Samorządy muszą się dzisiaj napracować, by jutro korzystać z dobrego finansowania

O wyzwaniach dla samorządności mówi Jerzy Buzek, były premier i przewodniczący kapituły rankingu.

Publikacja: 15.07.2014 01:35

Rz: Zgadza się pan z coraz częstszymi opiniami, ?że konieczna jest gruntowna reforma samorządności ?w Polsce?

Jerzy Buzek: Głęboką reformę i zmiany przeprowadziliśmy w latach 90. Pierwsza reforma miała miejsce w 1990 r., druga ?– w 1998 r. Zdecydowana większość ekspertów uważa, że reformy te należą do najbardziej udanych w polskiej transformacji. Tak więc na pewno zasadnicza zmiana nie jest dzisiaj ani potrzebna, ani oczekiwana. Ale każdej reformy dokonanej 10 czy 20 lat temu trzeba doglądać i trzeba ją korygować.

Co należy skorygować?

Problemy, które narosły przez lata działania gmin, powiatów i regionów. Chodzi na przykład o konieczność podniesienia profesjonalizmu pracowników, powszechność konkursów czy stabilność zatrudnienia. To bardzo istotne dla realizacji długofalowych strategii ?oraz odpolitycznienia samorządów. Warto też szerzej wprowadzać nowoczesne narzędzia zarządzania. Właściwym kierunkiem byłoby również uspołecznienie samorządów, włączenie instytucji obywatelskich w działania na poziomie samorządowym. Samorząd terytorialny powinien być partnerem wsłuchanym w potrzeby mieszkańców i przedsiębiorców, powinien być otwarty na ich inicjatywy. I wreszcie należałoby stworzyć instytucjonalne zachęty do różnego rodzaju współpracy między samorządami.

Dziś często samorządy postrzegane są, z różnych przyczyn, jako lokalny, ale jednak kolejny szczebel władzy centralnej.

Bardzo źle, że tak się dzieje, bo istotą samorządu terytorialnego jest powierzenie zarządu sprawami publicznymi samym zainteresowanym, czyli wspólnocie obywateli. Dzięki rozwojowi samorządności odeszliśmy od hierarchicznej budowy państwa. Poszczególne poziomy samorządu nie są szczeblami hierarchicznej struktury, lecz niezależnymi wspólnotami, które posiadają osobowość prawną, własne zadania i środki na ich realizację oraz samodzielność w formułowaniu celów rozwoju.

A co z postępującym zurzędniczeniem samorządów?

Sprawna obsługa urzędnicza jest obywatelom bardzo potrzebna. Jednocześnie, jak wspomniałem, samorząd terytorialny to nie tylko władze czy urząd, ale przede wszystkim sami obywatele. Przywództwo wymaga więc stałego kontaktu z ludźmi. Choć nie wszyscy są aktywni publicznie, to z pewnością wszyscy chcą być na bieżąco informowani o zamiarach władz samorządowych. Zaś 20–30 proc. najbardziej aktywnych ?obywateli jest gotowych współtworzyć strategie, bezpośrednio wpływać na konkretne decyzje.

A co mogłoby poprawić zaangażowanie obywateli w życie samorządów?

Tym, co zawsze aktywizuje społeczność lokalną, jest przede wszystkim jawność. Wierzę głęboko, że pełna przejrzystość działania władz samorządowych wzmocni obywatelską odpowiedzialność mieszkańców. Ludzie jeszcze silniej będą odbierać miasto, teren wiejski czy powiat jako rzeczywiście swoje, utożsamiać się z nimi. Warto też trochę energii włożyć w edukację mieszkańców, aby zapobiegać populizmowi.

Jak mogłoby to wyglądać ?w praktyce?

Na pewno ważną rolę, zarówno edukacyjną, jak i aktywizującą, może odegrać wprowadzenie tzw. budżetu obywatelskiego. Może warto rozważyć nałożenie na gminy obowiązku wprowadzenia takiego budżetu.

Wracając do problemów...

Przed władzą samorządową pojawia się przede wszystkim pytanie, jak finansować dalszy rozwój i dbać o tworzenie miejsc pracy, gdy zaczną kończyć się unijne pieniądze. Dotyczy to zwłaszcza przyszłości samorządów wojewódzkich. W przypadku powiatów problem finansowy istniał od początku.

Dlaczego kładzie pan nacisk na powiaty, a nie na przykład na biedne gminy?

Na każdym poziomie samorządu należy tak inwestować unijne środki, aby każdy zrealizowany projekt uruchamiał fundusze dla następnych projektów, tak jak stojące pionowo przy sobie kostki domina, przewracając się, wprawiają w ruch następne. Dotąd nie myśleliśmy w ten sposób ani w wymiarze samorządowym, ani krajowym. Wydawaliśmy pieniądze z zewnątrz tak, jakby zawsze miały do nas płynąć. Trzeba radykalnie zmienić to podejście.

Co do powiatów, rzeczywiście były niedofinansowane od początku. Aby to zmienić, rząd, którym kierowałem, podjął decyzję o decentralizacji finansów publicznych – likwidacji centralnych funduszy, agencji.

Co zatem poszło nie tak?

Niestety, weto prezydenckie zatrzymało reformę. A to powiaty właśnie, przy liczbie mieszkańców od kilkudziesięciu do stu kilkudziesięciu tysięcy, mogły być najbardziej proinnowacyjną częścią naszego systemu zarządzania państwem. Oczywiście pod warunkiem, że uruchomi się w nich złoty trójkąt rozwoju: przedsiębiorcy, nauka, władze publiczne – zjednoczeni w jednym celu. Doświadczenia europejskie jednoznacznie na to wskazują. To była droga krajów skandynawskich czy Ameryki do szybkiego rozwoju.

Na razie w kraju podnoszone są argumenty, że powiaty należy zlikwidować.

Powiaty były w Polsce od zawsze. Do reformy z 1998 r. ich rolę odgrywały podporządkowane wojewodom urzędy rejonowe. Zajmowały się one ważnymi dla obywateli sprawami. Większość z nich załatwiały poprzez wydawanie decyzji administracyjnych. Nie można było tych kompetencji przenieść ani do gmin, ani do województwa, mimo że tych ostatnich było aż 49. Powołując, a precyzyjniej mówiąc, reaktywując powiaty, dodaliśmy tylko tym urzędom obudowę samorządową, obywatelską. Pamiętajmy, że zlikwidowaliśmy przy okazji aż 33 urzędy wojewódzkie, te najbardziej wówczas „zurzędniczałe" struktury, i wprowadziliśmy tylko 16 nowych regionów. Trudno sobie wyobrazić, że nagle zlikwidujemy ten pośredni szczebel wykonywania zadań między województwem a gminą. Nie widzę ku temu żadnych powodów.

Jakie inne korzyści czerpią obywatele z istnienia powiatów?

Chodzi chociażby o elementarną dostępność wielu usług. Warto zapoznać się z tym, co na ten temat pisał śp. Michał Kulesza. Nie mniej ważna jest lokalna tożsamość. Ludzie utożsamiają się przecież z miastami powiatowymi, w których, lub w pobliżu których, mieszkają. To właśnie takie miasta jak Tarnowskie Góry, Łęczyca, Gniezno, Żywiec czy Kamień Pomorski są dla mieszkańców symbolem małej ojczyzny. Identyfikujemy się poprzez powiaty, ale oczywiście trzeba usprawnić ich działanie, wyposażyć je w odpowiednie narzędzia.

Na problemy finansowe uskarżają się jednak wszystkie rodzaje samorządów. Czy powinny dostawać więcej pieniędzy, czy należy poszukać oszczędności wewnątrz systemu?

Sytuacja finansów publicznych jest napięta, trudno więc liczyć na znaczące dofinansowanie. ?W tej sytuacji samorządy muszą absolutnie postawić na lokalną i regionalną przedsiębiorczość. Kluczowe staje się takie wykorzystanie środków unijnych, by były źródłem dochodów samorządów na następne dziesięciolecia. Bez tej możliwości, a więc bez uzyskiwania wpływów z podatków od własnych przedsiębiorców, trudno będzie zapewnić finansowanie i rozwój naszych gmin, powiatów i województw, trudno liczyć na przyszły rozwój kraju. Trzeba się dzisiaj mocno napracować, aby jutro korzystać z dobrego finansowania. To jest największe wyzwanie, jakie stoi przed polskimi samorządami.

Samorządy podkreślają, ?że rząd wymaga od nich coraz więcej, ale nie finansuje zlecanych zadań.

Trzeba przeprowadzić dokładną, rzetelną i przejrzystą analizę, jak dzisiaj wygląda to finansowanie. Warto też popatrzeć na efektywność działań samorządu terytorialnego. Władza publiczna to przecież nie tylko ministerstwa i urzędy centralne, władza publiczna to także gminy, powiaty i województwa. Wspólnie ponosimy odpowiedzialność za sytuację w kraju, dlatego powinniśmy sprawiedliwie podzielić się finansami. Z generalnej oceny wynika jednak, że część zadań zlecanych samorządom jest istotnie niedofinansowana.

Mówi pan o pobudzeniu przedsiębiorczości, ale zwykle jedna gmina w pojedynkę nie jest w stanie tego zrobić. Potrzebna jest współpraca.

Brak współpracy to rzeczywiście słabość wielu samorządów. Tam, gdzie dobrze działa współpraca, zwłaszcza między gminami a powiatem, udaje się osiągać naprawdę dobre rezultaty rozwojowe. Widać tam postęp przede wszystkim w tworzeniu regionalnej przedsiębiorczości. Takich zachowań brakuje nam w większej skali. Trzeba się zastanowić, czy poprzez korektę ustawową można usprawnić współpracę.

Wiele zapewne zależy od lokalnego przywódcy. Czy pana zdaniem powinien on być, wzorem prezydenta kraju, wybierany tylko na dwie kadencje?

Takie rozwiązanie wydaje się niecelowe. W wielu miejscach, zwłaszcza na poziomie gmin wiejskich czy małych miast, może praktycznie zabraknąć kandydatów, którzy byliby w stanie dobrze poprowadzić samorząd. Tu jednak są potrzebne specyficzne, dość rzadkie predyspozycje i uzdolnienia. Proszę zauważyć, że kraje, które praktykują samorządność od pokoleń, nie wprowadzają takich rozwiązań. Dwukadencyjność mogłaby doprowadzić do obniżenia standardów i sprawności działania samorządów.

Rz: Zgadza się pan z coraz częstszymi opiniami, ?że konieczna jest gruntowna reforma samorządności ?w Polsce?

Jerzy Buzek: Głęboką reformę i zmiany przeprowadziliśmy w latach 90. Pierwsza reforma miała miejsce w 1990 r., druga ?– w 1998 r. Zdecydowana większość ekspertów uważa, że reformy te należą do najbardziej udanych w polskiej transformacji. Tak więc na pewno zasadnicza zmiana nie jest dzisiaj ani potrzebna, ani oczekiwana. Ale każdej reformy dokonanej 10 czy 20 lat temu trzeba doglądać i trzeba ją korygować.

Pozostało 94% artykułu
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Materiał partnera
Nowa trakcja turystyczna Pomorza Zachodniego