Czy w Podkowie Leśnej nie zapomina się o infrastrukturze dla rowerzystów przy budowie i modernizacji dróg?
Niestety, w Podkowie Leśnej – przez to, że mamy układ urbanistyczny wpisany do rejestru zabytków i jest on niezmienny – nie jesteśmy w stanie wydzielić dodatkowych, dedykowanych dróg dla rowerzystów. Mamy za wąskie pasy drogowe.
Poszliśmy w stronę zmniejszenia prędkości dopuszczalnej na ulicach, pogodzenia potrzeb rowerzystów i użytkowników pojazdów mechanicznych na jezdniach. Wprowadzamy gdzie się da elementy bezpieczeństwa, jak sygnalizatory nadjeżdżającego auta, sugerowane pasy rowerowe, wysepki czy infrastrukturę towarzyszącą. Zbudowaliśmy wiaty zadaszone na stacjach przesiadkowych dla rowerów. Obiekty sportowe, jak pumptrack czy skatepark, urządzenia naprawy rowerów. Ta infrastruktura przez ostatnie kilka lat na pewno się polepszyła, ale nie jest to rozwiązanie modelowe, bo musi być dopasowane do ograniczeń, jakie tu mamy.
Na co miasto wyda 3 mln zł przyznane za najwyższy w Polsce poziom wyszczepienia mieszkańców na koronawirusa?
Cztery lata temu opracowaliśmy projekt budynku wielofunkcyjnego użyteczności publicznej. Takiego administracyjno-gospodarczego z archiwum. Teraz dyskutowaliśmy, co zrobić z wygraną. Być może przy małej modyfikacji tego projektu i dodatkowych środkach otworzylibyśmy centrum dzienne szeroko rozumianej profilaktyki postcovidowej, przeciwdziałania skutkom społecznym, gospodarczym i zdrowotnym. Z takim rozbudowanym elementem aktywizacji gospodarczej.
Pan też uważa, że samorządowcy powinni mocniej angażować się w politykę?
Myślę, że nie mają wyjścia.
Dlaczego?
Obecna formacja rządząca ma tendencję do wasalizacji wszystkiego, co niezależne i indywidualne, kierujące się innym niż linia partyjna interesem. Tendencję do rozmywania transparentności i ram równego dostępu do zasobów i ich redystrybucji. To, co się w Polsce dzieje, pozbawione jest jakichkolwiek ram czytelnych dla wszystkich. Zabiera się kompetencje, władztwo mieszkańcom przez ograniczanie samorządów, ogranicza się dochody. A jeśli ktoś nie będzie miał dochodów, nie będzie mógł w sposób pełny zaspokoić swoich potrzeb, będzie musiał „pójść po prośbie”. Stanie się wasalem lub niechcianym klientem, a wtedy rachunek za indywidualizm może być wysoki. Wszyscy widzą, że bez ram, jasnych kryteriów nie ma obiektywności w dzieleniu środków. Trwa proces degradacji państwa. Szczebel samorządowy się broni, ale administracja rządowa uległa pełnemu upolitycznieniu, sposób podejmowania decyzji i wpływania na decyzje administracyjne jest już skandaliczny. Samorządowcy, nawet gdyby nie chcieli, są zmuszeni do jasnego opowiedzenia się po stronie dobra wspólnot, które reprezentują.
Ta władza traktuje ich jak wrogów państwa. Znamy te schematy z przeszłości i ja nie chcę pogłębiania tej patologii. Większość moich koleżanek i kolegów też nie.
Jestem 50-latkiem i coś ze stanu wojennego pamiętam, ale tak ręcznego sterowania niektórymi sprawami jak teraz, to jeszcze nigdy w Polsce nie było.
Wybory samorządowe wiosną 2024 r. to dobry pomysł?
Kadencja samorządów i tak została wydłużona do pięciu lat. Z uwagi na dynamikę, popadanie w rutynę, zmęczenie majstrowaniem z wydłużaniem kadencji jest niekorzystne. Obecne manipulowanie w ordynacji czy zmienianie dat ma czysto polityczny wymiar. To się nie broni merytorycznie, dlatego z uwagi na stabilność i zaufanie do państwa należy to oceniać jako złe.
Nie wiem, czym to się skończy. Później może się okazać, że obecna partia rządząca – gdyby wygrała kolejne wybory – nagle stwierdzi: daliśmy w ostatniej kadencji samorządom sześć lat, to teraz następnym skróćmy kadencję do czterech. To kompletny brak stabilizacji. Wybory samorządowe są najtrudniejsze ze wszystkich organizowanych głosowań. Najtrudniejsze dla samorządów pod względem organizacyjnym i zaangażowania własnych zasobów.
Myślę, że można by je było pogodzić, albo w krótkim czasie skoordynować, z innymi wyborami. Pamiętajmy, że wiosną 2024 r. są wybory do europarlamentu.
Wtedy się okaże, że okręgi wyborcze się nie pokrywają w jednych i drugich wyborach, i że mamy połowę 2024 r. albo jesień. To ogromnie długa kadencja.
A sam pan będzie walczył o kolejną kadencję w samorządzie?
Dopóki nie będzie terminu wyborów, nie będę o tym myślał. Myślenie o kampanii wyborczej powoduje pewne rozprężenie, zwłaszcza gdy podejmuje się decyzję o niekandydowaniu. A nie chciałbym zwalniać obrotów.