Polskie gminy tracą dochody z renty planistycznej. W Holandii tereny przewidziane w planach miejscowych dla nowej zabudowy, z zasady rolne, są skupowane przez gminy. Ich wielkość odpowiada rzeczywistym potrzebom rozwojowym gminy, a ich wartość w procesie inwestycyjnym wzrasta nawet dwudziestokrotnie po uchwaleniu planu, przeprowadzeniu reparcelacji oraz zbudowaniu infrastruktury drogowej i technicznej. Zysk generowany przez wzrost wartości terenu w większej części zasila budżet samorządowy i pozwala gminom na prowadzenie racjonalnej polityki przestrzennej. W Polsce zysk ten trafia w części do kieszeni spekulantów, a w części jest marnotrawiony w wyniku niezmiernie kosztownej, chaotycznej urbanizacji.
Przytoczone dane, jak wszelkie szacunkowe oceny, zawierają z pewnością jakiś margines błędu, nie jest jednak ważne, czy zobowiązania gmin wynoszą obecnie 120 czy 140 mld zł. Z pewnością mamy bowiem w Polsce do czynienia z olbrzymim i co istotne rosnącym zadłużeniem gmin, bowiem następne plany są uchwalane.
Zmienić wadliwy system
Społeczne aspekty polityki przestrzennej III RP są również trudne do zrozumienia i niemożliwe do zaakceptowania. Jesteśmy świadkami zmagań rządu i Sejmu z wysokim deficytem budżetowym państwa, co powoduje coraz dalej idące ograniczanie wydatków publicznych i prowadzi do drastycznych decyzji w polityce społecznej państwa. Środki kierowane na pomoc społeczną, finansowanie badań naukowych czy na wsparcie sektora mieszkaniowego są ograniczane. Od 20 lat dyskutuje się też kwestię rekompensat za zagrabione w latach PRL nieruchomości, kolejne koncepcje są odrzucane, państwo polskie nie jest w stanie wygospodarować kilkudziesięciu miliardów złotych na odszkodowania.
Równocześnie wadliwy system planowania przestrzennego generuje gigantyczne straty, jako efekt absurdalnych decyzji planów miejscowych, absurdem bowiem jest kreowanie praw do zabudowy na setkach tysięcy hektarów terenów rolnych, o chłonności przekraczającej dwukrotnie ludność Polski, której populacja maleje. Dodatkowe, olbrzymie i niebadane w Polsce straty są również wynikiem chaotycznej urbanizacji, jest ona bowiem w takich dziedzinach jak drogi i uzbrojenie wielokrotnie „droższa" od urbanizacji zaplanowanej i skoordynowanej.
W krajach Unii Europejskiej polityka, którą prowadzą polskie rządy, jest nie do pomyślenia. Władze Francji, doceniając znaczenie miast, powołały ministerstwo urbanizacji, w Anglii pion gospodarki przestrzennej jest ważną częścią rządowej administracji, w Polsce żaden z czołowych polityków nie interesuje się społecznymi i ekonomicznymi efektami polskiej gospodarki przestrzennej. Polscy politycy nie rozumieją, że reforma gospodarki przestrzennej, wzmocnienie planowania przestrzennego i kontrola procesów urbanizacyjnych zmniejszy wydatki sektora publicznego, redukując tym samym deficyt budżetowy państwa i że konieczna jest zmiana zasad gospodarowania przestrzenią.
Obecnie najpilniejsze jest ustawowe wprowadzenie reguł dyscyplinujących gospodarowanie terenem. Tereny rozwojowe winny być wyznaczane w planach miejscowych wówczas, kiedy zabraknie wolnych, uzbrojonych terenów na obszarze zurbanizowanym i uzbrojonym, ich wielkość winna odpowiadać rzeczywistym potrzebom inwestycyjnym i demograficznym gminy, wyliczanym wg zasad zdefiniowanych w ustawie, a rekompensaty dla właścicieli nieruchomości, którym decyzje władz ograniczyły możliwość ich użytkowania, winny odpowiadać ich aktualnej wartości rynkowej.