Udział środków z UE był wyraźny (zwłaszcza w latach 2009–2011), ale realnie było to tylko 21 mld, a więc niecałe 18 proc. zainwestowanych w tym czasie przez gminy 118 miliardów złotych. Wydatki majątkowe na współfinansowanie projektów unijnych wyniosły w tym okresie 15,9 mld zł.
W inwestycjach gminnych (razem z miastami na prawach powiatu) dominuje sześć dziedzin, w których wydatki stanowią razem prawie 90 proc. łącznej kwoty 118 mld zł. Na transport i drogi poszło 41,2 mld zł, gospodarka komunalna i ochrona środowiska pochłonęły 26,3 mld zł, kultura fizyczna (sport, rekreacja) – 13,9 mld zł, oświata i wychowanie – 10,9 mld zł, mieszkalnictwo – 7,6 mld zł, natomiast kultura i dziedzictwo narodowe – 5,8 mld zł.
Łączne wydatki majątkowe gmin, powiatów i województw wyniosły w tym okresie 162 mld zł, co oznacza, że 73 proc. inwestycji lokalnych i regionalnych to inwestycje gminne.
Minister finansów (a w ślad za nim różni publicyści) wyraził niedawno pogląd, że samorządy zbytnio rozdmuchały inwestycje. Taka opinia świadczy o tym, że człowiek odpowiedzialny za finanse publiczne – w odróżnieniu od wielu ekonomistów – nie rozumie, że decentralizacja spraw publicznych, jaka została dokonana w Polsce, oznacza przeniesienie odpowiedzialności za rozwój kraju na samorządy. Że nie jest dla niego ważne to, iż około 30 mld złotych wpłynęło do budżetu tylko z podatku VAT właśnie od tych inwestycji, nie mówiąc o podatkach dochodowych.
Może minister finansów nie wie na przykład, że dróg krajowych jest w Polsce 18,5 tys. km, a pozostałych (wojewódzkich, powiatowych i gminnych)