Fachowcy otwierają tę listę zarówno na świecie, jak i w Polsce, gdzie odsetek firm narzekających na niedobór odpowiednich kandydatów do pracy wzrósł w zeszłym roku do 41 proc. (z 33 proc. rok wcześniej).
Prawie połowa z tych pracodawców twierdzi, że największym wyzwaniem jest brak twardych, a konkretnie technicznych umiejętności u kandydatów do pracy. Takich umiejętności nie da się pozyskać z podręcznika albo podczas oglądania filmów, które w niektórych szkołach zawodowych i technikach do niedawna zastępowały praktyczne zajęcia w nowoczesnych halach produkcyjnych. W przeciwieństwie do wielu kierunków studiów, gdzie wystarczy salka wykładowa i prowadzący zajęcia, przygotowanie poszukiwanego dzisiaj fachowca wymaga czasu i niemałych pieniędzy. Choćby na wyposażenie nowoczesnych warsztatów. Te przyszkolne, ze sprzętem pamiętającym niekiedy czasy PRL, niewiele mają wspólnego z szybko rozwijającym się przemysłem, który w ostatnich latach napędzały w Polsce inwestycje, w dużej mierze zagraniczne. Rosnący popyt na wykwalifikowanych pracowników fizycznych zarówno ze strony zachodnich inwestorów, jak również krajowych przedsiębiorców sprawił, że firmy coraz mocniej odczuwają skutki zaniedbań i zapaści szkolnictwa zawodowego w latach 90. XX wieku. Tym bardziej że doszedł do tego efekt migracji zarobkowych fachowców, którzy wybierali cztero–pięciokrotnie wyższe stawki na zachodzie Europy i w Skandynawii.