Raz do roku podsumowujemy nasze działania z mieszkańcami, w podziale na rejony gminy. Radni i ja mówimy o tym, co zostało zrobione, przedstawiamy plany na następny rok i pytamy mieszkańców o ich oczekiwania związane z poprawą stanu gminy. Nie jest to wielka filozofia, bo zwykle nasze potrzeby są podobne jak w innych gminach tej wielkości. Mamy mnóstwo dróg do zrobienia, chodników, ścieżek rowerowych itp. W tym roku skupiliśmy się na infrastrukturze społecznej. Rewitalizujemy park, robimy tężnie, gdzie można popijać wodę termalną, robimy place zabaw, punkty miejskiej rekreacji itp. Rozpoczynamy też projekt budowy Centrum Usług Społecznych dla osób niesamodzielnych, które wymagają opieki osoby trzeciej.
Skąd macie na to pieniądze?
Silnikiem zasilającym nasz budżet są firmy, które zaczęły tu działać przez ostatnich 30 lat. Wpływy z podatków pozwalają nam realizować nasze podstawowe potrzeby, ale oczywiście potrzeb jest zawsze więcej niż pieniędzy w budżecie. Dlatego bardzo aktywnie sięgamy po różnego rodzaju zewnętrze źródła finansowania – dotacje unijne, wsparcie z budżetu państwa, wszelkich funduszy. Ale mamy z tym problem. Bo wszyscy mówią: „Mszczonów jakoś sobie poradzi” i spychają nas na koniec kolejki.
CZYTAJ TAKŻE: Wojciech Szczurek: Wybory prezydenckie latem przyszłego roku
Może padliście ofiarą własnego sukcesu?
Nie w tym rzecz, problem leży w systemie finansowania samorządów. Weźmy choćby „janosikowe”, które moim zdaniem jest zbyt wysokie, zbyt dużo zabiera gminom, które tworzą miejsca pracy. A nasz sukces polega na tym, że jesteśmy małą gminą z dużą determinacją. U nas praktycznie żadne pieniądze się nie zmarnowały dzięki ciągłości władzy przez 30 lat. Mieliśmy to szczęście, że burmistrzem jest jedna osoba, a jeśli chodzi o radę, to choć jej skład oczywiście zmienił się na przestrzeni tych lat, to utrzymał się jej główny trzon. Dzięki temu mamy tzw. pamięć organizacji i możemy konsekwentnie realizować nakreślony plan i cele, jakie chcemy osiągnąć.