Jednym z największych wyzwań, przed jakimi stoją teraz samorządy, są zmiany w systemie edukacji. Tak zgodnie uważają samorządowcy.
Zmian rzeczywiście jest sporo. Z jednej strony to nowy wiek szkolny; od września obowiązkowo naukę rozpoczną siedmiolatki, a nie jak rok temu – sześciolatki. Wywołało to chaos w szkołach i przedszkolach. Część rodziców postanowiła, że ich pociechy zostaną w przedszkolu jeszcze rok, w efekcie w placówkach brakuje miejsc dla młodszych dzieci. Z kolei szkoły podstawowe były przygotowane na większą liczbę uczniów i teraz nie bardzo wiadomo, jak zagospodarować przestrzeń oraz nauczycieli.
– Ponieśliśmy duże koszty przystosowania szkół do potrzeb dzieci sześcioletnich. Obawiam się, że i tym razem z kosztami samorządy pozostaną same – zauważa Janusz Gromek, prezydent Kołobrzegu.
Gimnazja do wygaszenia
Ważna jest też zapowiedziana przez Ministerstwo Edukacji Narodowej reforma oświaty (dłuższa, ośmioletnia szkoła podstawowa, stopniowe wygaszanie etapu gimnazjalnego i wydłużenie edukacji ponadpodstawowej, np. w liceach, do czterech lat).
– Nie chcę oceniać zasadności tych ruchów. Istotne jest to, że ich konsekwencje będą mocno odczuwalne przez samorządy. I to w sytuacji, gdy coraz bardziej odbiera nam się wpływ na to, co dzieje się w szkołach, a więcej władzy przekazuje się kuratorom mianowanym przez administrację rządową – podkreśla Zygmunt Frankiewicz, prezydent Gliwic i prezes Związku Miast Polskich.