Reklama

Władysław Ortyl: Polityka spójności powinna być wdrażana w systemie zdecentralizowanym

Propozycja Komisji Europejskiej zmierza do centralizacji, likwiduje programy regionalne, tworzy jedynie programy krajowe z różnego rodzaju kieszonkami finansowymi. Jesteśmy tym przerażeni – mówi Władysław Ortyl, marszałek województwa podkarpackiego.

Publikacja: 21.09.2025 10:06

Władysław Ortyl, marszałek woj. podkarpackiego

Władysław Ortyl, marszałek woj. podkarpackiego

Foto: materiały prasowe

Panie marszałku, na początek pytanie retoryczne – gdzie odbył się ostatni konwent marszałków?

W Sulejowie.

A jeden z rosyjskich dronów spadł na pole w miejscowości Mniszków, niedaleko Sulejowa. Byliście tam państwo w innym terminie, ale pytanie, czy powinniśmy się bać jest chyba na miejscu?

Myślę, że powinniśmy mieć świadomość, że niebezpieczeństwa właśnie z tego tytułu czyhają. Tym razem obyło się bez ofiar, ale my, jako marszałkowie, musimy jeszcze bardziej skupiać się na kwestiach bezpieczeństwa ludności, bezpieczeństwa naszych pracowników i naszej infrastruktury. Taka jest rzeczywistość. Jeszcze przed rozpoczęciem agresji Rosji na Ukrainę przekonałem się, że infrastruktura samorządowa jest nieodzowna i może być wykorzystywana. Mówię o naszym lotnisku, szpitalach, centrum wystawienniczo-kongresowym czy też pomieszczeniach inkubatora. Sam się tego po prostu nie spodziewałem, ale dzisiaj już taką świadomość mam.

Podczas konwentu w Sulejowie rozmawialiście m.in. o roli samorządu województw w przygotowaniu kraju na zagrożenia militarne i paramilitarne. Jakie są konkluzje?

Wiceminister Cezary Tomczyk, sekretarz stanu w Ministerstwie Obrony Narodowej, wskazywał nam kwestie, obowiązki, które my, jako samorządy wojewódzkie, możemy mieć powierzone w ramach przygotowania kraju na zagrożenia militarne i pozamilitarne, jeżeli chodzi o różnego rodzaju incydenty i prowokacje. Mamy przecież odpowiednią infrastrukturę, co jest naprawdę istotne. Wiceminister omówił również, jakie środki mogą być wykorzystane w tym zakresie.

Wiceminister zaoferował coś konkretnego samorządom wojewódzkim?

Odbyła się dyskusja na ten temat. Pani wojewoda łódzka przedstawiła, jak w jej województwie rozdysponowane są środki związane z zabezpieczeniem, trafiające do samorządów, prezentując kilka praktycznych aspektów tej kwestii.

Czytaj więcej

Hanna Zdanowska: Musimy mieć scenariusze działania na każdy możliwy kryzys
Reklama
Reklama

A jak widzi pan rolę samorządów wojewódzkich w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa?

Widzę ją w odniesieniu do kwestii, które są w naszych kompetencjach. Dysponujemy odpowiednią infrastrukturą – jednostkami i instytucjami, którymi zarządza marszałek. Jednak np. budowa schronów nie będzie należała do tych obowiązków; to zadanie spadnie na poziom powiatów i gmin. My natomiast będziemy realizować przede wszystkim te zadania, którymi zajmujemy się na co dzień.

Wracając do incydentu z dronami, to jako marszałek Podkarpacia, a więc regionu graniczącego z Ukrainą, sądzi pan, że takie incydenty będą się powtarzać?

Post factum wiemy, że były to bardziej drony rozpoznawcze, czy też wabiki, jak je niektórzy nazywają. Nie stanowiły więc bezpośredniego zagrożenia. Jednak jeśli potraktujemy to jako rozpoznanie terenu „bojem”, takie sytuacje mogą się niestety powtarzać. Jestem przekonany, że podobne incydenty grożą nam również w przyszłości. Obrona przed nimi to już jednak domena państwa – Ministerstwa Obrony Narodowej i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, ale oczywiście my, jako samorządy, też musimy być przygotowani.

Rozumiem, że na Podkarpacie żaden dron z Rosji nie doleciał?

Nie. Być może wynika to z faktu, że nie byliśmy celem lub po prostu spowodowały to inne czynniki. Czujemy się jednak bezpiecznie. Na naszym lotnisku rozlokowane są systemy Patriot.

A w ogóle kiedykolwiek na Podkarpaciu taki incydent miał miejsce?

Nie przypominam sobie, by taka sytuacja się wydarzyła.

Czytaj więcej

Konrad Fijołek: Czasem najprostsze rozwiązania w ochronie ludności mogą zadziałać

Na konwencie w Sulejowie podpisaliście państwo deklarację rowerową, co de facto ona oznacza?

Po pierwsze pokazuje, że turystyka rowerowa i związana z nią rekreacja, gospodarka czasu wolnego to kwestia związana z rozwojem turystyki jako ważnym elementem rozwoju gospodarczego. Turystyka rowerowa rozwija się coraz dynamiczniej i trzeba ją nieco ukierunkować. Z deklaracji jasno wynika, że do szkieletu, który jawi się w Polsce jako główne szlaki rowerowe, my samorządowcy powinniśmy podobnie układać ścieżki w regionach i dopasowywać je do tych szlaków „z kręgosłupa”. Najpierw w regionie, a następnie w powiatach. Mamy ważną oś rowerową, która nazywa się Green Velo. Kilka dni po konwencie mieliśmy konferencję rowerową w Bieszczadach poświęconą koordynacji i rozwojowi sieci rowerowej na Podkarpaciu.

Reklama
Reklama

I jakie są wnioski?

Green Velo jest dla nas wspomnianym kręgosłupem. Teraz, we współpracy z samorządami powiatowymi i gminnymi, musimy do niej niejako „dojeżdżać” – z lewej i prawej strony – tworząc możliwości odjazdów i dojazdów. Sama trasa Green Velo nie obejmuje bowiem wszystkich najbardziej atrakcyjnych miejsc turystycznych i historycznych Podkarpacia. Dlatego konieczne jest uzupełnienie jej o dodatkowe połączenia.

Sądzi pan, że trasy rowerowe należy też rozważać w kontekście bezpieczeństwa?

Powiem szczerze, że każdy szlak komunikacyjny może służyć do różnych celów. Nie chcę mówić o piechocie, bo jest jej coraz mniej, ale ogólnie tak to wygląda.

W jednym z dokumentów wskazano, że przebieg europejskich dróg rowerowych powinien być także odpowiedzią na zmieniające się warunki geopolityczne.

Na pewno w takim układzie, że mamy granice z Rosją, Białorusią i Ukrainą, obecnie nie myślimy zbytnio o tym, aby nasze szlaki rowerowe przekraczały granice państwa. A przecież kiedyś takie plany istniały. Chcielibyśmy, aby nasze szlaki, które już są lub jeszcze powstaną w Bieszczadach, umożliwiały dojazd do tej części Bieszczad, która jest po stronie Ukrainy. Tam również znajdują się piękne i niezwykle atrakcyjne fragmenty Karpat.

Czytaj więcej

Prezydent Białej Podlaskiej: Green Velo jest magnesem, który przyciąga turystów

Wierzy pan, że da się bezkonfliktowo uzgadniać przebieg tras rowerowych pomiędzy województwami? Zawsze może zdarzyć się tak, że jeden region będzie chciał poprowadzić drogę inaczej niż drugi.

Odpowiem na przykładzie Green Velo, że da się to uzgodnić pomiędzy województwami. Kluczowe były styki, czyli miejsca, w których sieci się łączą, i w tym zakresie osiągnęliśmy porozumienie. Nie zawsze jednak będzie to równie proste w przypadku tras rowerowych niższego rzędu. Jeśli chodzi o styki regionalne, to my, jako marszałkowie, potrafimy się porozumieć. Podam inny przykład. Na Podkarpaciu mamy bardzo atrakcyjne Roztocze, ale Roztocze jest także w województwie lubelskim. Jesteśmy więc w pewnym sensie skazani na współpracę, aby w obu województwach powstały spójne ścieżki rowerowe. Celem jest, by trasy po stronie lubelskiej i podkarpackiej tworzyły całość, by można było swobodnie przejechać z jednej na drugą. Być może w tym zakresie pomocne okaże się Green Velo.

Trzymając się tematyki transportowej, podczas konwentu stwierdzono też, że marszałkowie mają zostać integratorami rynku transportowego na obszarze swoich województw. To, jak rozumiem, dobra centralizacja w ramach regionów?

My dzisiaj, tak na dobrą sprawę, jesteśmy kluczowym graczem, jeżeli chodzi o kolejowe przewozy regionalne. Oczywiście mamy swoich przewoźników i mamy swój tabor oraz inne zasoby, takie jak centrum obsługowe dla naszych pojazdów. Operatorem jest Polregio, ale to my wyznaczamy rozkład jazdy, kierunki połączeń i decydujemy o ich kształcie. W transporcie drogowym nie pełnimy jednak takiej roli. Być może uporządkowanie tej sfery oraz większe zaangażowanie innych samorządów sprawi, że także do miejsc, dziś określanych jako transportowo wykluczone będzie można łatwiej dojechać.

Reklama
Reklama

A jak przebiega realizacja programu „Fundusze Europejskie dla Podkarpacia na lata 2021-2027”?

Przebiega sprawnie. Nie widzimy większych zagrożeń, jeżeli chodzi o wykorzystanie tych środków i jeżeli chodzi o ich utratę, bo to zawsze jest pewne wyzwanie. Uważam, że wydajemy te pieniądze bardzo racjonalnie i na dobre cele. Oczywiście staramy się też niektóre aspekty w naszym regionalnym programie, czyli w programie „Fundusze Europejskie dla Podkarpacia na lata 2021-2027” zmieniać.

Dlaczego?

Dlatego, że życie gospodarcze i społeczne są bogate, jak i dzisiejsza geopolityka, która ma wpływ na wszystko. I dlatego na bieżąco nieco korygujemy nasz program. Cały czas mamy też na uwadze to, co nas będzie czekało w przyszłości.

Czytaj więcej

Prezydent Płocka: W naszych przedszkolach niż demograficzny jest już widoczny

A propos przyszłości, to jak pan widzi przyszłość polityki spójności i odbiera zakusy centralizacyjne Komisji Europejskiej w tym zakresie?

To nas bardzo martwi. Artykułowaliśmy w trakcie rozmów, dyskusji, debat i konferencji, że jest pełna zgoda środowiska, aby polityka spójności była wdrażana w systemie zdecentralizowanym. Nie spotkałem przeciwników polityki spójności, nikt nie kwestionował jej kontynuacji. Tymczasem propozycja Komisji Europejskiej jest po prostu projektem systemu, który zmierza do centralizacji, likwiduje programy regionalne, tworzy jedynie  programy krajowe z różnego rodzaju kieszonkami finansowymi. Jesteśmy tym przerażeni, bo przez ponad 20 lat system zdecentralizowany w Polsce sprawdził się doskonale. Obecnie prawie 45 proc. wszystkich środków z polityki spójności jest wdrażanych przez województwa. Mamy ludzi, struktury, instytucje, kompetencje oraz doświadczenie i nagle może się okazać, że wszystko to jest niepotrzebne. Druga kwestia jest taka, że wdrażanie polityki poprzez poziom krajowy, czy poziom Brukseli jest po prostu nieefektywne. Ani w Brukseli, ani w Warszawie nie widać, co jest naprawdę potrzebne w danym regionie, a regiony różnią się od siebie diametralnie.

Jeszcze niedawno, spotykając się z wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej Raffaele Fitto czy komisarzem Piotrem Serafinem, słyszeliśmy zapewnienia, że zdecentralizowana polityka spójności jest ważna i przyniosła wiele sukcesów. Wszyscy nas, można powiedzieć, „poklepywali po plecach”, podkreślając znaczenie systemu zdecentralizowanego i jego efekty. A teraz okazuje się, że propozycja idzie w zupełnie innym kierunku.

Reklama
Reklama

Co może być przyczyną takiej zmiany stanowiska Komisji Europejskiej?

To dla mnie wielka zagadka. Jako województwo, jako polskie regiony, organizowaliśmy spotkanie w czasie konwentu, kiedy to Małopolska przewodziła temu zgromadzeniu. Uczestniczyły w nim regiony niemieckie, francuskie, polskie, rumuńskie, słowackie i inne. Oczywiście nie były to wszystkie regiony z całej Europy, ale wszyscy tam mówiliśmy jednym głosem, że chcemy zmierzać w kierunku zdecentralizowanej polityki spójności. Nie wiem, co się stało, ale wygląda na to, że podjęto jakąś decyzję w wąskim gronie, która nie uwzględniała tych konsultacji. Jestem jednak wciąż optymistą w tym względzie. Z drugiej strony, to, co jest obecnie na stole, to, co prawda, propozycja, ale skoro już mamy do czynienia z tak daleko idącą centralizacją, jestem przekonany, że jej część zostanie wdrożona. Nie chciałbym jednak, aby była ona tak głęboka i aby decydowało o tym wąskie grono osób.

Panie marszałku, na początek pytanie retoryczne – gdzie odbył się ostatni konwent marszałków?

W Sulejowie.

Pozostało jeszcze 99% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Okiem samorządowca
Burmistrz Nysy: Część miasta, która była pod wodą, rozwija się bardzo dobrze
Okiem samorządowca
Wójt Wyryk: Dzieci zostały w domu, ale w czwartek wracamy do zajęć
Okiem samorządowca
Burmistrz Hrubieszowa: Mieszkańcy muszą mieć oczy otwarte
Okiem samorządowca
Stanisław Mazur: Walka polityczna zahamuje rozwój polskich miast
Okiem samorządowca
Prezydent Płocka: W naszych przedszkolach niż demograficzny jest już widoczny
Reklama
Reklama