Rz: Arka wywalczyła awans do ekstraklasy po pięciu latach. Czy jednak nie za długo trwała ta kwarantanna w I lidze?
Wojciech Pertkiewicz: Za mojej trwającej od czterech lat kadencji zakończyliśmy sezon na miejscu piątym, czwartym, dziesiątym, a teraz awansowaliśmy do ekstraklasy. Dwa razy byliśmy już więc tuż za zakrętem. Szczególnie w 2014 roku wydawało się, że mamy niezły zespół, potwierdzały to przez pewien czas wyniki, bo w rundzie wiosennej znaleźliśmy się na krótko na drugim miejscu. Coś się posypało, nie udało się, trudno. Wtedy zmieniliśmy strategię, mocno przetasowaliśmy zespół z założeniem pewnej konsekwencji. Kiedy w ubiegłym roku nam nie szło, mieliśmy słabszą serię, nie zrobiło się nam miękko w kolanach, tylko trwaliśmy przy swoim. Dyrektor sportowy Edward Klejndinst powtarzał wówczas, że w najgorszych meczach gramy poniżej tego, co umiemy, ale bywało, że powyżej w tych, które wygrywaliśmy. W końcu się ustabilizowaliśmy i teraz byliśmy wiodącą drużyną w I lidze.
Arka jak na zespół pierwszoligowy ma bardzo interesujący pion szkoleniowy. Skąd wpadł pan na pomysł, by zatrudnić Edwarda Klejndinsta, byłego współpracownika polskich selekcjonerów Janusza Wójcika, Jerzego Engela i Pawła Janasa?
Pan Edward przyszedł do nas w trakcie rundy jesiennej poprzedniego sezonu. Mieliśmy wtedy rozczarowujące wyniki. W związku z dużymi zmianami można było się spodziewać trudnego początku, ale nie przypuszczaliśmy, że będzie tak źle. Potrzebowaliśmy impulsu, rozsądnego i rzeczowego spojrzenia na naszą sytuację i od tego momentu idziemy w dobrą stronę. Polecił nam go Michał Globisz, który wcześniej był naszym dyrektorem sportowym, ale ze względu na ciężką chorobę (byłemu szkoleniowcowi polskich reprezentacji młodzieżowych groziła utrata wzroku – przyp. O.K.) nie mógł pełnić tej funkcji. Krótka rozmowa wystarczyła, bo nasze wizje na rozwój okazały się spójne.
Michał Globisz pracuje w klubie, jest członkiem rady nadzorczej. Jak sobie radzi po chorobie?