Rz: Co w szkółce piłkarskiej robi człowiek, który jako jeden z nielicznych białych sprinterów pokonał 200 m w czasie krótszym niż 20 sekund?
Marcin Urbaś: Prowadzę zajęcia motoryczne. Akademię założyłem dwa lata temu razem z dwoma kolegami: byłym kajakarzem Arkadiuszem Mąkiną i byłym piłkarzem ekstraklasy Damianem Sewerynem. Chcieliśmy zrobić szkółkę inną niż wszystkie. Taką, która będzie uczyła nie tylko technik piłkarskich, ale także prawidłowego poruszania się po boisku. Jesteśmy jedyną akademią w Polsce, która zajmuje się wszechstronnym rozwojem dzieci już od czwartego, piątego roku życia.
Sprinter, piłkarz i kajakarz – taka kombinacja doświadczeń z różnych dyscyplin to przepis na sukces?
Za wcześnie, by o tym mówić, bo jesteśmy młodą akademią. Ale faktycznie rozwijamy się dynamicznie. Przybywa lokalizacji, w których trenujemy, i dzieci, które obejmujemy opieką – jest ich już ponad 400. Nabory robimy na razie do 12. roku życia, bo uważamy, że starsze dzieci mogłyby mieć problemy motoryczne, a nauczanie prawidłowych zachowań to proces długotrwały. Docelowo planujemy jednak szkolić zawodników do wieku 18–19 lat. Dzieci, które u nas trenują, mają zajęcia w wielu lokalizacjach, blisko swojego miejsca zamieszkania, a nasze reprezentacje korzystają z boiska, które dzierżawimy od miasta. Rodzice mają do nas zaufanie, bo proponujemy formę szkolenia, jakiej nie było dotychczas na rynku. Myślę, że zmierzamy we właściwym kierunku.
Lubi pan pracować z dziećmi?