Tadeusz Zysk: Czas skończyć z graniem pod siebie

Publikacja: 07.10.2019 14:23

Tadeusz Zysk: Czas skończyć z graniem pod siebie

Foto: regiony.rp.pl

Obecne konflikty pomiędzy władzą centralną a samorządami szkodzą wszystkim. Bez ustępstw nie da się tego załagodzić – mówi Tadeusz Zysk, wydawca, kandydat na prezydenta Poznania w wyborach samorządowych w 2018 r., kandydat na posła z listy PiS.

Czy rząd dziś walczy z samorządem?

Ja mam swoją teorię i tym powinien się zająć następny rząd, że sytuacja, z którą mamy do czynienia obecnie, ma swoje źródła w samych założeniach, na jakich powstawał samorząd po zmianie ustroju i kontrolowanej przegranej komunistów. Moim zdaniem wtedy pojawiło się przekonanie, że tak naprawdę komuniści nigdy nie oddadzą władzy centralnej, więc zbudujmy wolność na poziomie samorządowym. Zatem samorząd powstawał w kontrze do władzy centralnej. A jednocześnie twórcy reformy samorządowej korzystali z najlepszych światowych wzorców i system, który stworzyli, był naprawdę dobry. I ta opozycyjność obu ośrodków teraz zaczyna się mścić. Mieliśmy do czynienia z silnymi prezydentami miast czy burmistrzami, którzy – przez brak ograniczenia kadencyjności – mieli czas, żeby zbudować sobie naprawdę silną pozycję, i słabym państwem, które jednak miało swoje oczekiwania i pieniądze na różne zadania realizowane przez samorządy. To tworzyło naturalne pole do konfliktów. Stąd prędzej czy później będzie musiało dojść do wypracowania takiego systemu, w którym oczywiście nadal będą istniały napięcia pomiędzy tymi dwoma ośrodkami, bo są one nieuniknione, ale pozycja prezydentów czy marszałków i władz centralnych będzie bardziej wyrównana. Bo obecne konflikty ewidentnie szkodzą wszystkim. Mamy przecież władze centralne, które realizują wolę wyborców, a przecież ona dotyka także poziomu samorządowego. Tym problemem powinien zająć się następny rząd.

A co, jeśli wola wyborców na szczeblu centralnym rozmija się z wolą wyborców na poziomie lokalnym?

Taka sytuacja generuje naturalną chęć walki liderów obu tych środowisk i to nie jest dobre dla nikogo. Ale częściowo wynika to ze złych rozwiązań, które weszły do systemu w wyniku jego ewolucji. Weźmy kwestię edukacji. Ta jest organizowana przez państwo, ale częściowo finansowana przez samorządy. Podatki są zbierane na dole, wędrują do budżetu i stamtąd w jakiejś części wracają do władz lokalnych. Dodatkowo pozwala się samorządom, co jest racjonalne, dysponować tymi środkami względnie elastycznie. Najwyższa pora, żeby ten system zunifikować, bo on sam w sobie generuje problemy. I te zadania akurat moim zdaniem powinno wziąć na siebie państwo i wziąć za to pełną odpowiedzialność. Bo obecny system podziału jest bardzo wygodny do zrzucania odpowiedzialności, z czego korzystają obie strony. To taka kelnerska mentalność: „To nie ja, to kolega obsługuje”.

CZYTAJ TAKŻE: Jerzy Buzek: Na osłabianiu roli samorządu tracą mieszkańcy

Tak czy inaczej sugeruje pan, że trzeba zreformować polską samorządność?

Obawiam się, że przywrócenie tej równowagi będzie wymagało ustępstw ze strony samorządów, które są w zupełnie innej sytuacji rozwojowej niż państwo. One są nowocześniejsze, związane z ludźmi, lepiej zorganizowane, mają skuteczniejsze narzędzia. I trudno się dziwić, że potem marszałek ma się czym pochwalić, a wojewoda nie.

Ale przecież nie chodzi tu o chwalenie, ale o realne efekty, a te są po stronie samorządów…

Chodzi o realne efekty, którymi się chwali, nie chodzi mi o żadne bicie piany. Samorządy wojewódzkie czy miejskie mają realne osiągnięcia, także dlatego, że są bliżej ludzi.

I teraz mają pójść na ustępstwa?

Tak, bo musimy pamiętać, że tworzymy jednorodny system, spójne państwo i realizujemy wspólne cele, zarówno na poziomie centralnym, jak i lokalnym. I to nie może się nam rozjeżdżać. U nas jest za mało chęci do ustępowania, a za dużo grania na siebie.

Taka próba wywoła jeszcze większą polaryzację i oskarżenia, że rząd zabija samorządność. Tak to zresztą będzie wyglądać. Nie boi się pan tego?

Na pewno tak będzie, ale trzeba patrzeć na efekty. Szukanie styczności z rządem przy realizacji kluczowych zadań jest po prostu niezbędne.

CZYTAJ TAKŻE: Pomysły rządu uderzają w budżety samorządów

Kandydował pan na prezydenta Poznania w ostatnich wyborach samorządowych, teraz chce pan zostać posłem. Skąd to nagłe zainteresowanie popularnego wydawcy wielką polityką?

Dobrze jest zrobić coś dla innych, nie tylko w wymiarze biznesowym. Kampania samorządowa przyniosły mi dużo pozytywnych doświadczeń. Udało się zdobyć poparcie ponad 20 proc. mieszkańców, co w takim mieście jak Poznań było bardzo dobrym wynikiem. Po kampanii zaczęły dochodzić głosy, że może bym spróbował kontynuować tę moją polityczną drogę, żeby ten potencjał, który wtedy powstał, się nie zmarnował. Po wyborach spotkałem się zresztą z obecnym prezydentem Jackiem Jaśkowiakiem i obiecałem mu, że będziemy popierać dobre pomysły, korzystne dla miasta. Te wybory oczywiście zweryfikują, czy faktycznie jest wola dalszego realizowania pomysłów zgłoszonych w kampanii samorządowej. Tak czy inaczej ja się nie obrażam na wyborcze wyniki, co jest dość powszechne w naszej polityce. Po prostu – jako państwowiec – uważam, że warto jest wnieść swoją wiedzę i doświadczenie w działania, które przysłużą się całemu krajowi i lokalnym społecznościom. A my, Wielkopolanie, mamy poczucie, że po prostu jesteśmy dobrzy i w konfrontacji z innymi regionami możemy coś stracić. Za to na pewno możemy coś wnieść.

Bardzo to idealistyczne, nie sądzi pan?

Ale to nic złego. Dlatego myślę, nawet jeśli to jest idealistyczne, że nie można sobie na przykład powiedzieć: wiem, że mi nie dadzą, więc nie ma sensu walczyć. To błąd. Pewnych rzeczy miasta czy powiaty nie są same zrobić, potrzeba współdziałania rządu i samorządu jest niezbędne, o czym już mówiłem. Idealistycznie wierzę, że jako poseł mogę równie dużo zrobić dla Poznania, co jako jego prezydent. Nie ma dobrej polityki centralnej bez brania pod uwagę interesów poszczególnych regionów. W Wielkopolsce mówimy, że człowieka nie poznaje się po tym, co mówi, ale po tym, jak codziennie pracuje i potrafi reagować na wszystkie trudności, które się pojawiają, korygując swoje pomysły i programy. I myślę, że z takim podejściem można naprawdę dużo zdziałać.

Czy rząd dziś walczy z samorządem?

Ja mam swoją teorię i tym powinien się zająć następny rząd, że sytuacja, z którą mamy do czynienia obecnie, ma swoje źródła w samych założeniach, na jakich powstawał samorząd po zmianie ustroju i kontrolowanej przegranej komunistów. Moim zdaniem wtedy pojawiło się przekonanie, że tak naprawdę komuniści nigdy nie oddadzą władzy centralnej, więc zbudujmy wolność na poziomie samorządowym. Zatem samorząd powstawał w kontrze do władzy centralnej. A jednocześnie twórcy reformy samorządowej korzystali z najlepszych światowych wzorców i system, który stworzyli, był naprawdę dobry. I ta opozycyjność obu ośrodków teraz zaczyna się mścić. Mieliśmy do czynienia z silnymi prezydentami miast czy burmistrzami, którzy – przez brak ograniczenia kadencyjności – mieli czas, żeby zbudować sobie naprawdę silną pozycję, i słabym państwem, które jednak miało swoje oczekiwania i pieniądze na różne zadania realizowane przez samorządy. To tworzyło naturalne pole do konfliktów. Stąd prędzej czy później będzie musiało dojść do wypracowania takiego systemu, w którym oczywiście nadal będą istniały napięcia pomiędzy tymi dwoma ośrodkami, bo są one nieuniknione, ale pozycja prezydentów czy marszałków i władz centralnych będzie bardziej wyrównana. Bo obecne konflikty ewidentnie szkodzą wszystkim. Mamy przecież władze centralne, które realizują wolę wyborców, a przecież ona dotyka także poziomu samorządowego. Tym problemem powinien zająć się następny rząd.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Dyskusje
Jerzy Buzek: Zohydzanie Polakom Zielonego Ładu to cynizm
Dyskusje
10 tys. zł za krótki film. Startuje 9. edycja konkursu #63sekundy
Dyskusje
Zygmunt Berdychowski: Potrzebne jest nowe otwarcie
Dyskusje
25 lat samorządu województw. Co się udało, co przyniesie przyszłość?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Dyskusje
Prezydent Lublina: Robimy to, co do nas należy