Do połowy grudnia zainteresowanie pożyczkami z budżetu państwa na przyszły rok zgłosiło kilkanaście małych gmin i dwa powiaty. Ministerstwo Finansów szacuje, że obecne zapotrzebowanie może wynieść 40-100 mln zł. W kolejnych miesiącach te kwoty mogą się zwiększyć, ze względu na to, że pogarszająca się sytuacja gospodarcza będzie też miała negatywny wpływ na lokalne budżety.
Szacunkowe 40-100 mln zł to znacznie więcej niż dotychczasowy limit na tego typu pomoc dla samorządów wynoszący 30 mln zł. Dlatego w ustawie budżetowej na 2013 zostanie on podniesiony do 100 mln zł.
Za duże inwestycje
Dla samorządów, które ubiegają się pożyczkę z budżetu państwa to często ostatnia deska ratunku. - Dla nas to być albo nie być - mówi Dorota Winiewicz, wójt gminy Nowinka (woj. podlaskie). Zadłużenie gminy przekracza jej dochody. W 2011 r. wyniosło ponad 106 proc. wpływów do budżetu. - W2010 r. poprzedni wójt podjął decyzję o uczestnictwie we wspólnej inwestycji w zakresie gospodarki ściekowej. Nasza część wydatków wyniosła 49 mln zł, z czego wkład własny - ok. 7 mln zł, na co trzeba było zaciągnąć kredyt - opowiada wójt. - Tymczasem nasze dochody, bez dotacji na wydatki inwestycyjne, to ok. 7,5 mln zł rocznie. Na spłatę kredytu idzie 2 mln zł. Dłużej nie damy rady, jeśli w styczniu nie przesuniemy terminu spłaty w bankach. Nie będziemy w stanie wypłacić np. wynagrodzeń - podkreśla Dorota Winiewicz.
Pożyczka z budżetu państwa jest o tyle korzystna, że oprocentowanie jest niższe od komercyjnego i można ją rozłożyć na znacznie dłuższy okres. - Mam nadzieję, że w naszym przypadku będzie to 30 lat. Raty spadną 500-600 tys. zł rocznie - wylicza pani wójt.
Gmina przygotowała program naprawczy, co jest podstawą do udzielenia pożyczki. Przewiduje on m.in. obniżenie płac w urzędzie, wyłączania oświetlenie ulic po godz. 22, mniejsze wydatki na bibliotekę, sport, itp.