Zachęcamy samorządy również do remontów pustostanów gminnych w ramach wsparcia z rządowego Funduszu Dopłat w celu zwiększenia zasobu lokalowego dla najbardziej potrzebujących – przekonywał ostatnio w mediach Piotr Uściński, wiceminister rozwoju i technologii.
63 tys. lokalów
Minister Uściński podkreślał, że dofinansowanie z Funduszu Dopłat pokrywa do 80 proc. wartości inwestycji, a budżet tego funduszu ma się zwiększyć o dodatkowe 1,2 mld zł. To wypowiedzi w związku z i tak dużym popytem na mieszkania w Polsce, a który w efekcie napływu fali uchodźców z Ukrainy jeszcze się znacząco zwiększył.
W całym kraju, jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, w gminnych zasobach mieszkaniowych jest ok. 63 tys. pustostanów (z czego najwięcej w Warszawie i w Łodzi – po ok. 8–10 tys.). Teoretycznie to rzeczywiście pewien potencjał, który mógłby zwiększyć podaż mieszkań w Polsce.
Ale samorządowcy, których poprosiliśmy o komentarz w tej sprawie, zauważają, że w zasadzie nie ma możliwości, by pustostany stały się szybko dostępnym zasobem mieszkaniowym dla Ukraińców. I to z kilku powodów. Po pierwsze, ich „odzyskanie” do użytku nie jest proste ze względów technicznych czy prawnych. Po drugie, takich lokali jest relatywnie mało, lista oczekujących jest bardzo długa, preferencje zaś mają ci, którzy zapisali się na tę listę dawno temu.
Najpierw remont
Jak skomplikowany jest to problem, dobrze pokazują przykłady z kilku miast. Na przykład w Lublinie są obecnie 222 pustostany, jednak do remontu i zasiedlenia nadaje się tylko 70 z nich. Część pozostałych nie nadaje się do zamieszkania ze względu na stan techniczny – to np. sutereny, strychy albo lokale w sypiących się budynkach, których remont byłby zbyt kosztowny. Część pustostanów ma z kolei nieuregulowany status prawny (np. lokator faktycznie opuszcza lokal, ale formalnie wciąż niby w nim przebywa, konieczne jest przeprowadzenie sądowej eksmisji).