Paweł Jabłoński, zastępca redaktora naczelnego „Rzeczpospolitej"
To poważny wiek (dawniej oznaczający koniec szkoły podstawowej) wymagający wprowadzenia do życia istotnych zmian. Ta zasada ma zastosowanie również do naszych lokalnych władz. Jest pewne, że zasady ich działania muszą się zmienić, zwłaszcza w części dotyczącej gospodarki finansowej.
Kończy się okres radosnej dziecięcej młodości. Kilkanaście pierwszych lat działania samorządów zaowocowało górą doświadczeń, wykształciła się grupa świadomych działaczy, powstały lokalne stowarzyszenia, ale przede wszystkim urosła góra długów. Do tego mające coraz większe problemy państwo zaczyna spychać na samorządy coraz więcej obowiązków, nie zasilając ich w dodatkowe środki. To wszystko powoduje, że czekają nas poważne zmiany. Bardzo wątpię, by udało się zmusić ministra finansów do bardziej hojnego wspomagania lokalnych budżetów. Z jego strony nie powinny oczekiwać niczego dobrego. Najprawdopodobniej minister będzie dążył do dalszego ograniczenia możliwości zadłużania.
Raczej jest też pewne, że kryzys zapuka do lokalnych budżetów. Mimo że pieniądze unijne ciągle są dostępne, władze będą oglądać z wszystkich stron każdą złotówkę, zanim zdecydują się ją wydać. Raczej kończy się era aquaparków i fontann. Te inwestycje, które umilają życie mieszkańców, ustąpią niezbędnym do właściwego funkcjonowania lokalnych społeczności. Idą czasy oszczędności i pragmatyzmu wydatkowego. Oczywiście nie oznacza to, że samorządy powinny rezygnować z należnych im dotacji z budżetu państwa.
Te wszystkie lokalne problemy finansowe są bardzo widoczne w naszym rankingu samorządów. Coraz więcej z nich ma kłopoty z poziomem zadłużenia, spadają wydatki inwestycyjne. Jest coraz trudniej. Tym większy podziw trzeba mieć dla tych, którzy w tych trudnych czasach rozwijają się, zwiększają dochody i poprawiają poziom życia swoich mieszkańców.