Janusz Kozioł: Emocje zostawmy z boku

Żyjemy w kraju tak skłóconym, że każda impreza, w tym też Igrzyska Europejskie, przez jednych oceniana jest jako wielki sukces, a inni próbowali uznać ją za kompromitację – mówi Janusz Kozioł, wiceprezes spółki Igrzyska Europejskie’2023, pełnomocnik prezydenta miasta Krakowa ds. rozwoju kultury fizycznej.

Publikacja: 30.07.2023 14:37

Janusz Kozioł, wiceprezes spółki Igrzyska Europejskie’2023, pełnomocnik prezydenta miasta Krakowa ds

Janusz Kozioł, wiceprezes spółki Igrzyska Europejskie’2023, pełnomocnik prezydenta miasta Krakowa ds. rozwoju kultury fizycznej

Foto: Michał Stawowiak

Czy już wiadomo, ilu kibiców przyjechało na Igrzyska Europejskie do Krakowa i Małopolski?

Na tę chwilę mogę odnieść się tylko do Krakowa i miast Małopolski. Na tę imprezę przyjechało ponad 180 tys. widzów, ale nie zapominajmy, że igrzyska odbywały się również poza terenem naszego regionu. Od Wrocławia przez Śląsk po Rzeszów. Nie jestem w stanie określić, ile w sumie osób przyjechało, by w tych wszystkich miejscach oglądać zmagania sportowców.

Co można było zrobić lepiej, by kibiców było więcej? Wiele zmagań w trakcie IE oglądała tylko garstka kibiców, choć były i takie obiekty, gdzie publiczność była bardziej liczna.

Ktoś, kto w swoim życiu obserwował takie imprezy jak igrzyska olimpijskie, dobrze wie, że jak się wykupuje całodzienny karnet, to kibic nie idzie obserwować imprezę przez cały dzień, tylko wybiera te pory, gdy startuje jego rodak, rodaczka albo przychodzi na finał danej dyscypliny. Cały dzień trudno wysiedzieć na trybunach. Ja powiem tak, nie spodziewałem się, że ta frekwencja będzie aż tak dobra. Na przykład w takich dyscyplinach jak łucznictwo czy tenis stołowy nie przewidywaliśmy, że trybuny mogą być zapełnione. A dyscypliny, które pobiły wszelkie rekordy, to przede wszystkim teqball (połączenie tenisa stołowego z piłką nożną), który rozgrywano na Rynku i wywoływał tak duże emocje, że w piątkowy wieczór mieliśmy trybuny wypełnione do ostatniego miejsca. A że przezornie usytuowaliśmy telebim na zewnątrz tej sportowej areny, to zmagania o medale obserwowało znacznie więcej osób niż na samych trybunach. Podobnie było także w przypadku koszykówki 3x3, rekord oglądalności pobiły w meczu finałowym także nasze rugbistki. W samym Krakowie na brak frekwencji nie narzekaliśmy, podobnie było w Tarnowie podczas wspinaczki sportowej. A w kilku innych miastach ta frekwencja była więcej niż przyzwoita. Na finałowych rozgrywkach publiczność w pełni wypełniała obiekty.

Ale były też i wyjątki...

Oczywiście sytuacja, która miała miejsce w Chorzowie, spowodowała, że musimy przyznać się do wpadki, która wzięła się z kilku powodów. Jako Kraków moglibyśmy odnieść się do tego tak, że od początku byliśmy przeciwni, by igrzyska wychodziły poza Małopolskę, bo każdy dodatkowy podwykonawca to jest dodatkowy problem. W Chorzowie były też inne problemy niezwiązane ze sportem i w efekcie te zawody lekkoatletyczne, jeśli chodzi o frekwencję, a także inne mało chwalebne sytuacje, wypadły najsłabiej podczas całej imprezy.

Czytaj więcej

Jacek Majchrowski: Samorząd staje się ramieniem rządu

Ile w sumie kosztowały igrzyska? Ile samo miasto wydało na tę imprezę?

Ile kosztowały igrzyska? Na to pytanie będziemy w stanie odpowiedzieć w pełni po rozliczeniu się przede wszystkim z Ministerstwem Sportu, które jest przekaźnikiem środków z budżetu centralnego. Miasto wydało 100 mln zł, tyle, ile planowaliśmy.

To stracone pieniądze?

W przypadku Krakowa trudno by było to nazwać stratą. My jako miasto, przystępując do projektu pod nazwą Igrzyska Europejskie, mieliśmy na uwadze dwa podejścia. Po pierwsze, by po igrzyskach zostało coś dla mieszkańców Krakowa, coś, z czego oni będą nadal korzystać. I przez trzy lata były prowadzone różnego rodzaju negocjacje, które pozwoliły naszemu miastu zyskać chociażby nowe tramwaje za kwotę ok. 600 mln zł. I jest to największa korzyść, jaką mieliśmy z tej imprezy. To były pieniądze z Unii Europejskiej. My staraliśmy się o te środki wcześniej przez osiem lat, by poprawić stan taboru tramwajowego w mieście i ciągle ich nie dostawaliśmy. Komórka w rządzie, która rozdzielała te pieniądze, jakoś Kraków szeroko omijała, a igrzyska stały się okazją, aby te pieniądze w końcu do nas trafiły.

Następny zysk to oczywiście pieniądze przeznaczone na remonty dróg, chodników, które w mieście zostały przeprowadzone. A kwota na ten cel – 350 mln zł – to jest kolejny zysk, coś, co służy wszystkim krakowianom, a nie tylko środowisku sportowemu. Jest jeszcze coś, co powinno przemawiać do wyobraźni wszystkich, którzy żyją historią słynnej „zakopianki”, która to historia ma ponad 40 lat. Wszyscy wiemy, że wyjazd na „zakopiankę” z Krakowa w godzinach szczytu staje się prawie niemożliwy, zwłaszcza w piątki, gdy na drogę wyruszali nie tylko mieszkańcy miasta, ale i turyści. I wszyscy stoją w korkach godzinę czy półtorej, by na tę trasę szybkiego ruchu wjechać. Więc przy okazji imprezy mogliśmy się postarać o pieniądze przeznaczone na węzeł Opatkowice, co pozwoli w miarę szybko rozwiązać ten problem.

Czy taką imprezę powinien organizować samorząd wspólnie z rządem? Na ceremonii otwarcia kibice gwizdami dosadnie pokazali, co myślą o rządzie.

Zgadzam się, że najlepiej, gdyby polityki w sporcie nie było, ale z różnych powodów nie jest to możliwe od niepamiętnych czasów. Mieliśmy w Polsce mariaż polityki i sportu podczas Euro w 2012 roku, nie inaczej było i teraz. Jest to wina w dużej mierze polityków, ale i środowiska sportowego. Nie zapominajmy, że te największe organizacje sportowe, jak Międzynarodowy Komitet Olimpijski, FIFA, UEFA, w pierwszej kolejności, podejmując wyzwanie organizacyjne, proszą o gwarancje rządowe, a tym samym jest to zaproszenie polityków do udziału w imprezie. Więc jest to wspólna wina: środowiska sportowego i politycznego, że wszystkie duże imprezy, jak igrzyska czy mistrzostwa świata, Europy, mają tę swoją część polityczną.

Jak dużo osób było zaangażowanych w IE? Jak dużo było wolontariuszy? Czy miasto będzie wykorzystywać ich doświadczenie i potencjał?

Jeśli chodzi o pracowników, to ich liczba się zmieniała. Tzw. pik osiągnęliśmy na dwa–trzy tygodnie przed rozpoczęciem imprezy. Wówczas tych osób zatrudnionych było ok. 600, ale do końca lipca ze spółki odejdzie ok. 400 osób. Później zostaną nam jeszcze rozliczenia finansowe z rządem, samorządami oraz sprawozdawcze z EOC, czyli ze Stowarzyszeniem Europejskich Komitetów Olimpijskich, na tym etapie w spółce zostanie osób kilkanaście. Na imprezie wolontariuszy było ok. sześciu tysięcy. Oczywiście byli to głównie młodzi ludzie, ale też osoby w wieku emerytalnym. Wielu z nich już wcześniej było wolontariuszami i taką pracę traktują jako świetną przygodę, ale też okazję do poznawania innych ludzi, a młodzi przy okazji szukają swojej szansy, w tym także zawodowej. Czy Igrzyska Europejskie taką szansę im dają? Myślę, że tak, choćby na przykładzie tego, co działo się w Krakowie.

My jako miasto Kraków już w trakcie igrzysk dostaliśmy propozycję organizacji sześciu czy siedmiu dużych imprez międzynarodowych w randze mistrzostw świata, mistrzostw Europy, pucharu świata. Federacje światowe i europejskie chcą w najbliższych latach do nas wrócić, organizować kolejne duże imprezy. Już kilkanaście dni temu wspólnie z federacją szachową wystąpiliśmy o organizację drużynowych mistrzostw świata seniorów, a następne wyzwanie związane z szachami – i to też bardziej z inicjatywy szefa europejskiej federacji i wiceszefowej światowej – związane jest z olimpiadą szachową, największą imprezą w tej elitarnej dyscyplinie na świecie. To jest bardziej odległy czas, bo mowa o roku 2028. Ale jesteśmy przekonani, że jeśli gospodarczo w Polsce będzie, zwłaszcza w samorządach, na tyle dobrze, by móc sobie pozwolić na zaangażowanie w taką imprezę, to zdecydowanie taką olimpiadę szachową chcielibyśmy w Krakowie zorganizować.

Ale to nie wszystko. Mamy propozycje zorganizowania mistrzostw świata w ampfutbolu, propozycje finału pucharu świata w teqballu, Eurotouru koszykówki 3X3. A w przyszłym roku, wszystko na to wskazuje, na wniosek światowej federacji rugby w Krakowie odbędą się główne eliminacje do najważniejszej imprezy tej dyscypliny, czyli do Pucharu Świata. Przyznam, że nie spodziewałem się, że w tak szybkim tempie pojawi się przed Krakowem tyle wyzwań i możliwości związanych z organizacją imprez na najwyższym poziomie światowym.

Czytaj więcej

Witold Kozłowski: Igrzyska europejskie to ogromna szansa na promocję

Jedną z ciekawszych imprez towarzyszących igrzyskom były mistrzostwa Europy par w szachach błyskawicznych, rozgrywane w Operze Krakowskiej, gdzie Polskę reprezentował szachista numer 1 listy rankingowej FIDE, zdobywca pucharu świata, Jan-Krzysztof Duda, który w parze zajął tu czwarte miejsce. Takich imprez było więcej?

To była jedna z dwóch sztandarowych imprez towarzyszących. Poza mistrzostwami Europy par w szybkich szachach była też rozgrywana Liga Narodów w ampfutbolu. I tutaj ciekawostka, dotychczas podczas Igrzysk Europejskich rywalizacji sportowców z niepełnosprawnościami nie było. W pewnym momencie zwracały się do nas władze różnego rodzaju organizacji związane ze sportem osób z niepełnosprawnościami, czy przy okazji Igrzysk Europejskich nie spróbowalibyśmy zorganizować imprezy dla takich sportowców.

Przed IE pojawiały się zapowiedzi na Igrzyska Europejskie w parasporcie. Ostatecznie nie doszły do skutku. Dlaczego?

Takiej zapowiedzi nie mogło być. To raczej były pobożne życzenia tych, którzy już w trakcie przygotowań do Igrzysk Europejskich, a w zasadzie już na ostatnim ich etapie, próbowali w to się zaangażować. Nawet w sprawie Ligi Narodów w ampfutbolu, gdzie udało nam się, głównie siłami miasta Kraków, Polskiego Związku Ampfutbolu, europejskiej federacji, zrobić ten turniej i zaprezentować sport ludzi z niepełnosprawnościami, z samego środowiska odpowiedzialnego za ten sport wsparcia nie mieliśmy. PFRON, który obiecywał, bo to jest jednak jego zdanie, że zaangażuje się w tego typu działalność, ostatecznie w żaden sposób nie wspomógł nawet tej jednej imprezy.

Ale co by nie powiedziedzieć Kraków pierwszy krok zrobił. Na przykładzie dyscypliny sportu, która cieszy się ogromną popularnością. Kraków już organizował mistrzostwa Europy w ampfutbolu, finał Ligi Mistrzów i teraz Ligę Narodów. I za każdym razem przy wsparciu największych gwiazd profesjonalnej piłki nożnej. Ambasadorem mistrzostw Europy w ampfutbolu był Robert Lewandowski, ambasadorem Ligi Mistrzów – Kuba Błaszczykowski, a Ligi Narodów – Grzegorz Krychowiak. Jesteśmy dumni z tego. Chociażby dlatego, że teraz organizatorzy następnych dużych imprez kontaktują się z Krakowem z prośbą o współpracę, wskazówki w zakresie organizacji kolejnych imprez, które chcieliby organizować na świecie, w Europie.

Czy teraz po IE Kraków jest gotowy na igrzyska olimpijskie? W 2014 roku mieszkańcy mówili, że nie chcą takiej imprezy.

Powiem tak, w pierwszej kolejności rozliczmy te Igrzyska Europejskie. Wtedy dopiero będziemy mogli powiedzieć, że wszystko udało się na miarę naszych oczekiwań, bo podstawą jest, by powiedzieć po tej imprezie, że wypadła nie tylko dobrze sportowo, a była to ogromna zasługa rzeszy ludzi, którzy nad tym pracowali, w porównaniu z Mińskiem czy Baku. Przez gabinet prezydenta Jacka Majchrowskiego przeszło kilkunastu szefów federacji sportowych w różnych dyscyplinach sportu, których przekonywaliśmy, by podczas Igrzysk Europejskich były rozgrywane zawody w randze czy to mistrzostw Europy, czy jako kwalifikacje olimpijskie. I to nam się udało, bo w 19 dyscyplinach walczono o kwalifikacje olimpijskie, a w 12 również o medale Mistrzostw Europy. Tak więc poziom sportowy był rzeczywiście wysoki. Co przyznają nawet przeciwnicy igrzysk, którzy mówią, że pod tym względem trudno się do czegoś przyczepić.

A poziom organizacyjny? Żyjemy w kraju tak skłóconym, że każda impreza, w tym też Igrzyska Europejskie, przez jednych oceniana jest jako wielki sukces, a inni próbowali uznać ją za kompromitację. Emocje zostawmy z boku. Organizacyjnie impreza – za wyjątkiem Chorzowa – moim zdaniem udała się znakomicie. I tu powołam się na osobę, która nie tylko w Polsce ma ogromny autorytet. Henryk Kasperczak miał zapalać znicz pokoju, jednak wypadek, jaki go dotknął, spowodował, że jest w szpitalu w St. Etienne, ale oglądał telewizję i relacje z Igrzysk Europejskich. Powiedział mi, jak Francuzi oceniali tę imprezę. Był dumny, że jest Polakiem, bo tylu pochwał pod adresem Polski za organizację tej imprezy nie słyszał. Francuzi, którzy w przyszłym roku organizują Igrzyska Olimpijskie, ciągle podkreślają, że w Polsce imprezę zrobiono za 3 proc. tego budżetu, jaki przeznaczono na imprezę u nich. To jest chyba jakiś punkt odniesienia. Myślę, że ta impreza się udała.

Mamy jakieś dokonania, które w przyszłości trzeba wykorzystać, bo siłą Igrzysk Europejskich jest również to, że przez tę organizacyjną szkołę życia przeszli młodzi ludzie w wieku 30-40 lat, którzy mają doświadczenie, i są gotowi do nowych wyzwań. Czy Igrzysk Olimpijskich? Byłbym ostrożny, ale być może przyjdzie taki czas, może nawet niezbyt odległy, że takie starania będzie można podjąć. Ale najpierw rozliczmy to, co zrobiliśmy w Krakowie, Małopolsce.

Czy już wiadomo, ilu kibiców przyjechało na Igrzyska Europejskie do Krakowa i Małopolski?

Na tę chwilę mogę odnieść się tylko do Krakowa i miast Małopolski. Na tę imprezę przyjechało ponad 180 tys. widzów, ale nie zapominajmy, że igrzyska odbywały się również poza terenem naszego regionu. Od Wrocławia przez Śląsk po Rzeszów. Nie jestem w stanie określić, ile w sumie osób przyjechało, by w tych wszystkich miejscach oglądać zmagania sportowców.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Okiem samorządowca
Paweł Gancarz, marszałek województwa dolnośląskiego: Jak uchronić się przed kataklizmami
Materiał Promocyjny
Sieci, czyli wąskie gardło transformacji energetycznej
Okiem samorządowca
Zastępca prezydenta Wrocławia: Wolimy, żeby zalany był park, niż żeby zalane były domy
Okiem samorządowca
Nowa Sól przygotowuje się na wielką falę. Prezydent: W nocy będzie siedem i pół metra
Okiem samorządowca
Fala zbliża się do powiatu głogowskiego. Starosta: Jesteśmy gotowi na wszystko
Okiem samorządowca
Powódź w Polsce. Mieszkańcy ocalili Nysę. Burmistrz: Miasto mogło zostać zniszczone jak Kłodzko, Głuchołazy