Tadeusz Truskolaski: Premier podaje dane, które mu pasują

Budżet na 2020 rok oceniam jako bardzo trudny, ale już za dwa lata będziemy go wspominać z rozrzewnieniem – mówi Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku i prezes Unii Metropolii Polskich.

Publikacja: 24.11.2019 13:31

Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku od 2006 roku. W marcu wybrany na prezesa
Unii Metropolii

Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku od 2006 roku. W marcu wybrany na prezesa Unii Metropolii Polskich, skupiającej 12 największych polskich miast

Foto: mat.pras.

Premier Mateusz Morawiecki zaapelował do samorządowców, by szukali oszczędności u siebie. Co pan na to?

Gdy wspomniałem o tym w urzędzie, to nieomal do płaczu doprowadziłem panią skarbnik. Jak mi mówiła, wszystkie kontrole wykazują nadmierne obciążenie naszych urzędników, szczególnie z dziedziny rachunkowości i finansów. Musimy realizować coraz więcej zadań, na przykład związanych z tzw. ustawą śmieciową. To są ogromne obowiązki. Pewnie drobne rezerwy można by znaleźć.

Usłyszałem od premiera, że kocha samorządy. Trudno w tę miłość uwierzyć. Premier podaje tylko te dane, które mu pasują.

Powiedział, że samorządy zyskały 20 miliardów złotych. Z danych Ministerstwa Finansów i z analiz, które mamy wynika, że zyskały nieco ponad 15 miliardów. W tym samym czasie wydatki wzrosły o 19 miliardów złotych. Premier chyba pomylił wydatki z dochodami. To brak szacunku.

""

mat.pras.

regiony.rp.pl

A co pan sądzi o exposé? O samorządach było w nim niewiele.

Niewiele i jednostronnie. Tylko tyle, że samorządy mają się dobrze i to zasługa rządu. A to nieprawda. Sytuacja staje się wręcz dramatyczna. Tylko w miastach Unii Metropolii Polskich zadłużenie wzrosło o 3,6 mld złotych. Na koniec roku 2020 w tych 12 miastach będzie wynosiło ponad 26,6 mld. Przy łącznych budżetach sięgających 56 mld. To już prawie 50 proc. To jest zły trend.

CZYTAJ TAKŻE: Samorząd nie jest wrogiem

Skąd to rosnące zadłużenie?

W naszych budżetach są zapisane środki na wypłatę świadczeń z 500+. W przypadku Białegostoku jest to 255,4 mln zł. Zdjęcie ich z dochodów oznacza, że wskaźnik natychmiast szybuje w górę. To jest zwykłe zaklinanie rzeczywistości. To mamienie społeczeństwa, że jest dobrze, gdy jest źle. A będzie tragicznie.

Spodziewał się pan w exposé nowego otwarcia?

Nie, nie spodziewałem się niczego. Nie było wcześniej żadnego sygnału, który by na to wskazywał. Byłem na Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, gdy ministrem finansów był jeszcze Marian Banaś. Nie padły żadne nowe fakty. W maju podpisaliśmy jako szefowie sześciu samorządowych korporacji list do premiera Mateusza Morawieckiego z prośbą o spotkanie. Nie było żadnej odpowiedzi. PiS samorządy zwyczajnie ignoruje. Stąd nasza kolejna konferencja prasowa, przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Prosiliśmy premiera o spotkanie. Być może jest źle poinformowany, chcemy mu otworzyć oczy. Tylko w Białymstoku – rok do roku – wydatki na oświatę wzrosły o 165 mln złotych, do 800 mln zł. To niesamowite obciążenie. A rządowe zmiany podatkowe oznaczają mniejsze wpływy do budżetu miasta. Z podatku PIT dochody bęąd wyższe tylko o 6 mln zł. A wzrost płacy minimalnej to wzrost o 7 mln złotych… wydatków. Energia – wzrost o 42 proc. Te obciążenia rosną lawinowo, przychody tylko symbolicznie. Trochę będziemy się ratować podwyżkami. O kilka procent będzie rósł podatek od nieruchomości. To są właśnie fakty, z tym się nie da dyskutować. To nie jest jednostronne. Ja podaję zarówno stronę przychodową, jak i dochodową.

""

mat.pras.

regiony.rp.pl

Mówił pan niedawno, że projekt budżetu miasta to „budżet przeżycia”. Dlaczego?

Bo musieliśmy redukować wydatki na takie dziedziny jak sport. Z 11 do 3 mln złotych. O 60 proc. spadły wydatki na promocję i uroczystości miejskie. Została tylko symboliczna kwota. Dzwonią organizacje pozarządowe. Dzwoni do mnie prezes znanego w Białymstoku stowarzyszenia Droga, zajmującego się pomocą bezdomnym. Mówi mi, że ucięliście nam środki. A ja na to, mówię – drogi Edwardzie, nie ma już z czego dołożyć. Ale to nie jest najgorsze. Najgorsze jest to, że kolejny budżet będzie gorszy, a kolejne jeszcze gorsze. Dlatego, że wydatki nie będą maleć. A dochody będą, zmniejszy się finansowanie z UE. Inwestycje już są mniejsze o 150 milionów złotych. Ale dotacje z UE to ciągle przyzwoite 207 mln złotych. W kolejnym roku będą pewnie o 100 mln zł mniejsze. Maleje też nadwyżka operacyjna. Budżet na 2020 rok oceniam jako bardzo trudny, ale już za dwa lata będziemy go wspominać z rozrzewnieniem.

Senat coś tu zmieni? Są tam samorządowcy, mają plany legislacyjne, i nie tylko.

Na pewno będzie większy zakres możliwości działania. Dzięki wysłuchaniom obywatelskim w Senacie „złapiemy samorządowy oddech”. W warstwie symbolicznej, dyskusyjnej, komunikacyjnej i przekazu informacji. Ale jeśli chodzi o realne decyzje, to jest mała szansa, że coś się zmieni. Chyba że upomni się o to społeczeństwo. Konsekwencje zmian socjalnych PiS traktowane były do tej pory jako coś wirtualnego. No tak, dochody spadają, no tak, macie trudno, ale mnie to nie dotyka – takie było nastawienie. Teraz może dotknąć.

CZYTAJ TAKŻE: Senatorowie będą się upominać o budżety lokalne

W jakim sensie?

Na początek dotknie to członków szeroko pojętych klubów sportowych, organizacji, stowarzyszeń. Ale też mieszkańców, którzy będą musieli np. dłużej czekać na nową drogę. 150 mln złotych mniej na inwestycje to właśnie te elementy. Nowe inwestycje, na które czekają mieszkańcy – albo ich nie będzie albo będą z opóźnieniem ok. 2–3-letnim.

Będzie pan apelował do nich o cierpliwość i zrozumienie sytuacji?

Nie, będę pokazywał twarde fakty. I jeśli mam o coś apelować to o to, by mieszkańcy docierali do swoich przedstawicieli, posłów, których wybrali z opcji rządzącej. By wyjaśniali, że samorząd jest ważny. I że to, co mówi rząd, to jest mieszanka półprawd czy wręcz nieprawdy.

A temat bezpieczeństwa w ruchu drogowym w exposé? To chyba ważne dla samorządowców i miast?

Zgoda, to temat ważny. My pracujemy w zespołach, wspólnie z policją. Tego nie odbieram negatywnie, oczywiście bezpieczeństwo jest ważne. W Białymstoku każda decyzja w tym zakresie jest wypracowana w specjalnym zespole. Problemy rozwiązujemy systemowo. Sam nie interweniuję, by coś zmieniać. Bezpieczeństwo jest najważniejsze i nie ulegamy sugestiom, by np. zwiększać dozwoloną prędkość. Bezpieczeństwo jest na pierwszym miejscu.

A czy ograniczenia budżetowe będą wpływać na skuteczność w przyciąganiu inwestorów do miasta?

Raczej niepewność będzie na to wpływać. Poziom inwestycji, który już mamy, jest wysoki. Czasami nawet była irytacja, że robimy za dużo. Bo remonty przeszkadzają w codziennym życiu. Mamy uzbrojone tereny inwestycyjne, strefa ekonomiczna bardzo dobrze się rozwija. Teraz może być o tyle trudniej, że nawet prezes PiS Jarosław Kaczyński wspomniał o spowolnieniu gospodarczym. Na to przede wszystkim pierwsi reagują przedsiębiorcy. My jednak mamy dwóch, nawet trzech bardzo dużych inwestorów, którzy są na poziomie pozwoleń na budowę centrów BPO (Business Process Outsourcing). Co do samej strefy, to niestety, możemy spodziewać się spowolnienia, jeśli chodzi o nowe decyzje. Nowa substancja przemysłowa – będzie o nią coraz trudniej.

CZYTAJ TAKŻE: Tysiąc gmin nie ma pieniędzy na bieżące wydatki

A jak podsumowuje pan pierwsze zmiany w Unii Metropolii Polskich, której w kwietniu został pan szefem?

Na pewno jesteśmy bardziej widoczni. Tu nie ma żadnej wątpliwości. Zdynamizowaliśmy prace zarządu, spotykamy się raz na miesiąc, a nie raz na pół roku. Poszerzyliśmy współpracę, podpisaliśmy umowę z Górnośląskim Związkiem Metropolitalnym. Mamy akcesy z Kielc i Zielonej Góry. Jestem członkiem zarządu Związku Miast Polskich. Jest więc kontakt i koordynacja działań. Stąd wspólna konferencja prasowa. Uczestniczyłem w zjazdach Związku Powiatów Polskich i Związku Gmin Wiejskich RP. Chcemy lepszej koordynacji różnych korporacji samorządowych, tak by wszyscy samorządowcy mówili jednym głosem. To się powoli dzieje. Pomału przebijamy się do ogólnopolskiej świadomości.

Stąd czwartkowa konferencja?

Też. Wyborcy, obywatele mogą nie wiedzieć o tym, co robi Unia Metropolii Polskich. TVP dostaje 1,2 miliarda złotych na swój przekaz. My jako UMP mamy milion złotych budżetu. Zakres możliwości finansowych jest bardzo mały, a chcemy służyć mieszkańcom jak najlepiej. To wszystko nie jest łatwe, ale trzeba ten edukacyjny proces prowadzić. Będziemy to robić jak najczęściej i wspólnie. Chociaż zebranie prezesów wszystkich sześciu korporacji samorządowych nie jest łatwe.

Będziemy mówić prawdę, pozytywne przykłady też będą podawane. Ale jest ich niewiele.

A co pan sądzi o starcie prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka w prawyborach w PO?

To fighter. Będzie się upominał w tych prawyborach o sprawy samorządowe. Leży mu to wszystko na sercu i mówi bez ogródek. A 14 grudnia przekonamy się, czy nie został wystawiony na przysłowiowego „zająca”.

Premier Mateusz Morawiecki zaapelował do samorządowców, by szukali oszczędności u siebie. Co pan na to?

Gdy wspomniałem o tym w urzędzie, to nieomal do płaczu doprowadziłem panią skarbnik. Jak mi mówiła, wszystkie kontrole wykazują nadmierne obciążenie naszych urzędników, szczególnie z dziedziny rachunkowości i finansów. Musimy realizować coraz więcej zadań, na przykład związanych z tzw. ustawą śmieciową. To są ogromne obowiązki. Pewnie drobne rezerwy można by znaleźć.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dyskusje
Jerzy Buzek: Zohydzanie Polakom Zielonego Ładu to cynizm
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Dyskusje
10 tys. zł za krótki film. Startuje 9. edycja konkursu #63sekundy
Dyskusje
Zygmunt Berdychowski: Potrzebne jest nowe otwarcie
Dyskusje
25 lat samorządu województw. Co się udało, co przyniesie przyszłość?
Dyskusje
Prezydent Lublina: Robimy to, co do nas należy