Na razie nie wiadomo dokładnie, od kiedy będzie to możliwe. Wiadomo za to, że jego remontem zajmą się Polskie Koleje Państwowe, a nie budowniczy nowego dworca wraz z galerią handlową, czyli spółka Trigranit. Jej umowa z PKP wygasła w czerwcu i nie została przedłużona.
Mimo, że nowy dworzec główny w roku 2012 otwierano z pompą, z udziałem prezydenta Bronisława Komorowskiego, wielu poznaniaków jeszcze długie tygodnie po jego otwarciu korzystało ze starego budynku. Do chwili, gdy przestali mieć taką możliwość. Stary budynek zamknięto na głucho w 2013 roku. Pozostał tylko nowy, który szybko ujawnił swe wszystkie wady.
Nowy dworzec, będący w praktyce niewielką częścią wielkiej galerii handlowej, ze względu na swój kształt, zyskał miano chlebaka. Ale nie tylko kształt zdecydował o krytycznym nastawieniu do niego poznaniaków i podróżnych.
Lista wad jest długa – od usytuowania pozwalającego na bezpośrednie połączenie tylko z trzema spośród siedmiu peronów, przez brak skomunikowania z transportem miejskim, schody ruchome jadące tylko w jedną stronę, brak poczekalni, zmarginalizowanie funkcji dworca autobusowego, po niewielką liczbę kas. Standard nowego dworca stał się jedną z przyczyn klęski wyborczej poprzedniej ekipy rządzącej Poznaniem.
Poznaniacy, którzy od trzech lat są zmuszeni do korzystania z nowego dworca, z nostalgią i niepokojem spoglądają na nieczynny budynek, w którym mieścił się stary dworzec. Mimo wieku i mankamentów technicznych jednego nie można było mu odmówić – funkcjonalności. Usytuowany centralnie, między peronami, był bardziej przyjazny niż jest chlebak.