Pogorszenie kondycji finansowej samorządów przynosi już realne szkody. To spadek wydatków na inwestycje. – Jeśli nic się nie zmieni, odbije się to także na poziomie świadczonych usług publicznych – ostrzegał Ryszard Grobelny, prezydent Poznania, na wstępie debaty „Czy potrzebna jest przebudowa systemu dochodowego samorządów – postulaty a realia", która towarzyszyła gali tegorocznego rankingu samorządów.
Miejskie i gminne problemy finansowe mają kilka przyczyn. Rząd nie zrekompensował samorządom ubytków w dochodach (szacowanych na 8 mld zł) wywołanych zmianami w systemie podatkowym, ale wciąż przekazuje im nowe zadania, nie zapewniając odpowiedniego finansowania. Państwo coraz mocniej ingeruje też w samorządowe działania.
Dlatego zmiany w systemie dochodów samorządów, z czym zgodzili się uczestnicy debaty, są niezbędne. Nie powinny być one jednak rewolucyjne. – Na gruntowne zmiany nie ma szans. Wymagałoby to albo większego udziału samorządów w dochodach finansów publicznych, albo głębszego sięgnięcia do dochodów obywateli. Na to pierwsze rozwiązanie nie zgodzi się rząd ze względu na potrzeby budżetu centralnego. Na drugie nie ma przyzwolenia społecznego – mówił Grobelny.
Właśnie z tego względu nikłe szanse ma np. wprowadzenie systemu podatku lokalnego, podobnego jak np. w Stanach Zjednoczonych. Jak zauważył Jarosław Neneman, doradca społeczny prezydenta Bronisław Komorowskiego, w obecnym systemie bardzo trudno byłoby wprowadzić takie rozwiązania, które zadowalałyby wszystkich. – Jak wynika z naszych analiz, z jednej strony pojawiliby się beneficjenci zmian, ale z drugiej – stracić mogłyby np. większe miasta – wyliczał Neneman.
Dlatego lepiej powoli wprowadzać zmiany w obecnym systemie finansowania samorządów. – Należy zacząć od zmiany w Karcie nauczyciela, bo dziś jej najbardziej kosztochłonne zapisy są największym źródłem problemów finansowych – podkreślał Andrzej Jakubiec, burmistrz Krasnegostawu. – Za każdym razem, gdy rząd przymierza się do nowelizacji Karty, wygrywają argumenty związkowe.