Ranking porównuje działania władz samorządowych między sobą i nie odnosimy się w nim do sytuacji idealnej. Ale to na przykład, że samorządy przygotowały tereny pod zabudowę dla kilkudziesięciu tysięcy nowych mieszkańców naszego kraju, jest oczywiście absurdem. A wszystko sprowadza się do braku jasno zdefiniowanych standardów zagospodarowania przestrzennego, za co odpowiadają władze centralne, a nie tylko samorządowcy.
Ale rok temu na spotkaniu samorządowców związanym z rankingiem „Rz" powiedział pan: „samorządność udała się nam perfekcyjnie". Bronił pan trzystopniowej struktury, choć oponenci zwracają uwagę, że jest droga i zamydla odpowiedzialność. Jako dowód podają spory bałagan z infrastrukturą i odpowiedzialnością za budowę dróg...
Powiaty realizują zadania z niemal 200 ustaw. Są gwarancją dostępu naszych 50–100-tysięcznych obywatelskich wspólnot lokalnych do szkół średnich, opieki zdrowotnej, najważniejszych urzędów. Mamy je przenieść do województw lub realizować bez demokratycznego nadzoru? Bo do tego sprowadza się dyskusja w sprawie drogiego systemu samorządowego. Bolączką powiatów nie są nadmierne pieniądze wydawane na aparat administracyjny, tylko brak pieniędzy na działania. Trzeba je dofinansować, a nie likwidować. Można jednak zmienić system wyborczy, tak jak – słusznie – zmniejszyliśmy kiedyś liczbę radnych na każdym szczeblu. A budowa dróg? To, czy powstają, naprawdę nie zależy od tego, ile mamy szczebli samorządu.
Ale nie dostaną tych pieniędzy, przynajmniej nie wydaje się, by rząd miał taki zamiar, więc pat ma trwać?
Stopniowo przebije się świadomość, że w długofalowym rozwoju najważniejsze są powiaty lub miasta na prawach powiatu, liczące w Polsce po ok. 80 tysięcy mieszkańców; jak w modelu fińskim, który tak się tam sprawdził. Dolina Krzemowa to nie miasto San Francisco, ale kilkanaście niewielkich ośrodków na przestrzeni kilkuset kilometrów.
Podkreśla pan, że pieniądze wspólnotowe dodają blasku samorządności. Nie obawia się pan, że ten boom inwestycyjny będzie katastrofą finansową? Część miast, gmin, powiatów jest zadłużona poza rozsądną granicę, a inne będą musiały utrzymywać infrastrukturę, która będzie „zjadała" ich finanse?