Prezydent Białegostoku: Bez wsparcia samorządów trudno byłoby sportowcom osiągać sukcesy

W mieście mamy klub Podlasie Białystok i z jednej strony wspieramy działania samego klubu, a z drugiej – poszczególnych zawodników. Otrzymują oni także nagrody za wybitne osiągnięcia sportowe, jeśli takie mają – mówi Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.

Publikacja: 18.08.2024 22:00

Prezydent Białegostoku: Bez wsparcia samorządów trudno byłoby sportowcom osiągać sukcesy

Foto: mat. pras.

Miał pan już okazję pogratulować medalu Natalii Kaczmarek, zawodniczce KS Podlasie z Białegostoku?

Tadeusz Truskolaski: Osobiście nie miałem jeszcze takiej okazji, ale jesteśmy już umówieni na spotkanie. Chcę wręczyć naszej medalistce nagrodę prezydenta miasta. Poinformowałem już o tym w mediach społecznościowych, że dla niej to będzie 20 tysięcy złotych, a dla jej trenera – 15 tysięcy.

Ale chyba apetyty medalowe były w Białymstoku większe?

Owszem, liczyliśmy na naszego młociarza Wojtka Nowickiego, który w Paryżu bronił tytułu mistrza olimpijskiego.

Niestety, widać było, że akurat w czasie zmagań olimpijskich młot nie chciał Wojtkowi lecieć i musiał zadowolić się dalszym, siódmym miejscem. Pamiętam, Paweł Fajdek zajął piąte, a Wojtek siódme miejsce.

Czytaj więcej

Czy samorządy powinny angażować się w finansowanie sportu?

A biegacz przez płotki Damian Czykier? Miasto też liczyło na jego medal?

Damian Czykier chyba nie był takim murowanym kandydatem do medalu, chociaż myślę, że akurat on spełnił swoje nadzieje. Jeśli chodzi o Polskę, to oczywiście Damian jest najlepszy, ale jeśli chodzi o świat, jednak są lepsi od niego.

W jego przypadku nie było wielkiego rozczarowania. Największe oczekiwania dotyczyły Wojtka Nowickiego.

Jak pan myśli, dlaczego mu nie wyszło?

To jest tylko sport i aż sport. O to, dlaczego nie wyszło, pewnie trzeba byłoby zapytać samego młociarza i jego trenerkę.

Spójrzmy jednak na to z drugiej strony – gdybyż każdy z nas mógł postawić się na jego miejscu i powiedzieć: jestem siódmy na świecie w jakiejś dyscyplinie. To byłoby chyba nie najgorsze miejsce, prawda? Na przykład ja byłbym siódmym prezydentem miasta na świecie...

Ale tego nie da się tak porównać. Rządzenie miastem to inna kategoria. Nie sportowa...

To siódme miejsce biorę w ciemno! Podam inny przykład: mamy w Białymstoku siódmy uniwersytet na świecie. To też byłby niezły wynik. Tak to już jest, że jak się startuje, to chciałoby się wygrywać. Ale nie zawsze można.

Pierre de Coubertin, francuski historyk i pedagog uważany za ojca nowożytnego ruchu olimpijskiego, mówił o idei olimpizmu jako o samym uczestnictwie w zawodach, które pomaga promować wartości uniwersalne.

I te idee były niesione. Dlatego nie zapominajmy o idei olimpizmu, a dopiero później myślmy o czołowych miejscach, o medalach.

Jak do tej pory miasto wspierało rozwój kariery sportowej Natalii Kaczmarek?

Natalia dwa lata temu zmieniła barwy klubowe. Otrzymuje z miasta stypendium sportowe w wysokości 5 tysięcy złotych miesięcznie, które jest przyznawane na okres 12 miesięcy.

Nasza biegaczka jest także ambasadorką białostockiego sportu. Z tego tytułu ma podpisaną umowę na 2024 rok na kwotę 80 tysięcy złotych.

Po igrzyskach to się zmieni?

Jak już wspomniałem, miasto przyznało jej nagrodę pieniężną za ten medal. Jeśli będzie taka wola ze strony Natalii, to oczywiście współpracę będziemy kontynuowali, choć pewnie już pod innym nazwiskiem, bo medalistka planuje ślub.

Jak mocno miasto wspiera sportowe kluby? Zwłaszcza te, w których trenują olimpijczycy?

Jeżeli chodzi o lekkoatletykę, to mamy klub Podlasie Białystok. Oczywiście, z jednej strony wspieramy działania samego klubu, a z drugiej – poszczególnych zawodników. Także otrzymują nagrody za wybitne osiągnięcia sportowe, jeśli takie mają. To są kwoty od 10 do 30 tysięcy złotych.

Jakie znaczenie – pana zdaniem – dla rozwoju kariery sportowej zawodników ma wsparcie samorządów? Jak pan to widzi? Mogą one skutecznie pomóc w rozwoju sportowców?

Najlepiej mówią o tym sami zawodnicy. Często podkreślają, że bez wsparcia trudno byłoby im osiągać sukcesy.

Wielokrotnie wspominał o tym także nasz wspaniały sportowiec Wojtek Nowicki. Ja go po prostu podziwiam! I to nie tylko jako sportowca, ale też jako człowieka.

Zawsze jest na spotkaniach, odbiera te nagrody osobiście... To jest naprawdę wspaniały ambasador miasta i województwa – nasz jedyny złoty medalista olimpijski, który mieszka w Białymstoku.

Mieszkańcem województwa podlaskiego jest też Wojciech Fortuna, mistrz olimpijski w skokach narciarskich z Sapporo. Mamy więc dwóch mistrzów olimpijskich – mieszkańców regionu. Uważam, że trzy lata temu w Tokio, kiedy Wojciech Nowicki w rzucie młotem zdobył złoty medal, to było naprawdę historyczne osiągnięcie.

Teraz w Paryżu się nie udało... Młot leciał na odległość 78 metrów i dalej nie chciał, a przecież Wojtek wielokrotnie przekraczał 80 metrów bez większego problemu.

Czytaj więcej

W tym tygodniu porozumienie w sprawie systemu dochodów samorządowych?

Proszę zwrócić uwagę, jak trudno było już podczas eliminacji… Coś tam nie zagrało. Czy było to przemęczenie? Zbyt duża presja, której nie wytrzymał psychicznie? Nie wiem.

Sport na takim poziomie to przede wszystkim głowa. Wojtek jest człowiekiem, który nie chce nikogo zawieść.

A jak się za bardzo chce, nie zawsze wychodzi. Trudno. Jednak nie przestaniemy go podziwiać i nie przestaniemy z nim współpracować.

A dlaczego jest tak, że w niektórych regionach sportowcy mają lepsze warunki do rozwoju, a w innych „takie sobie”? Czym to może być spowodowane?

Sądzę, że w dużej mierze decyduje o tym tradycja. Jeżeli w jakimś regionie jest tradycja jakiegoś sportu, to młodzież się do niego garnie. Łatwiej jest wówczas wychwycić młode talenty.

Niektóre miasta stawiają bardzo mocno na żużel, inne na koszykówkę, a sporo na piłkę nożną. Natomiast co do lekkoatletyki, to właśnie Białystok ma dobre wyniki i jest bardzo dobrze postrzegany.

Od wielu lat mamy bardzo dobry stadion do treningów i chcielibyśmy, aby na nim odbyły się kolejne mistrzostwa Polski.

Mamy też bardzo dobrych trenerów, mistrzów, którzy nadają kierunek. To bardzo ważne, bo dobry trener potrafi odpowiednio zmotywować sportowca. Dzięki temu później przychodzą sukcesy.

Byłem kiedyś na treningu Wojtka Nowickiego i widziałem, jak sztangami wyciska ponad 300 kilogramów w przysiadzie. Nie raz, ale po kilka czy kilkanaście razy, bo tyle ma powtórzeń.

To ogromny wysiłek, na dodatek realizowany w samotności. On musi zmagać się właśnie z tym, że trenuje w samotności, a wyjazdy na zawody to taka nagroda, kiedy może go podziwiać szersza publiczność.

Ostatnio wypowiadał się na ten temat złoty medalista z Londynu w pchnięciu kulą Tomasz Majewski, który dziś jest działaczem sportowym. Mówił, że „starzy” sportowcy się trochę zużyli i może to trzeba też odnieść do Wojtka Nowickiego?

Wolałbym, żeby jeszcze tak nie było, żeby jeszcze startował. Bardzo bym chciał, żeby za cztery lata poleciał do Los Angeles i tam walczył o kolejny medal.

Tylko jak długo Wojtek wytrzyma taki sportowy reżim życia? Reżim treningów? Tego nie wiem. On ma dwoje dzieci, a mnóstwo czasu spędza poza domem. To wszystko ma wpływ na psychikę sportowca.

Zmienimy teraz trochę temat. Trwają rozmowy organizacji samorządowych – w tym Unii Metropolii Polskich, której pan jest prezesem – z Ministerstwem Finansów na temat projektu ustawy o finansowaniu jednostek samorządu terytorialnego. Na jakie postulaty samorządów już zgadza się resort w tym projekcie?

W tej sprawie działamy dwukierunkowo. Jeden kierunek to kwestia tego roku i tak zwanej kroplówki. Chodzi o wyrównanie samorządom strat budżetowych za ten rok spowodowanych decyzjami poprzedniego rządu i strat w dochodach – między innymi po wprowadzeniu Polskiego Ładu. Początkowo ministerstwo nie zakładało takiej pomocy, ale ostatnio stanowisko w tej sprawie się zmieniło. Kilka dni temu miałem spotkanie z ministrem finansów. Otrzymaliśmy poważną obietnicę wsparcia samorządów jeszcze w tym roku, jesienią.

Tego mocno domagają się samorządy, bo jednak szkody spowodowane zmianami w przepisach wprowadzonymi przez poprzedni rząd spowodowały potężne wyrwy w ich budżetach, a często też i potężne deficyty.

Dokładnie tak. To trzeba zrozumieć – my po prostu chcemy móc uregulować wszelkie zobowiązania, które będziemy mieli na koniec roku. A luki w budżetach są duże. Tylko w przypadku Białegostoku jest to kwota w wysokości 80 milionów złotych, i to na wydatki bieżące. Podobnie jest w Lublinie... Ale są miasta, które pokazują braki w budżetach rzędu 350 milionów złotych, a niektóre nawet 500 milionów złotych. To są duże kwoty.

Jeśli chodzi o duże miasta...

Tak, takie ubytki w budżetach wskazywały duże miasta. W mniejszych samorządach są one odpowiednio mniejsze. Mamy jednak kwestię budżetów na kolejne lata, a szykowana reforma szacuje przyszłe dochody samorządów na podstawie historycznych wskaźników. Nie wszyscy się z tym zgadzają.

Niektóre samorządy czują się poszkodowane. Akurat Białystok nie, ale ja muszę też mówić za inne miasta wchodzące w skład Unii Metropolii Polskich.

Są miasta, gdzie samorząd pokrywał 40 procent wydatków oświatowych, a są i takie, gdzie nawet połowę. To koszty nie do utrzymania

Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku

We wtorek, 13 sierpnia, w Ministerstwie Finansów odbyło się kolejne spotkanie przedstawicieli resortu z organizacjami samorządowymi i członkami Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu. Minister Hanna Majszczyk potwierdziła, że otrzymamy dodatkowe środki na uzupełnienie luki wydatkowej z tego roku. Taka informacja powinna pojawić się we wrześniu. Ustawa o dochodach samorządu będzie natomiast monitorowana, a pierwszy monitoring planowany jest na 2027 rok. Przegląd determinant, według których naliczane są dochody JST, będzie miał miejsce w 2026 roku. Determinanty te mogą się zmienić i będą wprowadzone rozporządzeniem ministra finansów.

Podczas spotkania ustalono też poluzowanie art. 242 i 243 ustawy o finansach publicznych, które dotyczą reguły wydatkowej zadłużenia. Tu uwzględniono postulaty samorządowców.

A jak wygląda w projekcie kwestia finansowania zadań związanych z oświatą? Tu też jest nić porozumień między rządem a samorządem.

Oświata jest wciąż niedofinansowana. Rząd tłumaczy, że dorzucił sporo pieniędzy, ale moim zdaniem dorzucił na własne pomysły.

Czy to jest rzeczywiście zadanie własne samorządów? Naszym zdaniem tylko z nazwy, bo przecież to nie my ustalamy sieć szkół, nie my ustalamy zarobki nauczycieli czy liczbę dzieci w klasach.

To wszystko generuje koszty. Skoro więc rząd dyktuje zadania, to rząd powinien dawać na nie pieniądze, a nie uważać, że samorządy same zapłacą. Na to naszej zgody nie ma. Jesteśmy za tym, aby przynajmniej wynagrodzenia nauczycieli były finansowane z budżetu państwa, czyli z subwencji rządowej.

My bierzemy na siebie utrzymanie infrastruktury oświatowej ze środków własnych – budowę szkół, ich remonty – oraz utrzymanie pozostałego personelu oświaty. W szkołach nie pracują przecież tylko nauczyciele, ale też inne osoby.

Gdyby proporcje finansowe na zadania oświatowe utrzymywały się na poziomie 70 procent po stronie rządowej i 30 procent po stronie samorządowej, bylibyśmy to w stanie znieść i sobie z tym poradzić. Jednak przez ostatnie lata te proporcje się zmieniały.

I są miasta, gdzie samorząd pokrywał 40 procent wydatków oświatowych, a są i takie, gdzie nawet połowę. To koszty nie do utrzymania, bo edukacja jest największą pozycją w budżetach jednostek samorządu terytorialnego.

Stąd wynika nasz zasadniczy postulat, aby mówić poważnie o zadaniach związanych z oświatą. Jeśli rząd proponuje takie zadania, powinien je w pełni finansować.

Miał pan już okazję pogratulować medalu Natalii Kaczmarek, zawodniczce KS Podlasie z Białegostoku?

Tadeusz Truskolaski: Osobiście nie miałem jeszcze takiej okazji, ale jesteśmy już umówieni na spotkanie. Chcę wręczyć naszej medalistce nagrodę prezydenta miasta. Poinformowałem już o tym w mediach społecznościowych, że dla niej to będzie 20 tysięcy złotych, a dla jej trenera – 15 tysięcy.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Okiem samorządowca
Krzysztof Kosiński: Ogromna część samorządów będzie nadal dokładała do nauczycielskich pensji
Okiem samorządowca
Anna Mieczkowska, prezydent Kołobrzegu: Poprzednie rządy wypłoszyły niemieckich turystów
Okiem samorządowca
Burmistrz miasteczka na granicy z Białorusią: Wierzymy, że gorzej być nie może
Okiem samorządowca
Prezydent Opola: Deficyt jest, ale zaciągany dług wykorzystaliśmy na inwestycję
Okiem samorządowca
Piotr Krzystek: Nie możemy być karani za to, że jesteśmy dużym miastem
Okiem samorządowca
„Za nowymi obowiązkami powinno iść zabezpieczenie ich finansowania”