Prezydent Olsztyna: Frustracja rośnie, są ludzkie dramaty

Brak wsparcia i sprawiedliwego podejścia do finansowania różnych przedsięwzięć będzie skutkował marginalizacją naszego regionu – mówi Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna.

Publikacja: 07.03.2021 19:13

Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz

Prezydent Olsztyna Piotr Grzymowicz

Foto: fot. UM Olsztyna

Na Warmii i Mazurach od tygodnia kolejny ostry lockdown, bo liczba zakażeń na 100 tys. mieszkańców przekroczyła wskaźnik 40, a nawet 50 osób. Tymczasem narasta bunt przedsiębiorców. Jakie nastroje są w samym Olsztynie?

Nastrój niepokoju, destabilizacji, oczekiwania. Nasi przedsiębiorcy podporządkowują się nakazom, ale są i tacy, którzy – nie mając wyjścia – wznawiają działalność z zachowaniem wszelkich rygorów sanitarnych.

Przede wszystkim przedsiębiorcy oczekują wsparcia finansowego i równego traktowania z przedsiębiorcami z innych regionów.

Poziom frustracji rośnie – trzeba spłacać raty kredytów, leasingów, a nagle z dnia na dzień ich, często świetnie prosperujące, biznesy zostały zamknięte.

To są ludzkie dramaty, które trudno z boku oceniać. Na poziomie samorządu niewiele możemy pomóc, nasi przedsiębiorcy potrzebują klientów lub systemowego wsparcia finansowego. Trzymam kciuki za wszystkich przedsiębiorców i mam nadzieję, że jak najszybciej wrócimy do normalności.

Miasto wspiera przedsiębiorców w tym trudnym czasie? Komu i jaką pomoc oferujecie?

Mamy Olsztyński Pakiet Pomocowy, w którym przygotowaliśmy szereg zwolnień, ulg oraz możliwości rozłożenia na raty płatności i zobowiązań, jakie przedsiębiorcy mają względem gminy i naszych podmiotów. Do tego w ubiegłym roku uchwaliliśmy obniżenie stawek za ogródki gastronomiczne – teraz są to kwoty o połowę niższe, niż były przed pandemią. I ostatnia decyzja, sprzed kilku dni – radni zgodzili się na częściowe zwolnienie przedsiębiorców z branży gastronomicznej z koncesji na alkohol.

CZYTAJ TAKŻE: Piotr Całbecki: Nie budujmy Polski różnych prędkości

Pandemia i kolejne lockdowny uderzają w budżet Olsztyna, ale i innych samorządów. W Olsztynie bardzo spadły wpływy miasta z tego powodu?

Recesja i pandemia mają i będą miały długofalowy negatywny wpływ na budżet miasta. Tak duże straty w dochodach podatkowych PIT i dochodach własnych miasta są nie do odrobienia w krótkim okresie, zwłaszcza że statystyki dotyczące pandemii nie wskazują na rychłe jej wygaszenie, wręcz przeciwnie. Nikt z nas nie wie, jak długo jeszcze potrwa, wciąż szacujemy, jakie straty finansowe wyrządzi – w budżetach domowych naszych mieszkańców, przedsiębiorców i w budżecie Olsztyna.

Pierwsze wstępne podsumowanie finansowe, które pokazało nam, jakie konsekwencje niosą kolejne obostrzenia i zakazy prowadzenia działalności gospodarczych, zrobiliśmy we wrześniu ubiegłego roku. Minęło wówczas pierwsze pół roku pandemii i mogliśmy zaobserwować, jakie skutki finansowe ona spowodowała. Na tej podstawie wstępnie oszacowaliśmy, z jaką stratą zamkniemy rok. Wstępne sprawozdania przekazane przez komórki i jednostki wskazują, że dochody miasta były niższe o około 25 mln zł, a wydatki o 136 mln zł niższe od planowanych. Przede wszystkim wydatki bieżące zanotowały spadek o 48 mln zł – jest to wynik rezygnacji z zadań fakultatywnych oraz ograniczenia zadań będących obowiązkiem gminy.

Zanotowaliśmy mniejsze przychody np. ze sprzedaży biletów komunikacji publicznej – o około 12 mln – czy o 5 mln zł niższe przychody z działalności Ośrodka Sportu i Rekreacji. Wpływy z PIT-ów będą trochę wyższe, niż zakładaliśmy, ale i tak spadną o 8 mln zł.

Jak to się odbija na inwestycjach, na codziennym funkcjonowaniu miasta?

Proszę pamiętać, że na sytuację z pandemią nałożyły się jeszcze inne czynniki, które negatywnie wpłynęły na finanse miasta. Możliwości finansowania wydatków są znacznie ograniczone wskutek decyzji rządu podjętych w 2019 roku w odniesieniu do zmian w podatku PIT, wzrostu płacy minimalnej z jednoczesnym wyłączeniem dodatku za staż pracy z podstawy obliczania płacy minimalnej, wzrostu stawek odpisów na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych oraz podwyższenia wynagrodzeń nauczycieli (z jednoczesnym niedoszacowaniem subwencji oświatowej). Sytuacja ta wpłynęła na rezygnację z wielu zadań.

Gdzie miasto szuka oszczędności?

Oszczędności szukamy w zasadzie wszędzie. Począwszy od własnego podwórka – nasi pracownicy od lat nie mieli podwyżek (poza wzrostem płacy minimalnej), przy jednoczesnej redukcji etatów.

Ogłaszamy konkursy tylko na te stanowiska, których nie jesteśmy w stanie uzupełnić własnymi siłami, zwykle są to stanowiska wymagające specjalistycznych kwalifikacji. Podobnie jest w jednostkach podległych.

A co z inwestycjami?

To są zadania, które mieliśmy nadzieję w najbliższych latach zrealizować, ale które teraz muszą zostać odsunięte w czasie. Dotyczy to m.in. budowy nowej ul. Bałtyckiej, budowy centrum kultury, żłobka czy mniejszych inwestycji w infrastrukturę drogową, pieszą i rowerową.

CZYTAJ TAKŻE: Burmistrz Giżycka: „Pomocą należy objąć tak samorządy, jak i firmy”

Pan teraz, podobnie jak wcześniej samorządy z Krainy Tysiąca Jezior, apeluje do rządu o wsparcie dla regionu. Był jakiś odzew na te apele?

Jako samorządy staramy się użyć wszelkich form, żeby rząd zwrócił uwagę na nasze problemy, będące po części pokłosiem jego polityki, a po części skutkiem pandemii. Coraz lepiej rozumiemy też, że „w jedności siła”, i dlatego angażujemy również do tego nasze organizacje samorządowe. Niestety, odzew na nasze działania jest słaby.

Mamy do czynienia z grą pozorów, czego najlepszym przykładem jest „wielki nieobecny”, czyli minister ds. samorządu. Gdyby nie to, że lider ugrupowania, dzięki któremu został na to stanowisko powołany, postanowił zmienić zdanie i wystąpił o jego odwołanie, nikt by nie wiedział, że taka funkcja w ogóle istnieje.

Pana zdaniem rząd nie reaguje na prośby, bo w tym regionie ma mniej wyborców niż na Podhalu czy Podkarpaciu, czy chodzi o coś innego?

Jeśli popatrzeć na niektóre rozstrzygnięcia, chociażby w ramach Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych, i nałożyć na to mapę preferencji wyborczych, to trudno się z tym nie zgodzić. Zwykło się mówić, że „koszula bliższa ciału”, i wygląda na to, że jest to prawda.

Brak wsparcia z budżetu państwa, co będzie oznaczał  dla miasta i dla regionu?

To nie tylko brak wsparcia, ale obserwujemy wręcz systematyczne obniżanie naszych dochodów. To działania, które mają doprowadzić do upadku samorządności. Jak wiemy, w samorządach głównie pracują ludzie niezwiązani z partią rządzącą czy inną, a to się PiS-owi nie podoba. Przypomnę, jak zostaliśmy potraktowani podczas podziału drugiej transzy Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Mimo że mieliśmy świetny projekt – budowy żłobka, który idealnie wpisywał się w założenia projektowe – nie otrzymaliśmy żadnych pieniędzy na jego realizację.

Brak wsparcia i sprawiedliwego podejścia do finansowania różnych przedsięwzięć będzie skutkował marginalizacją naszego regionu, powiększaniem dysproporcji i w żaden sposób nie będzie się wpisywał w politykę naszego państwa – czyli wyrównywania szans.

CZYTAJ TAKŻE: Prezydent Szczecina: Pobudzamy tylko apetyt na szczepionkę, która jest niedostępna

Od marca zmieniły się w mieście opłaty za komunikację miejską, a od kwietnia rosną stawki i sposób naliczania opłat za wywóz odpadów komunalnych. Nie dało się tych podwyżek uniknąć?

Proszę zauważyć, że wszędzie, we wszystkich miastach w Polsce, jest podobna sytuacja. Opłaty rosną, więc nieuniknione są również podwyżki w miejskich instytucjach. Staramy się, by były na minimalnym poziomie, jak najmniej odczuwalne dla mieszkańców, ale nie sposób ich uniknąć. I tak np. podatek od nieruchomości – przy mieszkaniu 50-metrowym wzrósł o ok. 5 zł rocznie. W przypadku komunikacji podwyżek nie odczują osoby, które regularnie podróżują komunikacją miejską. Dla nich wręcz przygotowaliśmy bonus w postaci biletu rocznego, którego cena to równowartość 11 biletów miesięcznych (880 zł normalny i 440 ulgowy).

Bez zmian pozostają ceny biletów miesięcznych, trzymiesięcznych oraz Biletu Dużej Rodziny. Podnieśliśmy ceny biletów jednorazowych (3,40 normalny i 1,70 ulgowy) – to porównywalna cena z tą, jaką płacą podróżni w Kielcach, a niższa niż np. w Rzeszowie, Gdyni, Lublinie czy Białymstoku.

A jeśli chodzi o opłatę za wywóz odpadów – tej podwyżki również nie uniknęły inne miasta. Wiąże się ona z niezależnymi od nas podwyżkami cen prądu, paliwa, płacy minimalnej oraz wzrostu tzw. opłaty marszałkowskiej. Przypomnę też, że nie możemy dokładać do tego systemu.

Jednak staraliśmy się zminimalizować te podwyżki. Metoda naliczania opłat w oparciu o liczbę mieszkańców nie sprawdziła się, ponieważ dane podawane w deklaracjach są zaniżane. W efekcie pozostali uczciwi mieszkańcy muszą płacić za śmieci coraz więcej, bo rosnące koszty funkcjonowania systemu gospodarowania odpadami są dzielone na coraz mniejszą  liczbę mieszkańców.

Aby uszczelnić system, skorzystaliśmy z realnych instrumentów naliczania i kontroli, co pozwoli sprawiedliwie podzielić koszty zbiorki, transportu i zagospodarowania odpadów na wszystkich użytkowników systemu. A zatem od kwietnia będziemy naliczać opłaty za śmieci w zależności od ilości metrów sześciennych zużytej wody – to 8,40 zł za metr sześcienny.

Ambitne plany miasta w sprawie rozbudowy sieci tramwajowej były przez dłuższy czas blokowane przez firmy, które walczyły o te kontrakty. To już się skończyło? Kiedy więc ruszy budowa i kiedy zwiększy się sieć tramwajowa w mieście?

Kontrola uprzednia prezesa Urzędu Zamówień Publicznych zakończyła się wynikiem pozytywnym, potwierdzono tym samym orzeczenia Krajowej Izby Odwoławczej. Niestety, w wyniku walki konkurencyjnej kolejna firma złożyła odwołanie od orzeczenia KIO do sądu, a od 1 stycznia jedynym sądem, który zajmuje się tego typu sprawami, jest Sąd Okręgowy w Warszawie.

Na razie nie mamy wyznaczonego terminu rozprawy, a zatem nie wiemy, kiedy moglibyśmy podpisać umowę z wybranym wykonawcą. Apelujemy, piszemy, szukamy sojuszników, by zmienić decyzję co do centralizacji orzekania w tego rodzaju sprawach. Długa kolejka do orzekania uderzy nie tylko w inwestycje samorządowe, ale także rządowe. To działanie nie wpisuje się w strategię na rzecz odpowiedzialnego rozwoju naszego kraju.

Na Warmii i Mazurach od tygodnia kolejny ostry lockdown, bo liczba zakażeń na 100 tys. mieszkańców przekroczyła wskaźnik 40, a nawet 50 osób. Tymczasem narasta bunt przedsiębiorców. Jakie nastroje są w samym Olsztynie?

Nastrój niepokoju, destabilizacji, oczekiwania. Nasi przedsiębiorcy podporządkowują się nakazom, ale są i tacy, którzy – nie mając wyjścia – wznawiają działalność z zachowaniem wszelkich rygorów sanitarnych.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dyskusje
Jerzy Buzek: Zohydzanie Polakom Zielonego Ładu to cynizm
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Dyskusje
10 tys. zł za krótki film. Startuje 9. edycja konkursu #63sekundy
Dyskusje
Zygmunt Berdychowski: Potrzebne jest nowe otwarcie
Dyskusje
25 lat samorządu województw. Co się udało, co przyniesie przyszłość?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Dyskusje
Prezydent Lublina: Robimy to, co do nas należy