Byli to: Werner von Olsen (kapituła wybrała go na wielkiego mistrza w 1324 roku) i Ludolf König von Wattzau (objął urząd w 1342). Obaj mogli spocząć w Kwidzynie, ponieważ miasto w 1243 roku przeszło w posiadanie Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie (tak brzmiała oficjalna nazwa zgromadzenia).
Tkaniny badała i konserwowała dr Małgorzata Grupa z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Powiedziała wówczas „Rz”:
– Jedwab dostępny był wyłącznie elicie średniowiecznego społeczeństwa, władcom, biskupom, ale nawet w przypadku pogrzebu takich ludzi oszczędzano, odziewano ich zazwyczaj do grobu w swego rodzaju atrapy, tkaniny imitujące jedwab. A tu mamy aż 21 rodzajów jedwabiu!
W XIV wieku w Europie obowiązywały już dekrety ograniczające zbytek, dlatego zmarłych, nawet bogatych, nie grzebano w jedwabiach. Jeśli były wyjątki, to dotyczyły ludzi, którzy stali ponad tym prawem. Do takich ludzi należeć musieli wielcy mistrzowie zakonu.
Minęło osiem lat, Małgorzata Grupa jest już profesorem, ale znowu wydobyła ze średniowiecznego kościoła jedwabna bombę, chyba nawet jeszcze potężniejszą. Miasto Gniew leży na wysokiej skarpie u ujścia Wierzycy do Wisły, niedaleko sławnego z jedwabi Kwidzyna. 0tóż właśnie w Gniewie, w kościele pod wezwaniem św. Mikołaja, prof. Grupa odkryła doskonale zachowane luksusowe szaty wykonane z wielu rodzajów jedwabiu, modlitewniki w skórzanych oprawach i inne zabytki sprzed kilkuset lat. Ale nie spoczywali tam wielcy mistrzowie. – Takich bogactw, jak w gniewskim kościele, często nie znajduje się nawet w grobach królewskich na Zachodzie. To jedno z najbogatszych znalezisk z badań archeologicznych przeprowadzonych do tej pory, dotyczących kościelnych pochówków w naszym kraju – wyjaśniła w rozmowie z PAP.