Prezydent Poznania: Kryzys to także szansa

Może się zdarzyć, że po raz pierwszy od wielu lat nie będziemy mieć nadwyżki budżetowej. Na szczęście, kończymy już kapitalny remont Poznania i w 2023 r. będziemy przede wszystkim oddawać realizowane obecnie inwestycje – mówi Jacek Jaśkowiak, prezydent Poznania.

Publikacja: 04.12.2022 18:35

Prezydent Poznania: Kryzys to także szansa

Foto: Beata Wenclawek

Rok temu ósme miejsce, a teraz pierwsze, zajął Poznań w rankingu samorządów „Rzeczpospolitej” wśród miast na prawach powiatu. Pokazujemy te samorządy, które najlepiej dbają o swój zrównoważony rozwój. To trudne wyzwanie dla samorządów, najpierw w czasie pandemii Covid-19, a teraz kryzysu wywołanego wojną w Ukrainie?

Kryzys to zawsze problem, ale – jak mawiał Winston Churchill – także szansa. Sytuacje kryzysowe zmuszają nas czasem do podejmowania odważnych decyzji, które mogą być punktem wyjścia do pozytywnych zmian w mieście. Tak staram się do tego podchodzić.

Najważniejszym kryterium w takich sytuacjach jest oczywiście dobro poznaniaków i Poznania. Nie tylko w krótkiej, ale też w dłuższej perspektywie. Cieszę się, że mam w tym zakresie wsparcie radnych miejskich, zwłaszcza tych będących w większości w radzie miasta. Jestem też wdzięczny, że nie boją się trudnych i odważnych decyzji.

Jeden z mieszkańców Poznania, komentując wyróżnienie miasta, pytał, czy dziennikarze „Rzeczpospolitej” byli ostatnio na Starym Rynku, na ulicy św. Marcin czy w okolicach poznańskiego Teatru Wielkiego, bo tam wszystko jest rozkopane i tworzą się gigantyczne korki. Ale przecież, by było lepiej, wcześniej jest trochę gorzej...

Decyzja o rozpoczęciu remontu jest zawsze trudna politycznie, z uwagi na utrudnienia, jakie tego typu prace generują. Ważna jest tu odwaga radnych: ich akceptacja dla rozwiązań proponowanych na poziomie wykonawczym jest niezbędna. Politycznie dużo łatwiej podjąć decyzję o budowie stadionu czy hali widowiskowo-sportowej, ponieważ nie powoduje to istotnych utrudnień. Wymiana rur wodociągowo-kanalizacyjnych czy modernizacja torowiska to inwestycje mniej efektowne, a dodatkowo bardzo uciążliwe dla mieszkańców.

Stan infrastruktury jest jednak ściśle powiązany z bezpieczeństwem. Ewentualna awaria rury wodociągowej – a zdarzają się takie o średnicy metra – może spowodować zawalenie się kilku sąsiednich kamienic.

Dlatego, niezależnie od skutków politycznych, musimy te działania podejmować. Tak po prostu trzeba. Są to trudne decyzje, ale mam przekonanie, że słuszne. Cieszę się, że podobnie widzą to podlegli mi urzędnicy, a także radni. Coraz bardziej doceniają to również mieszkańcy, którzy za te odważne decyzje dziękują, mimo że są tymi remontami już bardzo zmęczeni. Oczywiście pojawia się też krytyka.

W większości podbijają ją politycy opozycyjni – z PiS czy lewicy – próbujący wykorzystać ten, niewątpliwie atrakcyjny medialnie, temat do budowania swojej politycznej rozpoznawalności. Perspektywa mieszkańca jest jednak trochę inna.

Poznaniacy widzą konieczność, ale też racjonalizm, tych działań. Mam tu na myśli choćby fakt, że przygotowując inwestycję, synchronizujemy nasze prace z gestorami sieci i w ramach jednego remontu wymieniamy wszystkie podziemne instalacje. Nie ma zatem takiej sytuacji, że po położeniu nowej nawierzchni, gestor sieci gazowej, ciepłowniczej czy wod.-kan. zrywa ją na nowo, bo musi wymienić swoje rury.

Orientuje się pan, ile obecnie wynosi przeciętne wynagrodzenie urzędnicze w ratuszu? Pytam o to, bo sam pan komentował, że w obecnej sytuacji samorządów ciężka praca urzędniczek i urzędników nie może być w odpowiedni sposób wynagradzana.

To największy problem, z jakim się obecnie mierzymy. Od wielu lat staramy się wynagrodzenia podwyższać. W stosunku do dzisiejszej inflacji, wzrostu cen i stóp procentowych, te pensje są nadal za niskie. Znacznie odbiegają od stawek na rynku komercyjnym.

Dotyczy to szczególnie tych wydziałów, które potrzebują specjalistów, np. informatyków, urbanistów, prawników. Prowadząc rekrutacje, widzimy, jak duży to problem.

Staramy się wypracować jakiś kompromis ze związkami zawodowymi. Mamy świadomość, że w obecnej sytuacji, biorąc pod uwagę chociażby rosnące koszty życia, konieczny byłby wzrost wynagrodzeń rzędu tysiąca złotych.

W skali całego urzędu i podległych mu jednostek taka podwyżka byłaby jednak niemożliwa do udźwignięcia. Sytuacja finansowa miasta po prostu na to nie pozwala.

Projekt budżetu Poznania na 2023 r. złożony. Miasto określa go jako najtrudniejszy w historii, bo będą niższe dochody i duże wydatki. Wzrośnie deficyt budżetowy?

Może się zdarzyć, że po raz pierwszy od wielu lat nie będziemy mieć nadwyżki budżetowej. Na szczęście, kończymy już kapitalny remont Poznania i w 2023 r. będziemy przede wszystkim oddawać realizowane obecnie inwestycje. Walczymy o to, by w tej trudnej dla miasta sytuacji finansowej sfinalizować rozpoczęte projekty i utrzymać te, na które udało się uzyskać dofinansowanie.

Wyzwaniem są dla nas przede wszystkim wydatki bieżące, w tym koszty utrzymania komunikacji publicznej w Poznaniu, które – z uwagi na wzrost cen energii i wynagrodzeń – wyraźnie poszły w górę.

Przy tak dużej skali remontów i utrudnień nie możemy podnosić cen biletów, by ten wzrost pokryć. Zrobiliśmy to dwa lata temu, w trudnym okresie pandemii, chyba jako jedyni z dużych polskich miast. Nie jesteśmy zatem pod ścianą, nie musimy tego robić teraz.

Równie trudną decyzją było rozszerzenie strefy płatnego parkowania i podwyżka opłat za parkowanie. Zrealizowaliśmy liczne projekty, które nie były obliczone na spektakularny efekt i przecinanie wstęg, tylko na poprawę komfortu życia mieszkańców.

Mówię tu m.in. o inwestycjach w ścieżki rowerowe, termomodernizację budynków, o nasadzeniach drzew, rozwoju terenów zielonych. Zakładam, że ta polityka, którą realizujemy już od wielu lat i która dała nam istotne wyróżnienie w rankingu samorządów „Rzeczpospolitej”, pozwoli nam przez ten wyjątkowo trudny rok 2023 przejść suchą stopą.

Mamy pewne rezerwy, które w razie potrzeby możemy uruchomić. Mówię tu m.in. o pieniądzach z ewentualnej sprzedaży Modertransu, komunalnej spółki produkującej tramwaje, z 30-procentowym udziałem w polskim rynku. Jest kilku zainteresowanych. Rozmowy trwają.

Niemal 690 mln zł miasto chce przeznaczyć na drogi oraz komunikację zbiorową. To więcej niż w tym roku?

Tak. Te wyższe wydatki dotyczą w szczególności transportu publicznego, ponieważ z wpływów z biletów jesteśmy w stanie sfinansować zaledwie 40 proc. kosztów jego funkcjonowania. Resztę musimy dołożyć z budżetu. Cały czas inwestujemy też w poprawę jakości i rozwój poznańskiej komunikacji zbiorowej. Unowocześniamy flotę i tabor, co przekłada się na wyższy komfort podróżowania. Zakupiliśmy 57 autobusów elektrycznych, 50 niskopodłogowych tramwajów.

Ostatni zakup to 25 autobusów wodorowych. Spore środki inwestujemy w remonty torowisk i sieci trakcyjnych. Poprzednie władze przeznaczały na ten cel ledwie 3 mln zł rocznie.

My wydajemy dziesięciokrotnie więcej. Komunikacja publiczna kosztuje nas ok. 500 mln złotych rocznie. Z uwagi na wzrost cen energii oraz podwyżki płac dla pracowników MPK, te koszty mogą być jeszcze wyższe.

A przecież oprócz komunikacji miejskiej, partycypujemy też w kosztach komunikacji międzygminnej, między innymi Poznańskiej Kolei Metropolitalnej. To bardzo ważny element całego systemu transportowego aglomeracji. Musimy mieszkańcom spod Poznania zapewnić alternatywę, jeśli zależy nam na zredukowaniu liczby samochodów wjeżdżających codziennie do miasta z okolicznych gmin.

Transport publiczny z jednej strony pozwala nam na zmniejszenie korków, a z drugiej – na poprawę jakości powietrza i ochronę klimatu. Podróżując samochodem, emitujemy do atmosfery bardzo dużo dwutlenku węgla. Inwestycje w transport publiczny są konieczne, by cywilizacyjne móc konkurować z miastami zachodnioeuropejskimi.

A na czym miasto będzie oszczędzać, gdzie ciąć wydatki?

Tak naprawdę oszczędzamy od momentu objęcia przeze mnie funkcji prezydenta w 2014 roku. Wychodzimy z założenia, że po siedmiu latach tłustych, nastąpi siedem lat chudych. Trzeba być zatem przygotowanym i gospodarować roztropnie pieniędzmi, także w czasie dobrej koniunktury. I my tak robiliśmy. Wymieniliśmy oświetlenie na energooszczędne. Przeprowadziliśmy termomodernizację wielu szkół i innych miejskich nieruchomości. Cały czas zachęcamy poznaniaków, spółdzielnie i wspólnoty mieszkaniowe do podobnych działań. Dzięki temu w ciągu ostatnich 15 lat zużycie węgla w Poznaniu spadło z około 800 tysięcy ton rocznie do około 400 tysięcy ton. Szukamy sposobów wprowadzenia większych oszczędności w zakresie zużycia prądu. Ogromne możliwości daje tu nasza instalacja termicznego przekształcania odpadów komunalnych, której budowa rozpoczęła się za czasów mojego poprzednika. Ta inwestycja kosztowała nas prawie miliard złotych. Ale daje określone korzyści. Rocznie instalacja wytwarza 100 tys. MWh energii elektrycznej, co stanowi aż dwie trzecie zapotrzebowania miasta. Dzięki spalarni niższe są też koszty gospodarki odpadowej – także dla mieszkańców, którzy płacą za odbiór śmieci mniej niż w innych miastach, bo 28 zł miesięcznie za osobę.

Sam Poznań sam nie będzie się zajmować dystrybucją węgla dla mieszkańców, zrobi to lokalna firma. Duże jest zapotrzebowanie mieszkańców na ten tani rządowy węgiel?

Nie tak duże, jak można by się było spodziewać. 60 proc. gospodarstw domowych w Poznaniu korzysta z ciepła systemowego dostarczanego przez Veolię. To ważne, by w tak strategicznych obszarach mieć profesjonalnych partnerów, którzy potrafią z wyprzedzeniem przewidywać sytuacje kryzysowe. Veolia już w marcu, zaraz po wybuchu wojny, rozpoczęła starania o zabezpieczenie dostaw węgla dla Poznania. Kupowali go po 280 dolarów za tonę.

Rząd płacił 370 dolarów za tonę węgla, który w dodatku się nie pali. Słyszeliśmy o wielu takich przypadkach, nic więc dziwnego, że zainteresowanie zakupem rządowego surowca jest niewielkie wśród poznaniaków, z natury pragmatycznych, zapobiegliwych i gospodarnych. Ci, którzy wiedzieli, że będą tego węgla potrzebować więcej, np. przedsiębiorcy, zabezpieczyli go sobie już wiosną.

Są oczywiście osoby starsze czy mniej zaradne i o nich naturalnie zadbamy. To zapotrzebowanie nie jest jednak duże, bo dzięki inwestycjom miasta i Veolii odsetek gospodarstw domowych opalanych węglem w ciągu 20 ostatnich lat zmniejszył się z 56 do zaledwie 10 proc.

We wtorek podał pan, że Poznań znalazł się w gronie najważniejszych europejskich miast, takich jak: Paryż, Rzym, Helsinki, Bruksela, Berlin czy Wilno, które podpisały memorandum o współpracy i wsparciu odbudowy aglomeracji Kijowa. Choć wojna w Ukrainie wciąż trwa, wiadomo już, co Poznań miałby robić w zakresie odbudowy Kijowa?

Zawsze uważałem, że dobre relacje z sąsiadami – z Niemcami, z Ukrainą – są bardzo istotne. Nie tylko dla Polski, ale również dla naszych miast.

Dlatego już dawno, na wiele lat przed wojną, rozpocząłem współpracę z Kijowem oraz Charkowem, które jest naszym miastem partnerskim. Latem zeszłego roku odwiedziłem je na zaproszenie burmistrza. Wielokrotnie byłem też w Kijowie, co pozwoliło mi nawiązać osobiste relacje z merem Ihorem Terechowem czy Witalijem Kliczką.

Teraz staram się ich wspierać i zabiegam o pomoc dla tych miast praktycznie na całym świecie. Podczas spotkania burmistrzów w Tajpej udało się np. zorganizować wsparcie finansowe Tajwanu na rzecz kilku miast ukraińskich.

Nie będę ukrywał, że zależy mi na tym, aby poznańskie firmy, w tym spółki komunalne – Grupa MTP, czyli Międzynarodowe Targi Poznańskie, czy Modertrans – ale też podmioty prywatne, mogły uczestniczyć w odbudowie Ukrainy, a w szczególności aglomeracji kijowskiej po zakończeniu działań wojennych.

To normalna praktyka na całym świecie. Politycy, czy to szczebla krajowego, czy lokalnego, starają się wspierać rodzime czy lokalne przedsiębiorstwa, ułatwiając im rozwój i możliwość ekspansji na rynkach zagranicznych. Nie widzę w tym nic niestosownego, tym bardziej że włożyliśmy naprawdę sporo energii w budowanie relacji z Ukrainą czy pomoc naszym sąsiadom teraz, gdy są w potrzebie.

Na pewno będę więc zabiegać o to, by poznańskie firmy mogły partycypować w odbudowie Ukrainy. Jestem przekonany, że będzie to coś podobnego do planu Marshalla uruchomionego przez USA w Europie po II wojnie światowej.

Wierzę w to, że na końcu sprawiedliwości stanie się zadość, a Rosja zapłaci gigantyczne odszkodowania za krzywdy, tragedie ludzkie i zniszczenia, których cały czas dokonuje.

Rok temu ósme miejsce, a teraz pierwsze, zajął Poznań w rankingu samorządów „Rzeczpospolitej” wśród miast na prawach powiatu. Pokazujemy te samorządy, które najlepiej dbają o swój zrównoważony rozwój. To trudne wyzwanie dla samorządów, najpierw w czasie pandemii Covid-19, a teraz kryzysu wywołanego wojną w Ukrainie?

Kryzys to zawsze problem, ale – jak mawiał Winston Churchill – także szansa. Sytuacje kryzysowe zmuszają nas czasem do podejmowania odważnych decyzji, które mogą być punktem wyjścia do pozytywnych zmian w mieście. Tak staram się do tego podchodzić.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Okiem samorządowca
Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy: Ten rząd traktuje samorządy po partnersku
Okiem samorządowca
Wojciech Szczurek, prezydent Gdyni: To była najtrudniejsza kadencja
Okiem samorządowca
Tadeusz Truskolaski: Pieniądze unijne to środki na inwestycje, a nie na konsumpcję
Okiem samorządowca
Prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz: Z pokorą podchodzę do wyborów
Okiem samorządowca
Hanna Zdanowska: Nie chcemy sięgać głębiej do kieszeni mieszkańców