Cezary Trutkowski: Aktywność nie weszła nam w krew

Samorząd się sprawdził, jest choćby świetnym inwestorem. Ale gdzieś nam uciekła sama idea wspólnoty – uważa Cezary Trutkowski, prezes Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej.

Publikacja: 26.01.2020 14:18

Cezary Trutkowski: Aktywność nie weszła nam w krew

Foto: regiony.rp.pl

Samorząd terytorialny w Polsce obchodzi w tym roku 30-lecie. Pana zdaniem, patrząc z dzisiejszej perspektywy, samorząd się sprawdził?

Co do zasady tak, mamy mnóstwo sukcesów. Ale warto tu o chwilę refleksji. Prof. Jerzy Regulski, współtwórca reform samorządowych sprzed 30 lat, podkreślał, że w tych reformach nie chodziło o stworzenie administracji na innym poziomie niż centralny. Profesorowi chodziło o stworzenie wspólnoty obywateli, która mogłaby współdecydować o państwie w wymiarze społecznym, gospodarczym, środowiskowym oraz politycznym. I choć efekty pozytywnych działań samorządu widzimy dookoła nas, to sama idea wspólnoty, na którą kładł nacisk profesor, trochę nam niestety uciekła przez te 30 lat.

W tej chwili zbyt często obserwujemy wymiar polityczny samorządu, który stawia go w opozycji do władz centralnych i w konsekwencji sprawia, że idea samorządności lokalnej staje się mniej czytelna.

Ma pan na myśli konkretne przykłady, np. duże miasta, gdzie prezydentami są politycy, czy ogół samorządów?

Rzeczywiście na poziomie dużych miast jest to najbardziej widoczne. To są po prostu duże skupiska, w których dystans między ośrodkiem władzy a obywatelem jest największy. Ale politycy stoją przecież na czele wszystkich jednostek samorządu terytorialnego. W moim przekonaniu to jest właśnie pewne nieszczęście polskiego systemu.

CZYTAJ TAKŻE: Jadwiga Emilewicz: Z samorządem współpraca, nie konkurencja

Nawet osoba, które nie należy do żadnej partii, też jest politykiem?

Partyjność to odrębne zagadnienie, ja mówię o polityczności. O wyborze każdego wójta, burmistrza czy prezydenta decydują przecież mechanizmy polityczne. Nawet jeśli startują oni z komitetów lokalnych, to mamy do czynienia z działalnością polityczną, bo trzeba prowadzić kampanię wyborczą, zabiegać o poparcie, składać obietnice itp. W naszym systemie to polityk staje na czele lokalnej władzy wykonawczej. Przy słabości rad zyskuje aparat, który może służyć do realizacji rozmaitych celów – także politycznych.

""

mat.pras.

regiony.rp.pl

Ale mechanizm, gdzie wybieramy wójtów, burmistrzów, prezydentów w wyborach bezpośrednich jako naszych przedstawicieli, wydaje się dosyć dobry. Lepszego demokracja chyba nie wymyśliła.

Ale to wciąż politycy, który otrzymują ogromną władzę przy często stosunkowo słabej kontroli społecznej. Dziś na poziomie lokalnym brakuje rozdziału pomiędzy sferą polityczną a wykonawczą. Następuje wymieszanie ról, co w polskich warunkach nie zawsze przynosi dobre rezultaty.

To co by pan proponował?

Jeszcze raz przywołam profesora Regulskiego, który mówił, że najłatwiej jest zmienić prawo, trudniej instytucje, a najtrudniej mentalność ludzką i nawyki. Różni „naprawiacze” wciąż uważają, że złotym środkiem na rozwiązanie wielu problemów są nowe rozwiązania prawne. I ciągle je wprowadzają. Ostatnie przykłady to choćby ograniczenie kadencyjności wójtów, burmistrzów czy prezydentów albo wymóg przedstawiania przez samorząd raportów o stanie gminy. Raporty miały zwiększyć dostęp obywateli do informacji o działalności władz lokalnych, ale niewiele z tego wyszło. Pomysł okazał się niewypałem, bo nie był przemyślany. Równie dobrze można było wprowadzić przepis, że wójt ma w poniedziałek rano wygłaszać orędzie do mieszkańców. Takie rozwiązania same w sobie niewiele zmienią.

Trzeba więc popracować nad świadomością obywateli?

Trzeba wypracować trwały model współuczestnictwa czy też współdecydowania obywateli o lokalnych sprawach. Samorząd to obywatele, a nie administracja.

Taką małą cegiełką w tym zakresie może być program, który będziemy realizować w ramach regionalnej części Funduszu Aktywni Obywatele. Jednym z jego priorytetów będzie właśnie wzmocnienie siły obywateli w decydowaniu o rozwoju wspólnoty. Nie mam złudzeń, jeden projekt nie zmieni społeczeństwa, ale w wymiarze lokalnym może przekonać ludzi do działania i pokazać im, że taka aktywność ma przełożenie na ich codzienne życie.

Do kogo jest skierowany ten program?

Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny skierowany będzie do organizacji pozarządowych, działających na poziomie gminy, miasta czy powiatu, które zajmują się rozwiązywaniem różnych problemów lokalnych. Działających na rzecz włączenia grup zmarginalizowanych, ochrony praw człowieka, a także wzmacniania demokracji lokalnej i aktywnego współuczestnictwa obywateli. Naszym celem przewodnim jest budowanie wspólnoty, która składa się z różnych środowisk, w których samorząd pełni rolę koordynacyjną, a nie władczą czy wyłącznie administracyjną. Program finansowany będzie ze środków Norweskiego Mechanizmu Finansowego. Zostaliśmy jego operatorem, wygrywając konkurs jako lider konsorcjum, w skład którego wchodzą też Fundacja Rozwoju Społeczeństwa Informacyjnego i Fundacja Edukacja dla Demokracji.

CZYTAJ TAKŻE: Frankiewicz: Premier powtarza, że samorządy mają góry pieniędzy. To kłamstwo

Dużo jest w Polsce takich organizacji, które zajmują się w sumie dosyć nietypowymi sprawami?

W perspektywie lokalnej te sprawy nie mogą być traktowane jako nietypowe! Ale takich organizacji pewnie nie jest zbyt dużo, a na dodatek mogą być dosyć słabe. Zwykle bowiem realizują cele, które nie są finansowane z publicznych funduszy, takie jak wspieranie grup mniejszościowych, uchodźców, grup LGBT, walczących o poprawę klimatu itp. Proszę spojrzeć, mamy w Polsce 81 samorządów, które przyjęły uchwały o strefach wolnych od ideologii LGBT. Takie uchwały, na co zwraca uwagę rzecznik praw obywatelskich, są niezgodne z Konstytucją RP. Pokazuje to, z jak różnymi sytuacjami na poziomie gmin i powiatów możemy mieć do czynienia. Ciekawe, że wojewodowie pełniący nadzór prawny nad działalnością samorządów nie uchylili takich uchwał, choć często robią to z o wiele bardziej błahych powodów.

I tak dochodzimy do problemu współpracy administracji centralnej z samorządem, co dziś obserwujemy.

Spory, w różnych kwestiach, nie tylko finansowych, trwają od dawna. Przypomnę tu choćby akcję związków samorządowych „stawka większa niż 8 miliardów” z roku 2012, która dotyczyła uszczuplania funduszy samorządu. To są problemy nawracające i powiedziałbym, że przede wszystkim pokazują one pewną słabość polskiego systemu samorządowego. W rozdziale VII Konstytucji RP, który dotyczy samorządu terytorialnego, aż dziesięć razy występuje odwołanie do ustaw. Z jednej strony więc konstytucja gwarantuje samodzielność samorządu, a z drugiej strony mówi, że samorząd określają ustawy, które każda władza może przecież zmienić. To nie jest wiec silne umocowanie samorządu.

Od wielu lat trwa też dyskusja dotycząca tzw. klauzuli generalnej, czyli czy samorządom wolno to, co nie jest zabronione prawem, czy też wolno im tylko to, co jest przewidziane ustawami. Do zgody w tej kwestii daleko.

Ale obecnie ten konflikt na linii rząd–samorząd wydaje się wyjątkowo silny.

Bez wątpienia to, co obserwujemy w ostatnich latach, to postępująca centralizacja władzy i odbieranie kompetencji samorządom. Zwracają na to uwagę m.in. eksperci Rady Europy. Jednak inicjatywy legislacyjne samorządowców podejmowane w doraźnej reakcji na działania władzy centralnej są, moim zdaniem, co najwyżej rozwiązaniem chwilowym, bez większej szansy powodzenia.

Ale przecież trzeba się jakoś bronić.

Tak, ale trzeba podejmować działania, które będę miały charakter długofalowy, będą rzeczywiście wzmacniały autonomię samorządu terytorialnego. Dopóki nie uregulujemy tego na poziomie, mówię trochę naiwnie, ale jubileusz 30-lecia samorządu chyba do tego upoważnia, na poziomie bardziej solidnym niż ustawy, to wiecznie będziemy mieli do czynienia z taką przepychanką.

CZYTAJ TAKŻE: Jacek Milewski, prezydent Nowej Soli: w Nowej Soli nie ma polityki

Obecnie jakoś nie widać skłonności do zmiany konstytucji, by wzmocnić samorząd terytorialny.

Rzeczywiście nie, ale tym bardziej trzeba uświadamiać, że samorząd to wspólnota obywateli i będzie silny wtedy, gdy ta wspólnota będzie silna. Niestety, dziś często tak nie jest. Mówię to oczywiście ze świadomością, że w badaniach CBOS 73 proc. Polaków deklaruje zaufanie do władz lokalnych. Mam jednak obawy, że tak wysokie poparcie to bardziej efekt społecznego zadowolenia z programu inwestycyjnego, który samorząd realizuje od 2004 r. przy wsparciu funduszy UE, niż świadoma ocena zarządzania na poziomie lokalnym. Samorząd zmienił Polskę, ale samorząd to przecież nie tylko inwestor, to także sfera, w której wszyscy powinni odnaleźć swoje miejsce, ale również ze sobą współdziałać, budując silne społeczności, które będą w stanie zadbać o własne sprawy.

W sumie wystawia pan samorządowi terytorialnemu dosyć surową ocenę.

Stanowczo nie chciałbym być tak odebrany. Sukces polskiego samorządu w podnoszeniu jakości życia Polaków jest oczywisty. Chcemy go świętować w koalicji organizacji pozarządowych, które w ramach akcji „Rok samorządności 2020” podejmą różne jubileuszowe inicjatywy. Ale chodzi o przyszłość, która oczywista nie jest. Jeszcze raz powtórzę: samorząd będzie silny przede wszystkim dzięki zintegrowanym i świadomym swoich praw społecznościom lokalnym. Inaczej to się nie uda. Myślę, że wyzwaniem na następne lata, oczywiście oprócz systemowego wzmocnienia samodzielności samorządów, jest edukacja i kształtowanie postaw obywatelskich, by ludzie na poziomie lokalnym z większym przekonaniem i mniejszą obawą angażowali się w życie społeczne.

Samorząd terytorialny w Polsce obchodzi w tym roku 30-lecie. Pana zdaniem, patrząc z dzisiejszej perspektywy, samorząd się sprawdził?

Co do zasady tak, mamy mnóstwo sukcesów. Ale warto tu o chwilę refleksji. Prof. Jerzy Regulski, współtwórca reform samorządowych sprzed 30 lat, podkreślał, że w tych reformach nie chodziło o stworzenie administracji na innym poziomie niż centralny. Profesorowi chodziło o stworzenie wspólnoty obywateli, która mogłaby współdecydować o państwie w wymiarze społecznym, gospodarczym, środowiskowym oraz politycznym. I choć efekty pozytywnych działań samorządu widzimy dookoła nas, to sama idea wspólnoty, na którą kładł nacisk profesor, trochę nam niestety uciekła przez te 30 lat.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dyskusje
Jerzy Buzek: Zohydzanie Polakom Zielonego Ładu to cynizm
Dyskusje
10 tys. zł za krótki film. Startuje 9. edycja konkursu #63sekundy
Dyskusje
Zygmunt Berdychowski: Potrzebne jest nowe otwarcie
Dyskusje
25 lat samorządu województw. Co się udało, co przyniesie przyszłość?
Dyskusje
Prezydent Lublina: Robimy to, co do nas należy