Czy już wiadomo, ilu kibiców przyjechało na Igrzyska Europejskie do Krakowa i Małopolski?
Na tę chwilę mogę odnieść się tylko do Krakowa i miast Małopolski. Na tę imprezę przyjechało ponad 180 tys. widzów, ale nie zapominajmy, że igrzyska odbywały się również poza terenem naszego regionu. Od Wrocławia przez Śląsk po Rzeszów. Nie jestem w stanie określić, ile w sumie osób przyjechało, by w tych wszystkich miejscach oglądać zmagania sportowców.
Co można było zrobić lepiej, by kibiców było więcej? Wiele zmagań w trakcie IE oglądała tylko garstka kibiców, choć były i takie obiekty, gdzie publiczność była bardziej liczna.
Ktoś, kto w swoim życiu obserwował takie imprezy jak igrzyska olimpijskie, dobrze wie, że jak się wykupuje całodzienny karnet, to kibic nie idzie obserwować imprezę przez cały dzień, tylko wybiera te pory, gdy startuje jego rodak, rodaczka albo przychodzi na finał danej dyscypliny. Cały dzień trudno wysiedzieć na trybunach. Ja powiem tak, nie spodziewałem się, że ta frekwencja będzie aż tak dobra. Na przykład w takich dyscyplinach jak łucznictwo czy tenis stołowy nie przewidywaliśmy, że trybuny mogą być zapełnione. A dyscypliny, które pobiły wszelkie rekordy, to przede wszystkim teqball (połączenie tenisa stołowego z piłką nożną), który rozgrywano na Rynku i wywoływał tak duże emocje, że w piątkowy wieczór mieliśmy trybuny wypełnione do ostatniego miejsca. A że przezornie usytuowaliśmy telebim na zewnątrz tej sportowej areny, to zmagania o medale obserwowało znacznie więcej osób niż na samych trybunach. Podobnie było także w przypadku koszykówki 3x3, rekord oglądalności pobiły w meczu finałowym także nasze rugbistki. W samym Krakowie na brak frekwencji nie narzekaliśmy, podobnie było w Tarnowie podczas wspinaczki sportowej. A w kilku innych miastach ta frekwencja była więcej niż przyzwoita. Na finałowych rozgrywkach publiczność w pełni wypełniała obiekty.
Ale były też i wyjątki...