Ponad 95 mln złotych będzie wynosił deficyt budżetowy – Sopotu w 2023 r. To rekord w czasie pana 24-letniej kadencji?
Tak, to rzeczywiście dużo. To przypomina pierwszy rok samorządności, kiedy to samorządy były straszliwie zadłużone i pozbawione nierzadko płynności.
A teraz deficyt wynika ze spadku dochodów własnych, a przede wszystkim z wpływów z PIT i CIT, wywołanych tzw. piątką Kaczyńskiego oraz Polskim Ładem. To także efekt drożyzny, a zwłaszcza wyśrubowanych cen energii i paliw oraz presji płacowej.
Sopot jest w o tyle dobrej sytuacji, że ma niski procent zadłużenia: 15 proc. w skali całego budżetu. Wobec tego, na szczęście, nie zżerają nas bardzo wysokie odsetki od kredytów – czyli koszt obsługi kredytów. Dzięki temu, jeszcze w 2023 r. możemy sobie pozwolić na planowanie inwestycji, ale są samorządy, które na to sobie już pozwolić nie mogą.
Gdzie miasto szuka oszczędności, a czego absolutnie nie zetnie?