Marcin Jabłoński: Ochronę ludności i obronę cywilną musimy traktować poważnie

Przy wszystkich nowych inwestycjach staramy się brać pod uwagę możliwość podwójnego wykorzystania różnych elementów infrastruktury – mówi Marcin Jabłoński, marszałek województwa lubuskiego.

Publikacja: 08.06.2025 16:01

Marcin Jabłoński, marszałek województwa lubuskiego

Marcin Jabłoński, marszałek województwa lubuskiego

Foto: mat. pras.

Panie marszałku, gdzie dziś z Gorzowa Wielkopolskiego da się bezpośrednio dojechać koleją? Chodzi mi zarówno o stolice województw, jak i miasta powiatowe w regionie.

Mamy tu sporo do zrobienia. Tak sam Gorzów, jak i część województwa nie są niestety wciąż zelektryfikowane. To dlatego też nie mamy dobrego, bezpośredniego połączenia między naszymi stolicami.

A wracając do tych połączeń: gdzie się da dojechać z Gorzowa, jak to wygląda?

To nie jest tak, że nigdzie nie da się dojechać. Są oczywiście połączenia, ale sporo z nich wiąże się z przesiadkami, np. w Krzyżu. To bardzo ogranicza możliwości, a brak elektryfikacji powoduje, że te połączenia są zawodne, bo realizowane przez szynobusy spalinowe, które są najbardziej awaryjne.

Ostatnio sytuacja się jednak bardzo poprawiła dzięki poważnemu podejściu do swojego zadania przez nowy zarząd Polregio. Poprzedni zarząd dużo obiecywał, ale nie miało to odzwierciedlenia w rzeczywistych działaniach. Obecny pokazał, że jeśli się chce i traktuje sprawy poważnie, to jednak wiele można zrobić.

Jako zarząd województwa lubuskiego walczymy o normalizację sytuacji na lubuskich torach.

To skąd ten pomysł na własną spółkę kolejową, by poprawić połączenia regionalne? Kiedy pociągi pod banderą Lubuskiego wyjadą na tory?

Tworzenie spółki to dłuższa perspektywa. Kwestia miesięcy.

Nie zamierzamy zbyt szybko zrywać współpracy z Polregio. Chcemy po prostu bardzo mocno oddziaływać na sprawność działania przewozów w regionie, choćby w kontekście remontów, przeglądów i dbania o pojazdy, co wcześniej było główną przyczyną zaburzeń w realizacji połączeń w województwie.

Własna spółka jest nam potrzebna między innymi po to, żeby tego dopilnować i być może przejąć część zadań związanych z przewozem. Rozmawiamy z PKP Cargo. Być może uda nam się stworzyć wspólną spółkę na majątku w Czerwieńsku, gdzie jest zaplecze techniczne, które można by wykorzystać na potrzeby powstającej spółki kolejowo-autobusowej.

A chcemy też zająć się połączeniami autobusowymi, bo kolej nie wszędzie dojeżdża. Chodzi nam o skomunikowanie takich rejonów z miejscowościami, w których są działające dworce kolejowe. Generalnie chcemy poprawić komunikację publiczną, bo ona jest bardzo ważna.

Czytaj więcej

Prezydent Ciechanowa: Nie mamy żadnego schronu, który spełniałby definicję

Na powołanie takiej spółki, na rozkręcenie jej działalności, samorząd będzie brał środki własne czy liczy na dotacje, choćby unijne?

Ze środkami unijnymi jest o tyle trudniej, że nie mając zelektryfikowanych sieci kolejowych, nie możemy kupować taboru nisko- czy zeroemisyjnego.

Teraz wydaliśmy ćwierć miliarda złotych na kupno sześciu nowych pojazdów, żeby problem rozwiązać. Będziemy podejmować wysiłki, żeby Ministerstwo Infrastruktury, PKP PLK rozpoczęły wreszcie inwestycje związane z modernizacją sieci.

A jak idą te rozmowy z rządem w sprawie elektryfikacji? Jak długi to może być proces?

Mamy nadzieję, że zapowiedzi chociażby wiceministra infrastruktury Piotra Malepszaka doprowadzą do podjęcia tych inwestycji. Zdajemy sobie sprawę, że to kwestia rozłożona na lata.

Ostatnio słyszeliśmy wypowiedzi premierów i nowego kanclerza Niemiec, że zamierzają przyłożyć większą wagę do połączeń kolejowych między Polską a Niemcami – a one przebiegają w większości przez nasze województwo.

Zmieńmy temat. W tej perspektywie Lubuskie ma do dyspozycji aż 915 mln euro. Na co w głównej mierze idą w tym roku te środki?

W naszym regionie mamy zdecentralizowanie funduszy. Jesteśmy prawdopodobnie jedynym województwem w Polsce, które stworzyło 14 porozumień samorządowych obejmujących wszystkie gminy regionu. Zbudowaliśmy taki algorytm do podziału tych pieniędzy, że każda z gmin otrzymała kwotę 185 euro na jednego mieszkańca.

Zależało nam na tym, żeby unijne euro trafiło do każdej lubuskiej gminy, żeby nie było miejscowości, która została wykluczona z podziału środków. Te pieniądze są przeznaczone na realizację ponad 400 różnych projektów, które wpisują się w politykę Unii Europejskiej.

A chodzi o kwestie gospodarki, turystyki, ścieżek rowerowych, ale też projekty edukacyjne, szkolne, społeczne czy przeznaczone dla seniorów.

Oprócz tego oczywiście wszystkie samorządy mogą brać udział w konkursach, które organizujemy na projekty związane ze wsparciem dla gospodarki, z ekologią, ochroną środowiska, ale też ze sferą społeczną czy edukacją.

Europejski Fundusz Społeczny to też spore środki przeznaczone m.in. na rozwój lokalnego rynku pracy, co pośrednio wspiera też gospodarkę i przedsiębiorców.

To są projekty podnoszące kwalifikacje, przywracające ludzi na rynek pracy, pozwalające na rehabilitacje osób, które tego potrzebują, by móc być wciąż aktywnym na rynku pracy. Zajęliśmy się też problemem ludnościowym, demograficznym.

Czytaj więcej

Olgierd Geblewicz: Pilnujemy naczelnej polityki

Samorząd województwa pracuje nad Lubuskim Planem Ludnościowym, a w powiecie krośnieńskim ma być wdrożony jego pilotaż. Ale czy darmowe żłobki lub tanie mieszkania to nie za mało, by młodzi ludzie decydowali się pozostać w regionie? Potrzebna jest dobra praca, dobre warunki do godnego życia. Jak to zrobić?

Chcemy pokazać, że Lubuskie to miejsce, w którym warto żyć. Zamierzamy zintegrować różnego rodzaju działania.

Niektóre to pochodne od tego procesu depopulacji, która już powoduje, że szczególnie mniejsze gminy – np. z 2 tysiącami mieszkańców – zaczynają mieć problemy z realizacją własnych zadań, utrzymaniem szkół czy pomocy społecznej.

Oprócz pokazywania atrakcyjności województwa – co mogłoby spowodować większe poczucie dobrostanu, bezpieczeństwa, chęci do zakładania rodzin, ale co jest procesem długim i rozłożonym w czasie – musimy zająć się też efektami problemu demograficznego.

Chcemy to zrobić mądrze i przemyślanie. Już z sukcesem przekształcamy ośrodki pomocy społecznej w centra usług społecznych, czyli w takie placówki, które mają aktywne podejście do problemów mieszkańców.

Centra zajmują się nie tylko seniorami, ale też wsparciem osób niepełnosprawnych, potrzebujących pomocy i opieki. I one coraz lepiej zaczynają się u nas przyjmować.

Takimi i podobnymi działaniami odpowiadamy na wyzwania związane z depopulacją w regionie.

Pilotaż chcemy wprowadzić w powiecie krośnieńskim, bo tam będzie to najłatwiejsze: wszystkie gminy tworzą jedno partnerstwo samorządowe w ramach wymiaru terytorialnego z funduszy unijnych.

Jesteśmy po spotkaniach z władzami powiatu i poszczególnych gmin. Będziemy chcieli spróbować pokazać na terenie tego jednego powiatu, jak można połączyć siły i środki, różnego rodzaju potencjały w gminach i instytucjach, żeby lepiej wykorzystać to, czym już dysponujemy.

Wspomniał pan, że są gminy, które mają po 2 tysiące mieszkańców. Myśli pan, że jak ten proces depopulacji będzie się zwiększał, to może dojść do sytuacji, w której gminy będą musiały się połączyć, by świadczyć usługi dla mieszkańców na odpowiednim poziomie?

Może się tak zdarzyć. Mówią o tym coraz częściej samorządowcy. W 2-tysięcznej gminie w urzędzie pracuje około 15 osób, a czasami nawet jeszcze mniej.

Trudno więc jest im załatwiać wszystkie sprawy, które są właściwe dla każdego samorządu lokalnego. Nie ma tam zastępowalności, nie ma ludzi o określonych kompetencjach.

Stąd gminy chętnie przystępują do porozumień, żeby szukać możliwości podejmowania wspólnych działań, żeby nie każda z nich musiała zajmować się wszystkim.

A można wspólnie zajmować się choćby selektywną zbiórką odpadów, organizowaniem sieci szkół, przedszkoli, centrów usług społecznych...

Czytaj więcej

Tadeusz Truskolaski: Ostatnie schrony budowano w Polsce w latach 60. XX wieku

To niejedyne zmartwienie samorządów. Urząd Marszałkowski, planując budowę czy modernizację obiektów użyteczności publicznej, uwzględnia już to, że powinny one spełniać także rolę miejsc schronienia?

Jesteśmy po cyklach szkoleń dla części samorządowców, kolejni się szkolą. Wszyscy zdajemy sobie sprawę z sytuacji geopolitycznej, w jakiej się znaleźliśmy.

Na pewno nowe przepisy, które dotyczą ochrony ludności i obrony cywilnej, muszą być poważnie traktowane. Stąd też i my – ale pewnie też we wszystkich innych województwach – zastanawiamy się, jak uporządkować wiedzę o tym, gdzie można zapewnić schronienie mieszkańcom.

Przy wszystkich nowych inwestycjach staramy się brać pod uwagę możliwość podwójnego wykorzystania różnych elementów infrastruktury. Raz – na cele cywilne w czasie pokoju, a dwa – w sytuacjach nadzwyczajnych, by stały się one miejscem schronienia i zapewnienia bezpieczeństwa mieszkańcom.

Planując jakieś nowe przedsięwzięcia, nowe obiekty, szukamy możliwości pozyskania środków, bo o tym też jest mowa w tych przepisach.

Przy jakichś konkretnych obiektach takie rozwiązania już wchodzą w grę? Czy jeszcze zbyt wcześnie, by mówić o szczegółach?

Nie ma jeszcze zasad, w oparciu o które te pieniądze będą nam przyznawane. Myślimy o tym. Chociażby teraz w kontekście budowy nowego terminalu w ramach Portu Lotniczego Zielona Góra-Babimost, ale też przy okazji powstania planowanego Lubuskiego Centrum Onkologii, które chcemy wybudować, jak tylko otrzymamy pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy.

Przy tego typu inwestycjach, które będą kosztowały setki milionów złotych, przy organizacji parkingów czy innych elementów infrastruktury, trzeba myśleć o jej wykorzystaniu na potrzeby ochrony ludności.

W rządowym Programie Ochrony Ludności i Obrony Cywilnej zapisano m.in. budowę sieci lądowisk przyszpitalnych, które będą mogły przyjąć także wojskowe statki powietrzne czy śmigłowce służb. Jak dużo takich obiektów powstanie w regionie?

Mamy lądowiska w Zielonej Górze i Gorzowie. Możemy oczywiście te zdolności podnieść. Teraz jesteśmy w trakcie trwającego już dosyć długo procesu wykorzystania lotniska w Babimoście do celów obronnych.

Podpisaliśmy umowę z MON. Wyodrębniliśmy część nieruchomości na potrzeby obronne i jesteśmy na etapie ostatecznych uzgodnień i nadawania lotnisku pewnych funkcji związanych z obronnością państwa. To jest kluczowy dla nas projekt – odpowiedź na nowe wyzwania.

Czytaj więcej

Renata Janik: Brakuje specustawy rowerowej, która uprościłaby pozyskiwanie gruntów

Za dwa tygodnie wakacje. Jakie inwestycje poczyniono ostatnio w regionie, by przyciągać więcej turystów?

Zapraszam do odwiedzenia Łuku Mużakowa na polsko-niemieckim pograniczu, który jako jedyny w Polsce należy do Światowej Sieci Geoparków (ang. Global Geoparks Network, GGN) zrzeszającej geoparki narodowe o statusie Światowego Geoparku UNESCO.

To projekt, który razem z partnerami z Niemiec staramy się pielęgnować i dbać o jego walory. Ostatnio otworzyliśmy tam centrum kulturalno-edukacyjne w Łęknicy. Tam też powstało we współpracy z Niemcami Europejskie Ugrupowanie Współpracy Terytorialnej. Więc to jest coś, co należy jeszcze bardziej rozwijać, wzmacniać i popularyzować na świecie.

Staramy się być postrzegani jako województwo rozpoznawalne za sprawą naszych winnic, bo najwięcej winnic w Polsce jest u nas. Staramy się popularyzować Lubuski Festiwal Otwartych Piwnic i Winnic, na który już przyjeżdżają tysiące turystów.

Wspieramy wszystko, co się wiąże z lubuskimi produktami regionalnymi. Nasz region jest w połowie zalesiony i stwarza wymarzone warunki do spędzenia tu urlopu. Mamy ponad 500 jezior, więc łatwo nas porównać do Mazur.

Ale to Mazury są bardziej znane jako Kraina Tysiąca Jezior.

Dzisiaj tak, ale województwo lubuskie jest też coraz bardziej rozpoznawalne w pewnych częściach Polski. Nasz region – z Lubuskim Szlakiem Wina i Miodu – bardzo lubią na przykład mieszkańcy Dolnego i Górnego Śląska, którzy od dekad przyjeżdżają do nas latem na wypoczynek, a jesienią na grzyby.

Z początkiem wakacji startuje w naszym Łagowie Lubuskie Lato Filmowe – najstarszy w Polsce festiwal filmu fabularnego. Mamy co pokazać i czym przyciągać. Nie mamy kompleksów wobec Mazur.

Panie marszałku, gdzie dziś z Gorzowa Wielkopolskiego da się bezpośrednio dojechać koleją? Chodzi mi zarówno o stolice województw, jak i miasta powiatowe w regionie.

Mamy tu sporo do zrobienia. Tak sam Gorzów, jak i część województwa nie są niestety wciąż zelektryfikowane. To dlatego też nie mamy dobrego, bezpośredniego połączenia między naszymi stolicami.

Pozostało jeszcze 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Okiem samorządowca
Tadeusz Truskolaski: Ostatnie schrony budowano w Polsce w latach 60. XX wieku
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Okiem samorządowca
Olgierd Geblewicz: Pilnujemy naczelnej polityki
Okiem samorządowca
Renata Janik: Brakuje specustawy rowerowej, która uprościłaby pozyskiwanie gruntów
Okiem samorządowca
Prezydent Ciechanowa: Nie mamy żadnego schronu, który spełniałby definicję
Okiem samorządowca
Roman Szełemej: Tereny poprzemysłowe wymagają niewspółmiernie wielkich nakładów