Zaplanowane dochody budżetowe na bieżący rok to 314 mln zł, wydatki – 348 mln zł. Wartości imponujące jak na ok. 40-tysięczne miasto, podobnie jak fakt, że Sopot – podobnie jak w ub. roku, może sobie pozwolić na pokrycie deficytu kredytem, z niewielkim udziałem środków własnych. I na szeroko zakrojone inwestycje – tylko te z zewnętrznym źródłem dofinansowania oszacowano na niemal 90 mln zł w tym roku.
Sopot, jako uzdrowisko i kąpielisko, nie może liczyć na wielkie zakłady przemysłowe i płynące z nich podatki. A jednak jest – proporcjonalnie – jednym z liderów, jeśli chodzi o liczbę podmiotów gospodarczych – działa ich tu niemal 8 tysięcy, większość w biznesie turystycznym. Sopot jest jednym z trzech polskich miast (obok Warszawy i Poznania) o najniższej stopie bezrobocia (w maju br. było to 4,2 proc.).
Jacek Karnowski, prezydent Sopotu, uważa, że sukces miasta to wynik konsekwentnej polityki inwestowania, i to zarówno w „twarde" przedsięwzięcia, jak i w kulturę i oświatę. – Sukces wynika też z planowej, konsekwentnej polityki prywatyzacji i wspierania prywatnych przedsięwzięć – przekonuje.
Budżet Sopotu (bieżący nie ustępuje ubiegłorocznemu, który był silnie proinwestycyjny) odzwierciedlają taktykę finansową miasta, nakierowaną na efektywne wykorzystanie środków unijnych. Prezydent Karnowski: – Właśnie po to od kilku lat prowadziliśmy planową politykę zbijania zadłużenia, żeby w czasie największych inwestycji mieć pieniądze na wkład własny i móc swobodnie sięgać po wsparcie unijne.
Sopot zbił zadłużenie do poziomu 4–5 proc., żeby teraz móc pozwolić sobie na dług ok. 40- procentowy. Ta taktyka pozwoliła Sopotowi na pozyskanie w ostatnich latach ok. 200 mln zł ze środków unijnych.