To powoduje, że rosną ceny dla mieszkańców i dramatycznie zmienia się sytuacja operatora, który ciepło dostarcza, czyli komunalnej spółki. Istnieje poważne ryzyko, że koszty pozyskania ciepła, które są rynkowe, i koszty zbywania tego ciepła, które są regulowane, spowodują poważne niedobory w finansach spółek komunalnych.
Coraz głośniej mówi się o zmianie terminu wyborów samorządowych z jesieni 2023 r. na wiosnę 2024 r. Pana zdaniem, jako wieloletniego samorządowca, to dobry ruch, czy jednak niekoniecznie?
Taki ruch na koniec kadencji, w mojej ocenie, podważa zaufanie obywateli do władzy publicznej. Kalendarz wyborczy jest częścią mechanizmu demokratycznego dotyczącego aktu wyborczego, czyli demokracji – naszego przekonania, że każdy mieszkaniec może mieć wpływ na to, jak wygląda jego władza, nie tylko na poziomie krajowym, ale też w wymiarze lokalnym. I taka decyzja na koniec kadencji wyraźnie zaufanie podważa.
Oczywiście, można ekspercko prowadzić dyskusję, czy termin wyborów wiosennych jest lepszy od terminu jesiennego. Jednak gdyby tego typu przesłanki legły u podstaw rozmowy, to ona powinna być prowadzona na początku kadencji.
A mamy do czynienia ze zmianą ustrojową, bo po raz pierwszy samorząd ma tak długą kadencję – pięcioletnią – a od początku było widać, że termin wyborów będzie zbieżny i bliski wyborów parlamentarnych. I wtedy można było to rozstrzygnąć.
Wtedy to rozstrzygnięcie byłoby oceniane wyłącznie w ramach poprawności ustrojowej. A dziś rodzi poważny niepokój co do politycznych przesłanek kreowania tego typu decyzji.
Zwłaszcza że na wiosnę 2024 r. będą też wybory do europarlamentu.
A wtedy też mogłoby się zrodzić przekonanie, że wybory samorządowe należy znowu przesunąć. Wydaje mi się, że powinniśmy budować zaufanie wokół instytucji demokratycznych, a do tego jest wymagane przestrzeganie reguł.
Niedawno został pan wybrany na nowego prezesa Obszaru Metropolitalnego Gdańsk- Gdynia-Sopot i już zapowiedział pan, że będzie zabiegać o ustawę metropolitalną dla Pomorza. Dlaczego ona jest ważna?
Mamy dobre doświadczenie we współpracy metropolitalnej. Robimy to od lat w różnych formułach. Mamy stowarzyszenie, które jest takim integratorem działania, a przede wszystkim jest znakomitą płaszczyzną dialogu między wszystkimi gminami – i tymi najmniejszymi, i tymi największymi z naszego obszaru metropolitalnego.
Potrzebujemy tej ustawy, bo w ślad za nią – tak jak w przypadku metropolii śląskiej – idą środki finansowe na integrację komunikacji. Szczególnie w takich czasach jak dziś te pieniądze są niezbędne, żeby tworzyć lepszą, przyjaźniejszą, przystępniejszą finansowo ofertę komunikacji miejskiej.
Jeżeli nasi mieszkańcy, stając za każdym razem przed dylematem tankowania do swojego samochodu, będą wybierać komunikację miejską, to ona musi być przystępna, atrakcyjna i dobrze zorganizowana. A związek komunikacyjny jest bardzo sprawnym narzędziem do tego, by to wspierać, i daje dodatkowe dochody, które by pomogły w tym, by tę wartość zaoferować, a jednocześnie będzie wyższym poziomem organizacji i współpracy.
W tym roku, po dwóch latach przerwy, w tradycyjnej formie wraca Open’er. Wybiera się pan na koncerty?
Wpadnę, choć nie należę do pokolenia, dla którego dedykowana jest ta muzyka. Open’er to gigantyczne wyzwanie organizacyjne, logistyczne, ale też doświadczenie społeczne, pewna forma bycia ze sobą. Na pewno pojawię się na Open’erze i coś sobie wybiorę do posłuchania, ale to nie jest dla mnie najważniejsze z perspektywy gospodarza tego miasta.