Ryszard Brejza: Źródło lokalnych podwyżek jest w Warszawie

Miasta tracą dochody w wyniku obniżania podatków, a oferuje im się dotacje inwestycyjne, które żadnej ulgi nam nie dają – mówi Ryszard Brejza, prezydent Inowrocławia.

Publikacja: 01.08.2021 13:16

Prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza

Prezydent Inowrocławia Ryszard Brejza

Foto: Fot. mat. pras.

Ministerstwo Finansów zaprezentowało szczegóły dotyczące reformy podatkowej w ramach Polskiego Ładu. Zyskać ma 18 mln Polaków. A samorządy? Będą kolejne straty w dochodach miasta?

Ten Polski Ład może się zmienić w polski bezwład. Jeżeli administracja rządowa realizuje szczytny projekt Polskiego Ładu, ale kosztem budżetów samorządowych, to oznacza, że jedna władza realizuje pewne zadania, zabierając pieniądze innej władzy, a tak naprawdę mieszkańcom miast, miasteczek i wsi w Polsce. I to jest niepokojące.

Nie mam nic przeciwko Polskiemu Ładowi, ożywieniu gospodarczemu, o którym mówi premier Mateusz Morawiecki.

Bardzo bym się cieszył, jeżeli takie podtrzymanie koniunktury gospodarczej nastąpiłoby w Polsce w okresie wychodzenia z pandemii, bo to jest w interesie wszystkich Polaków. Ale mam – tak jak wielu samorządowców – bardzo duże obawy, że odbędzie się to kosztem mieszkańców.

Robił pan już szacunki, jak te zmiany podatkowe mogą uderzyć w budżet Inowrocławia?

Możemy stracić ponad 19 mln zł. To wyliczenia na podstawie uproszczonego porównania.

To byłaby tragedia dla nas, bo to jest kwota, jaką wydajemy na utrzymanie niemal wszystkich przedszkoli w mieście, albo tyle, ile przekazujemy na utrzymanie komunikacji miejskiej w Inowrocławiu.

A ona jest w tragicznej sytuacji, choć powinna być wzorowa, bo jako jedno z pierwszych miast w Polsce mamy 100 proc. autobusów elektrycznych i hybrydowych, a nie stać nas na utrzymanie tej komunikacji. Musimy rocznie dokładać ok. 12 mln zł.

W okresie pandemii nie dostaliśmy żadnego wsparcia ze strony rządu. Żadne miasto nie dostało pieniędzy na komunikację miejską.

O takie wsparcie apelował pan do rządu.

Apelowałem. Nie otrzymałem odpowiedzi. Zostaliśmy zignorowani jako samorządowcy. Natomiast wsparcie otrzymały firmy prywatne.

Jeżeli z dochodów naszych, z których utrzymujemy komunikację miejską, dbamy o czystość, mamy odbierać odpady, utrzymywać szkoły, a z drugiej strony podwyższa się wynagrodzenie minimalne, czyli nakazuje się samorządom wypłaty wyższych wynagrodzeń, jednocześnie zabierając nam pieniądze, które powinniśmy wypłacać pracownikom, to prowadzi do wprowadzenia polskiego bezwładu.

Zmusza się samorządy do podwyższania opłat czy podatków lokalnych. Rosną więc koszty utrzymania dla mieszkańców na skutek tego typu decyzji. Ich źródłem nie są samorządowcy, ich źródło jest w Warszawie.

""

mat.pras.

regiony.rp.pl

Już po poprzednich zmianach podatkowych samorządy sporo straciły.

Miasta tracą dochody w wyniku obniżania podatków, a oferuje im się dotacje inwestycyjne, które żadnej ulgi nam nie dają. One źle wpływają na tzw. dochody bieżące, bo osłabiają możliwości inwestycyjne w postaci zaciągania kredytu i realizacji zadań, które musimy finansować z dochodów bieżących.

Nie możemy tych środków wykorzystać na wynagrodzenia, na sprzątanie, na odśnieżanie czy utrzymanie szkół. Możemy je tylko przekazywać na wybrane i zaakceptowane przez rząd inwestycje.

Jeżeli zabiera się nam wpływy bieżące, to zabiera się nam możliwość rozwoju. Około 30 proc. miast w Polsce może stracić płynność finansową, a kolejne stanąć na progu. Jeżeli nawet uzyskamy środki na inwestycję, to nie będzie nas stać na jej utrzymanie, tak jak i infrastruktury, która już jest.

Do każdego basenu, do każdego boiska, hali widowiskowej, firmy, która sprząta, szkoły czy przedszkola dokładamy pieniądze.

Skąd? Z PIT-ów. A jeśli rząd nam zabiera pieniądze z PIT-ów, a chce dawać na inwestycje, to mam pytanie, na które nie mamy odpowiedzi: z czego mamy utrzymywać te obiekty i jeszcze te kolejne, które chcemy budować? Jeżeli rząd chce nam środki przekazywać, to my apelujemy – od dawna – dajcie nam je jako dochody.

CZYTAJ TAKŻE: Prezydent Gorzowa: Małe i duże miasta mogą sobie pomóc

Przez cały lipiec trwa pilotażowy nabór wniosków o wsparcie z rządowego funduszu Polski Ład: Program Inwestycji Strategicznych. Inowrocław już taki wniosek złożył? Czy jednak tego nie zrobi?

Inowrocław złożył trzy wnioski. Uczestniczymy we wszystkich naborach, we wszystkich konkursach ogłaszanych przez stronę rządową czy marszałka województwa, jeśli chodzi o środki unijne.

Staramy się korzystać ze wszystkich źródeł i możliwości wsparcia dla rozwoju miasta.

Do tej pory uzyskaliśmy tylko niewielkie wsparcie od strony rządowej na budowę dróg – w wysokości 50 proc. remontu ulicy.

A zero z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. W naborze głównym złożyliśmy 37 wniosków, w którym było dzielone 37 mld zł dla miast i gmin w Polsce. My otrzymaliśmy zero. Ani na salę gimnastyczną, ani na ulice gruntowe, ani na wsparcie dla niepełnosprawnych.

Każdy z projektów został odrzucony bez żadnego protokołu. A pytałem o to. Pieniądze zostały rozdzielone w sposób, który przypomina najciemniejsze sposoby dzielenia środków w czasach bardzo minionych. To przykre.

Aż 770 mld złotych ma dostać Polska w ramach Unijnego Funduszu Odbudowy. Tyle że nasz Krajowy Plan Odbudowy nie został dotąd jednak zatwierdzony przez Brukselę. Jak pan myśli, kiedy Komisja Europejska może polski plan odmrozić? Czy jednak będzie czekać na rozwiązanie konfliktu wokół orzeczenia TSUE w sprawie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego?

Oczywiście, że Komisja będzie czekała. To nie budzi moich najmniejszych wątpliwości. Wojna, którą polski rząd toczy z Komisją Europejską, przypomina trochę próbę bicia samego siebie.

Jesteśmy jednym organizmem. Jesteśmy częścią Unii Europejskiej. A zachowujemy się trochę jak paralityk, bo okładamy samych siebie, a potem się dziwimy, że Komisja Europejska włącza pewien hamulec, jeśli chodzi o wydatkowanie tych środków.

Polska zostaje dołączona do Węgier. Sami tego chcieliśmy. Żadnej satysfakcji z tego nie mam, bo środki unijne są potrzebne Polsce, także nam, samorządom.

No właśnie, samorządy czekają na środki w ramach KPO? Na co Inowrocław chciałby je wydać?

Jednym z największych problemów w Inowrocławiu są gruntowe ulice osiedlowe. Na tego rodzaju inwestycje nie można pozyskiwać środków z Unii Europejskiej. Muszą być w 100 proc. realizowane przez samorządy.

Z warunków, jakie rząd przedstawiał dla tego programu, wynika, że można starać się o pieniądze na przebudowę i utwardzanie takich dróg.

Do tego się przygotowujemy. Chcielibyśmy w końcu zrealizować inwestycję, do której przygotowujemy się od czterech lat, potykając się trochę o PKP – czyli budowę ulicy Magazynowej wraz z kolektorem odprowadzającym wody deszczowe. To umożliwi nam likwidację albo ograniczenie zalewania miasta w części zachodnio-północnej.

Ważnym zadaniem, jakie nas czeka, jest przebudowa części ciepłowni w Inowrocławiu. Dziś funkcjonuje, wykorzystując piece na miał węglowy i węgiel, a miasto ponosi z tego tytuły niebotyczne koszty.

Chcemy wybudować pompy cieplne, magazyny energii i kolektory. Chcielibyśmy tak 30–40 proc. produkcji ciepła oprzeć na tym projekcie o wartości ponad 30 mln zł. I potrzebujemy 30–35 mln zł na realizację tego zamierzenia.

Mamy opracowany projekt wykorzystania odnawialnych źródeł energii. Składaliśmy wniosek o dotacje do NFOŚ i nie otrzymaliśmy wsparcia.

W kolejnym konkursie przechodzimy przez kolejne etapy, ale w nim dofinansowanie jest niewielkie.

Istotnym tematem dla nas jest budowa parku wodnego, w miejscu starego basenu z 1942 roku. To chyba jeden z najstarszych basenów, jaki funkcjonował do niedawna w Polsce. Jednak musi być rozebrany.

A w jednym z kolejnych naborów chcemy złożyć projekt związany z gospodarką odpadami. Musimy budować kolejną kwaterę na odpady. To też wielomilionowa inwestycja.

CZYTAJ TAKŻE: Wojciech Szczurek: Wiemy już, że sezon będzie udany

Ponad połowa mieszkańców miasta jest zaszczepiona przeciw Covid-19. Ma pan pomysł, jak namówić do tego pozostałych?

Utworzyliśmy powszechny punkt szczepień. Od końca kwietnia przez blisko dwa miesiące było tam aż dziewięć zespołów szczepiennych, teraz są trzy. Zaszczepiono tam blisko 40 tys. osób, z czego duża część to mieszkańcy innych miast: Bydgoszczy, Torunia.

Co zrobić, by jeszcze więcej mieszkańców się zaszczepiło? Prowadzimy akcje promocyjną. Sam robię to na Facebooku, ale też w trakcie różnych debat, dyskusji przekonuję do szczepień.

Zorganizowaliśmy spotkania, na które zaprosiliśmy osoby starsze i przedstawicieli organizacji pozarządowych. Zaprosiłem też na nie panią Ewelinę, pracownicę urzędu miasta, która bardzo ciężko przeszła covid.

Prawie trzy miesiące przebywała na zwolnieniu, a w szpitalach spędziła pięć tygodni. Ona opowiadała o swoich przeżyciach, o tych odchodzących osobach z sąsiednich łóżek, o ich krzykach, imionach mężów, żon, dzieci i samotności umierających.

Opowiadała o klaszczących lekarzach i pielęgniarkach, kiedy wychodziła ze szpitala o swoich siłach. Ona oddała nam swoją twarz.

W skali kraju brakuje właśnie przekonującej akcji medialnej, wiarygodnych informacji, które by zachęcały do szczepienia.

Chciałem zaapelować do rządu, że jeżeli chce pomóc w akcji szczepiennej, to niech posłuży się takimi przykładami. Niech zachęci ludzi, którzy przeszli covid, którzy są w stanie oddać swoją twarz, imię, nazwisko do podzielenia się swoimi wspomnieniami.

CZYTAJ TAKŻE: Prezydent Elbląga: Kanał otwiera wiele możliwości

Od czerwca podrożała opłata w mieście za wywóz odpadów komunalnych 28 zł od osoby za segregowane i aż 84 za niesegregowane. To zmusza mieszkańców do segregacji śmieci?

Opłaty wzrosły zgodnie ze stawką ustawową. A z segregacją odpadów mamy problemy. Nasililiśmy kontrole.

Pierwsze kary już się posypały. Czekamy na odwołania. Ten problem dotyczy głównie wspólnot mieszkaniowych i spółdzielni mieszkaniowej. Nie dziwię się, bo tam jest najtrudniej zachować procedury związane z segregacją.

Zawsze sąsiad może sąsiada pilnować.

Łatwo powiedzieć. Jeśli nie będzie segregacji na odpowiednim poziomie, jako miasto możemy być ukarani kilkusettysięczną opłatą, a potem i wielomilionową za brak współczynnika związanego z segregacją odpadów. To jest problem wielu miast i gmin.

Ministerstwo Finansów zaprezentowało szczegóły dotyczące reformy podatkowej w ramach Polskiego Ładu. Zyskać ma 18 mln Polaków. A samorządy? Będą kolejne straty w dochodach miasta?

Ten Polski Ład może się zmienić w polski bezwład. Jeżeli administracja rządowa realizuje szczytny projekt Polskiego Ładu, ale kosztem budżetów samorządowych, to oznacza, że jedna władza realizuje pewne zadania, zabierając pieniądze innej władzy, a tak naprawdę mieszkańcom miast, miasteczek i wsi w Polsce. I to jest niepokojące.

Pozostało 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dyskusje
Jerzy Buzek: Zohydzanie Polakom Zielonego Ładu to cynizm
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Dyskusje
10 tys. zł za krótki film. Startuje 9. edycja konkursu #63sekundy
Dyskusje
Zygmunt Berdychowski: Potrzebne jest nowe otwarcie
Dyskusje
25 lat samorządu województw. Co się udało, co przyniesie przyszłość?
Dyskusje
Prezydent Lublina: Robimy to, co do nas należy