Burmistrz Hrubieszowa: Ludzie odłożyli podziały dla słusznej sprawy

To było bardzo budujące doświadczenie – wspomina akcję pomocy Ukraińcom Marta Majewska, burmistrz Hrubieszowa.

Publikacja: 26.02.2023 22:24

Burmistrz Hrubieszowa: Ludzie odłożyli podziały dla słusznej sprawy

Foto: Darek d@rou Duda

Pani burmistrz, ilu uchodźców z Ukrainy przejechało w ciągu tego roku przez Hrubieszów?

Biorąc pod uwagę nasze statystyki: liczba osób, które zarejestrowały swój pobyt, nawet chwilowy, w naszym punkcie recepcyjnym, przekroczyła 100 tys.

Wielu zostało w mieście na stałe?

Nie. Jeśli chodzi o nasze miasto, to zostało zaledwie kilkadziesiąt osób, nie jesteśmy w stanie podać dokładnej liczby. O tych kilkudziesięciu osobach mogę mówić na przykładzie kilkanaściorga dzieci, które są w naszych szkołach i w przedszkolach.

Ci, którzy przejechali przez nasze miasto, raczej szukali większych ośrodków – i tam osiadali. A Hrubieszów traktowali tylko jako punkt przesiadkowy w tej swojej podróży.

A ile osób, które przez przejście w Zosinie dostały się do Polski, wróciło do Ukrainy?

Nie mamy żadnych danych, które byłyby miarodajne w tym zakresie.

Wiemy tylko, że większość osób – nawet 99 proc. – które rejestrowały się w naszym punkcie, wyjechała w głąb Polski, a nawet dalej – na zachód Europy.

A uchodźcy, którzy zostali w Hrubieszowie, zdecydowali się na to, bo stąd bliżej do Ukrainy?

Głównym argumentem zapewne był fakt, że nasze miasto leży blisko granicy i w każdej chwili mogą wrócić do swoich domów. Albo w pobliżu po stronie ukraińskiej mają swoją rodzinę. Zostając u nas, czują tę bliskość. Zatem argumentem na rzecz pozostania w Hrubieszowie jest możliwość szybkiego powrotu do domu po zakończeniu wojny.

Ośrodek pomocowy w hali sportowej w Hrubieszowie jeszcze działa? Czy już nie ma takiej potrzeby?

Formalnie działa, choć liczba osób, które przyjeżdżają teraz do nas, jest dużo mniejsza niż w marcu ubiegłego roku czy nawet w wakacje, kiedy to przyjeżdżały większe grupy.

W tej chwili to są sytuacje pojedyncze. Przyjeżdża do nas po kilka czy kilkanaście osób. Ale raz na jakiś czas trafia się grupa zorganizowana – około 50 osób. Zazwyczaj jest to związane z faktem, że te osoby po stronie ukraińskiej są zorganizowane przez jakiegoś przewodnika lub inną organizację, która zbiera wszystkich do jednego transportu. My wówczas mamy jedną większą grupę. Punkt działa nieprzerwanie i w takim samym wymiarze jak wcześniej.

Czy zbiórka dla uchodźców z Ukrainy jest nadal prowadzona?

Powiem tak: samo konto, które otworzyliśmy jako samorząd, wciąż formalnie funkcjonuje, ale jakiekolwiek dary już od dłuższego czasu nie wpływają.

Jeżeli zdarzają się jakieś konkretne dary rzeczowe, to są one przekazywane już bezpośrednio do punktu recepcyjnego. Jest to np. jakaś żywność czy środki chemiczne. Takie rzeczy sporadycznie, ale wciąż się zdarzają.

A jak wygląda obecnie pomoc Hrubieszowa dla trzech miast partnerskich w Ukrainie? One nadal proszą o coś konkretnego?

Największy kontakt i najlepiej zbudowane relacje mamy z Sokalem w Ukrainie, gdzie systematycznie przekazujemy naszą pomoc, taką jak żywność, środki chemiczne czy przybory szkolne. Przekazaliśmy im również agregaty prądotwórcze, które zakupiliśmy z darowizn zebranych na to nasze specjalne konto. Dla tego miasta pomoc jest największa. Jeśli chodzi o Włodzimierz Wołyński, to nasza pomoc polega na przekazywaniu konkretnych darów. Dzielimy się tym, co albo do nas wpłynęło, albo nadal wpływa w ostatnich miesiącach.

A jeśli chodzi o trzecie miasto, Kamieniec Podolski, to nasze wzajemne kontakty są trochę zamrożone – ale to już zaczęło się przed wojną. Myślę, że za sprawą zbyt dużej odległości te kontakty nie są zbyt intensywne.

Czego pani i mieszkańcy miasta nauczyli się przez ten rok trwania wojny za wschodnią granicą? Jak ona na nich wpłynęła?

Tak po ludzku widzę w zachowaniu mieszkańców, że nauczyli się większej wdzięczności za to, co sami mają. Doceniają – mimo wielu problemów, mimo wielkiego kryzysu, mimo ogromnych trudności finansowych, bo każdy się z tym zderza, przecież mamy trudny czas – taką swoją zwyczajną codzienność.

A czego nauczył nas ten rok? Myślę, że tego, że Hrubieszów mógł i potrafił się zorganizować i współdziałać na potrzeby danej chwili, danego momentu. Choć na co dzień różne osoby, różne grupy się... różnią, to jednak teraz życie pokazało nam, że potrafią te różnice odłożyć.

Mimo że jako społeczeństwo jesteśmy mocno podzieleni – a jest to trudny czas, również politycznie – ludzie potrafili odłożyć to wszystko na bok w imię słusznego celu. To jest bardzo budujące w tym trudnym czasie.

To jakoś zmieniło mieszkańców?

Nauczyli się wolontariatu. Mam nadzieję, że to doświadczenie pozwoliło nam na rozbudowanie wolontariatu w mieście na znacznie większą skalę niż wcześniej. Wcześniej to zjawisko było domeną pewnych organizacji pozarządowych, dziś na pewno jest to szersze pojęcie. I to też mnie bardzo cieszy.

Okiem samorządowca
Prezydent Częstochowy: Lokalne społeczności nie zawiniły, a muszą teraz sprzątać
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Okiem samorządowca
Nowy wójt gminy Korycin: Poprzednia kadencja była bardzo dziwna
Okiem samorządowca
Prezydent Rzeszowa: Zamrożenie wojny na Ukrainie byłoby najgorszym rozwiązaniem
Polityka
Polska po powodzi. Burmistrz Bystrzycy Kłodzkiej: Nie dostaliśmy pieniędzy na remonty
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Okiem samorządowca
Prezydent Sosnowca: Należy znieść dwukadencyjność samorządów
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska