Największy kontakt i najlepiej zbudowane relacje mamy z Sokalem w Ukrainie, gdzie systematycznie przekazujemy naszą pomoc, taką jak żywność, środki chemiczne czy przybory szkolne. Przekazaliśmy im również agregaty prądotwórcze, które zakupiliśmy z darowizn zebranych na to nasze specjalne konto. Dla tego miasta pomoc jest największa. Jeśli chodzi o Włodzimierz Wołyński, to nasza pomoc polega na przekazywaniu konkretnych darów. Dzielimy się tym, co albo do nas wpłynęło, albo nadal wpływa w ostatnich miesiącach.
A jeśli chodzi o trzecie miasto, Kamieniec Podolski, to nasze wzajemne kontakty są trochę zamrożone – ale to już zaczęło się przed wojną. Myślę, że za sprawą zbyt dużej odległości te kontakty nie są zbyt intensywne.
Czego pani i mieszkańcy miasta nauczyli się przez ten rok trwania wojny za wschodnią granicą? Jak ona na nich wpłynęła?
Tak po ludzku widzę w zachowaniu mieszkańców, że nauczyli się większej wdzięczności za to, co sami mają. Doceniają – mimo wielu problemów, mimo wielkiego kryzysu, mimo ogromnych trudności finansowych, bo każdy się z tym zderza, przecież mamy trudny czas – taką swoją zwyczajną codzienność.
A czego nauczył nas ten rok? Myślę, że tego, że Hrubieszów mógł i potrafił się zorganizować i współdziałać na potrzeby danej chwili, danego momentu. Choć na co dzień różne osoby, różne grupy się... różnią, to jednak teraz życie pokazało nam, że potrafią te różnice odłożyć.