Samorządy lokalne wydały w zeszłym roku na opiekę zdrowotną prawie 7 mld zł, a na oświatę (z pieniędzmi z budżetu centralnego) ponad 106 mld zł.
Przeciętnie na każdego mieszkańca przeznaczono z samorządowych kas 185 zł na zdrowie i 2600 zł na oświatę. W przypadku pierwszej dziedziny JST są często organami założycielskimi (właścicielami placówek), ale pieniądze na usługi medyczne przekazywane są bezpośrednio do placówek z Narodowego Funduszu Zdrowia czy z resortu zdrowia (w przypadku specjalnych programów). W przypadku oświaty zaś samorządy otrzymują z budżetu centralnego subwencję, która powinna wystarczyć na utrzymanie placówek i personelu.
Z danych GUS wynika, że istnieje zróżnicowanie regionalne co do tego, ile pieniędzy samorządy przeznaczyły na te cele per capita. Jest to ponad połowa kwoty w przypadku ochrony zdrowia (292 zł na Mazowszu i 127 zł w woj. warmińsko-mazurskim). W oświacie jest to mniej: niespełna jedna piąta: od 2,87 tys. zł na Mazowszu do 2,57 tys. w woj. świętokrzyskim. Dane te pokazują, jak skomplikowane są materia tych dwóch dziedzin życia społecznego oraz sposób ich finansowania. Nie ilustrują, czy samorządy w jednych województwach oszczędzają na mieszkańcach, a w innych – nie.
Kłopoty z ochroną zdrowia
– Protestowaliśmy, gdy wprowadzono prawo, które pozwalało nam kupować usługi medyczne, bo to doprowadziłoby do zróżnicowania standardu usług zdrowotnych oferowanych mieszkańcom – uważa Marek Wójcik, ekspert Związku Miast Polskich. – Nie wiemy, jak ma wyglądać system ochrony zdrowia jutro. Nie ma wieloletniej strategii systemu. Nie wiemy, jaką rolę mają odgrywać szpitale samorządowe i kliniczne, nie ma podziału ról – dodaje.
Czytaj więcej
W pierwszych miesiącach rządów podejmuje się niepopularne decyzje, ale przed wyborami samorządowymi, europejskimi i prezydenckimi KO-Trzecia Droga-Lewica nie chcą sobie zaszkodzić. A PiS będzie robił wszystko, żeby nowemu rządowi Tuska zaszkodzić.