportowcy się trochę zużyli i może to trzeba też odnieść do Wojtka Nowickiego?
Wolałbym, żeby jeszcze tak nie było, żeby jeszcze startował. Bardzo bym chciał, żeby za cztery lata poleciał do Los Angeles i tam walczył o kolejny medal.
Tylko jak długo Wojtek wytrzyma taki sportowy reżim życia? Reżim treningów? Tego nie wiem. On ma dwoje dzieci, a mnóstwo czasu spędza poza domem. To wszystko ma wpływ na psychikę sportowca.
Zmienimy teraz trochę temat. Trwają rozmowy organizacji samorządowych – w tym Unii Metropolii Polskich, której pan jest prezesem – z Ministerstwem Finansów na temat projektu ustawy o finansowaniu jednostek samorządu terytorialnego. Na jakie postulaty samorządów już zgadza się resort w tym projekcie?
W tej sprawie działamy dwukierunkowo. Jeden kierunek to kwestia tego roku i tak zwanej kroplówki. Chodzi o wyrównanie samorządom strat budżetowych za ten rok spowodowanych decyzjami poprzedniego rządu i strat w dochodach – między innymi po wprowadzeniu Polskiego Ładu. Początkowo ministerstwo nie zakładało takiej pomocy, ale ostatnio stanowisko w tej sprawie się zmieniło. Kilka dni temu miałem spotkanie z ministrem finansów. Otrzymaliśmy poważną obietnicę wsparcia samorządów jeszcze w tym roku, jesienią.
Tego mocno domagają się samorządy, bo jednak szkody spowodowane zmianami w przepisach wprowadzonymi przez poprzedni rząd spowodowały potężne wyrwy w ich budżetach, a często też i potężne deficyty.
Dokładnie tak. To trzeba zrozumieć – my po prostu chcemy móc uregulować wszelkie zobowiązania, które będziemy mieli na koniec roku. A luki w budżetach są duże. Tylko w przypadku Białegostoku jest to kwota w wysokości 80 milionów złotych, i to na wydatki bieżące. Podobnie jest w Lublinie... Ale są miasta, które pokazują braki w budżetach rzędu 350 milionów złotych, a niektóre nawet 500 milionów złotych. To są duże kwoty.
Jeśli chodzi o duże miasta...
Tak, takie ubytki w budżetach wskazywały duże miasta. W mniejszych samorządach są one odpowiednio mniejsze. Mamy jednak kwestię budżetów na kolejne lata, a szykowana reforma szacuje przyszłe dochody samorządów na podstawie historycznych wskaźników. Nie wszyscy się z tym zgadzają.
Niektóre samorządy czują się poszkodowane. Akurat Białystok nie, ale ja muszę też mówić za inne miasta wchodzące w skład Unii Metropolii Polskich.
Są miasta, gdzie samorząd pokrywał 40 procent wydatków oświatowych, a są i takie, gdzie nawet połowę. To koszty nie do utrzymania
Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku
We wtorek, 13 sierpnia, w Ministerstwie Finansów odbyło się kolejne spotkanie przedstawicieli resortu z organizacjami samorządowymi i członkami Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. Minister Hanna Majszczyk potwierdziła, że otrzymamy dodatkowe środki na uzupełnienie luki wydatkowej z tego roku. Taka informacja powinna pojawić się we wrześniu. Ustawa o dochodach samorządu będzie natomiast monitorowana, a pierwszy monitoring planowany jest na 2027 rok. Przegląd determinant, według których naliczane są dochody JST, będzie miał miejsce w 2026 roku. Determinanty te mogą się zmienić i będą wprowadzone rozporządzeniem ministra finansów.
Podczas spotkania ustalono też poluzowanie art. 242 i 243 ustawy o finansach publicznych, które dotyczą reguły wydatkowej zadłużenia. Tu uwzględniono postulaty samorządowców.
A jak wygląda w projekcie kwestia finansowania zadań związanych z oświatą? Tu też jest nić porozumień między rządem a samorządem.
Oświata jest wciąż niedofinansowana. Rząd tłumaczy, że dorzucił sporo pieniędzy, ale moim zdaniem dorzucił na własne pomysły.
Czy to jest rzeczywiście zadanie własne samorządów? Naszym zdaniem tylko z nazwy, bo przecież to nie my ustalamy sieć szkół, nie my ustalamy zarobki nauczycieli czy liczbę dzieci w klasach.
To wszystko generuje koszty. Skoro więc rząd dyktuje zadania, to rząd powinien dawać na nie pieniądze, a nie uważać, że samorządy same zapłacą. Na to naszej zgody nie ma. Jesteśmy za tym, aby przynajmniej wynagrodzenia nauczycieli były finansowane z budżetu państwa, czyli z subwencji rządowej.
My bierzemy na siebie utrzymanie infrastruktury oświatowej ze środków własnych – budowę szkół, ich remonty – oraz utrzymanie pozostałego personelu oświaty. W szkołach nie pracują przecież tylko nauczyciele, ale też inne osoby.
Gdyby proporcje finansowe na zadania oświatowe utrzymywały się na poziomie 70 procent po stronie rządowej i 30 procent po stronie samorządowej, bylibyśmy to w stanie znieść i sobie z tym poradzić. Jednak przez ostatnie lata te proporcje się zmieniały.
I są miasta, gdzie samorząd pokrywał 40 procent wydatków oświatowych, a są i takie, gdzie nawet połowę. To koszty nie do utrzymania, bo edukacja jest największą pozycją w budżetach jednostek samorządu terytorialnego.
Stąd wynika nasz zasadniczy postulat, aby mówić poważnie o zadaniach związanych z oświatą. Jeśli rząd proponuje takie zadania, powinien je w pełni finansować.