Bruksela to stolica UE, siedziba unijnych instytucji. Czasem zapominamy, że to też miasto i jego mieszkańcy. Czy trudniej takim miejscem zarządzać?
Postanowiliśmy to przekuć na naszą korzyść. Jesteśmy stolicą Europejczyków, jesteśmy jednym z najbardziej kosmopolitycznych miast na świecie, z jej 184 narodowościami, które żyją obok siebie, które razem pracują tutaj w Brukseli. To niespotykane, że 1,2-milionowe miasto jest tak znane na świecie, bo decyduje się tu o 70 proc. unijnej legislacji. Jesteśmy teraz drugim najbardziej kosmopolitycznym miejscem na świecie, po Dubaju, ale przed Londynem czy Paryżem i Nowym Jorkiem. Mamy 50–60 tys. urzędników unijnych, tysiąc korespondentów zagranicznych mediów, 15 tysięcy lobbystów, i ponad 10 tysięcy organizacji międzynarodowych. Ale obok tego jest po prostu normalne miasto, na tym wielkim skrzyżowaniu kultur. W porównaniu z innymi stolicami mieszkania nie są tu bardzo drogie, żyje się nieźle, bogate życie kulturalne, zawsze jest co robić. Naszym zadaniem jest pogodzenie tego aspektu stolicy europejskiej, również w sensie administracyjnym, tu zapadają decyzje, z funkcją miasta sąsiedzkiego, gdzie chce się mieszkać. Około 70 proc. unijnych urzędników zostaje na emeryturę w Brukseli.