Podwyżki płacy minimalnej to kolejny kłopot samorządów

Wyższa płaca minimalna oznacza spłaszczenie siatki płac, bo w budżetach lokalnych nie ma pieniędzy na inne podwyżki.

Publikacja: 15.01.2023 23:04

Mocne podniesienie płacy minimalnej zapewne spotęguje problemy samorządów ze znalezieniem chętnych d

Mocne podniesienie płacy minimalnej zapewne spotęguje problemy samorządów ze znalezieniem chętnych do pracy przy tablicach

Foto: shutterstock

Od 1 stycznia 2023 r. pensje minimalne wzrosły do 3490 zł. To o 480 zł więcej niż w roku poprzednim. Ale to nie koniec. W tym roku będzie jeszcze jedna podwyżka płacy minimalnej: z początkiem lipca podskoczy ona do 3600 zł. Tym samym będzie o 590 zł wyższa niż w zeszłym roku. W 2020 r. pensja minimalna była o 1000 zł – a w 2021 r. o 800 zł – niższa niż ta, która będzie obowiązywać od połowy 2023 r.

Problem dla samorządów

– Na przestrzeni kilku ostatnich lat minimalne wynagrodzenie zasadnicze rośnie zdecydowanie szybciej niż wpływy do budżetu naszego miasta w zakresie dochodów własnych, z których finansowane są wydatki bieżące, w tym m.in. wynagrodzenia pracownicze. Wolniejsze od wzrostu płacy minimalnej jest też tempo wzrostu gospodarczego w kraju – mówi „Rzeczpospolitej” Wojciech Kasprzak, dyrektor wydziału organizacyjnego Urzędu Miasta Poznań. Wskazuje, że obniżenie dochodów własnych jednostek samorządu terytorialnego to skutek przede wszystkim reform podatkowych, „piątki Kaczyńskiego” i Polskiego Ładu.

– W Poznaniu łączne koszty wzrostu wynagrodzenia minimalnego w 2023 r. dla pracowników jednostek organizacyjnych miasta mogą wynieść nawet 20 mln zł – wylicza dyrektor Kasprzak. – W związku z obowiązkiem podwyższenia wynagrodzeń pracowniczych do poziomu wynagrodzeń minimalnych i przeznaczeniem na to dodatkowych środków, w kasie miejskiej brakuje środków na wzrost wynagrodzeń dla tych pracowników samorządowych, którzy zarabiają powyżej kwoty minimalnego wynagrodzenia. Spłaszczenie drabinki płacowej jest zauważalne i demotywujące dla kadry o specjalistycznych kompetencjach i szczególnej odpowiedzialności. Trudniej także pozyskać nowych pracowników, a przy nakręcającej się spirali płacowo-cenowej nie jesteśmy konkurencyjni na rynku pracy – dodaje. Tłumaczy, że choć w mieście podejmowane są działania optymalizujące koszty funkcjonowania jednostek, to przy rosnących wydatkach bieżących, będących skutkiem inflacji i wzrostu cen nośników energii, jest to już praktycznie niemożliwe.

– Musimy podnieść najniższe wynagrodzenia. I w przypadku urzędników to nie jest wielka kwota. W przypadku np. pracowników socjalnych to są to już większe pieniądze. Nie może nam na to zabraknąć. Z drugiej strony brakuje nam jednak środków na podwyżki dla innych pracowników: tych, którzy zarabiają dziś więcej niż minimum, a którzy na podniesienie pensji zasługują. To powoduje spłaszczenie siatki płac, w stosunku do specjalistów. Osób, które ciągną zadania własne urzędu. I to jest poważny problem – mówi nam Piotr Grzymowicz, prezydent Olsztyna. Tłumaczy, że z urzędu z powodu płac odeszło bardzo wielu pracowników, tych najlepszych. Z wydziału inwestycji, zamówień publicznych, geodezji, z kierunków technicznych. – Poszli do pracy w przemyśle, w gospodarce, w różnych firmach, gdzie zarabiają znacząco więcej niż u nas. A my mamy dziś ogromne problemy, żeby przeprowadzić skuteczny nabór pracowników na ich miejsce. Z tymi możliwościami płacowymi, które mamy, po prostu nie jesteśmy w stanie przyciągnąć dobrych pracowników na ich miejsce. To groźne dla poziomu funkcjonowania urzędu, który – co mówię z niepokojem – może się obniżyć. Taka sytuacja byłaby bardzo niedobra dla mieszkańców. Musimy mieć dobrze przygotowanych i wykształconych urzędników, gwarantujących wysoki poziom obsługi, musimy ich dobrze wynagradzać, ale nie mamy na to pieniędzy. Płace są ograniczone przez nasze możliwości finansowe – rozkłada ręce prezydent Grzymowicz.

I tłumaczy, że dzieje się tak przede wszystkim na skutek ograniczania od wielu lat przez rząd i parlament dochodów samorządów z udziałów w podatkach dochodowych. – Co więcej, nakłada się na nas coraz to nowe zadania, które musimy wykonywać, na które nie dostajemy jednak wystarczających pieniędzy. Tylko w ostatnim czasie jest to obsługa i rozliczanie różnych programów socjalnych, związanych z kosztami energii czy dystrybucji węgla – tłumaczy Piotr Grzymowicz. – A przecież mamy jeszcze potężnie rosnące koszty utrzymania. Za samą energię elektryczną, po podpisaniu w grudniu umowy z Energą, przyjdzie nam płacić o przeszło 100 proc. więcej niż dotąd. Właśnie dostaliśmy też informację o podniesieniu o 45 proc. kosztów dystrybucji energii. Nie dość więc, że będziemy znacząco więcej płacić za samą energię, to jeszcze musimy znaleźć pieniądze na opłacenie zwiększonych kosztów jej dystrybucji. Wszystko to w i tak już przecież przy ograniczonych środkach bieżących – tłumaczy prezydent Olsztyna.

– Akurat dla Sopotu obecna podwyżka płacy minimalnej to nie jest problem, poradzimy sobie z tym. Jednak w wielu innych miastach i gminach, które są w gorszej sytuacji finansowej, może to być duży kłopot. Nawet dla wygłodzonych przez rząd metropolii – mówi Jacek Karnowski, prezydent Sopotu. Zwraca uwagę na problemy związane z wynagrodzeniami pracowników szkół. – Dostajemy za mało subwencji oświatowej, tylko połowę. A w oświacie pracują przecież także ludzie z obsługi. Ich płace muszą iść teraz znacząco w górę. Gdyby samorządy dostawały pełną subwencję, nie stanowiłoby to problemu – dodaje prezydent Karnowski.

Szkolny dramat

Na problemy z pensjami nauczycieli, związane z podniesieniem płacy minimalnej, zwracał w zeszłym tygodniu uwagę Sławomir Broniarz, prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Okazuje się, że płace nauczycieli początkujących i części nauczycieli mianowanych są teraz niższe od płacy minimalnej i trzeba im wypłacać dodatek uzupełniający. Osoby, które rozpoczynają pracę w szkole, mają też niższe pensje niż personel administracyjny czy obsługowy w danej placówce. – Każdy racjonalnie myślący młody człowiek podejmie w tej sytuacji uzasadnioną ekonomicznie decyzję o wyborze innego zawodu aniżeli zawód nauczyciela – stwierdził szef ZNP. Przekonywał, że jest to przyczyna braku w polskich szkołach ponad 20 tys. nauczycieli.

Do podobnych wniosków doszli autorzy raportu Unii Metropolii Polskich, którzy badali stan oświaty w największych miastach w kraju. – Niskie wynagrodzenia są jednym z powodów, dla których nauczyciele odchodzą z zawodu, a nowi się nie pojawiają – czytamy we wnioskach z raportu opublikowanego w grudniu ub.r. Zdaniem jego autorów sytuacji nie poprawią symboliczne podwyżki z 2022 r. Pogorszy ją zbliżenie pensji początkujących nauczycieli do poziomu płacy minimalnej.

Od 1 stycznia 2023 r. pensje minimalne wzrosły do 3490 zł. To o 480 zł więcej niż w roku poprzednim. Ale to nie koniec. W tym roku będzie jeszcze jedna podwyżka płacy minimalnej: z początkiem lipca podskoczy ona do 3600 zł. Tym samym będzie o 590 zł wyższa niż w zeszłym roku. W 2020 r. pensja minimalna była o 1000 zł – a w 2021 r. o 800 zł – niższa niż ta, która będzie obowiązywać od połowy 2023 r.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Finanse w regionach
Inwestycje – busola samorządności
Finanse w regionach
NIK: rząd PiS ręcznie sterował finansami JST. "Nieudolne reformy i klientelizm"
Finanse w regionach
Minister finansów: System finansowania samorządów wymaga radykalnej zmiany
Finanse w regionach
Rząd przedstawi szczegóły o finansach samorządów w ciągu miesiąca?
Finanse w regionach
Wszystkie regiony Polski gonią unijną zamożność, ale w różnym tempie