Samorządy muszą bardziej wspierać pracodawców

Barometrem typowej produkcji jest południe Polski, gdzie jest największy problem z pozyskaniem takich kandydatów jak operatorzy maszyn czy spawacze. Z kolei w zawodach sezonowych – m.in. w hotelarstwie czy gastronomii – największy kłopot jest na północy Polski – mówi Anna Wicha, prezes Addeco Poland.

Publikacja: 23.08.2019 16:07

Samorządy muszą bardziej wspierać pracodawców

Foto: Fot. Robert Gardzinski

Niemal we wszystkich regionach liczba ofert pracy na portalach rekrutacyjnych nie rośnie już tak szybko jak przed rokiem albo nawet spada. Potwierdzają to wasze obserwacje?

Nawet w sezonowych biznesach związanych z branżą hotelarską czy gastronomią, gdzie o tej porze roku zwykle było dużo ofert krótkoterminowych, nie ma tak dużego wzrostu jak w poprzednich latach. Jest również dużo mniej ofert pracy w produkcji. Wydaje się, że kluczową rolę odgrywa tu niepewność gospodarcza. Teraz weryfikujemy, czy nasi klienci nie podejmują części zleceń ze względu na brak dostępnych kandydatów do pracy, czy też rezygnują z nich w obawie, że koszt nowych pracowników będzie zbyt wysoki.

""

fot. Robert Gardzinski

Foto: regiony.rp.pl

Który z tych powodów przeważa?

Trzeba to rozpatrywać indywidualnie; globalni inwestorzy czy też firmy, które mają możliwość ulokowania produkcji i realizacji zlecenia nie tylko w Polsce, ale także np. Rumunii albo w Czechach, podejmują decyzje biznesowe. Oceniają, gdzie jest większe prawdopodobieństwo, że sprawnie zrealizują zlecenie i odpowiednio dużo na nim zarobią, i gdzie nie ma niepewności związanej choćby z kosztami pracy. U nas za chwilę wejdą PPK, co oznacza, że firmy będą musiały doliczyć 1,5 proc. do kosztów wynagrodzeń. Jeśli więc mają możliwość realizowania zleceń w innych krajach, to pewnie ją wykorzystają. W rezultacie wielu zmian prawnych wpływających na koszty pracy, których doświadczyliśmy w ostatnim czasie, inwestycje nie rosną, co również przekłada się na mniejsze zapotrzebowanie na pracowników.

W których regionach najbardziej widać tę zadyszkę związaną m.in. z niedoborem kandydatów?

Barometrem typowej produkcji jest południe Polski, gdzie jest największy problem z pozyskaniem takich kandydatów jak operatorzy maszyn czy spawacze. Z kolei w zawodach sezonowych – m.in. w hotelarstwie czy gastronomii – największy kłopot jest na północy Polski i w regionach typowo turystycznych, w tym w głównych ośrodkach jak Zakopane – gdyby nie dopływ kandydatów zza wschodniej granicy, biznes turystyczny w tym mieście nie byłby w stanie obsłużyć wszystkich sezonowych gości.

CZYTAJ TAKŻE: Duże różnice na regionalnej mapie płac

Którą grupę zawodową – poza programistami – można dzisiaj uznać za królów rynku pracy

Moim zdaniem są nimi wykwalifikowani pracownicy produkcyjni o specjalizacji technicznej. Może to być wykwalifikowany operator maszyn, operator CNC, pracownik magazynu z uprawnieniami na wózki widłowe. Jeśli ma jeszcze pewne przygotowanie językowe i kompetencje miękkie, dzięki którym może pracować jako lider zespołu, to jest idealnym kandydatem, by go zatrudnić i rozwijać. Takiego kandydata niestety trudno jest znaleźć, głównie ze względu na duże zaniedbania w szkolnictwie zawodowym. Pracodawcy nie mają też pomocy ze strony samorządów – lokalne centra kształcenia zawodowego i ustawicznego nie funkcjonują dobrze, nawet jeśli zdarzają się przykłady ich lokalnej dobrej współpracy z firmami.

W których regionach władze są najbardziej otwarte na współpracę z agencjami zatrudnienia, wspierają pracodawców, w tym inwestorów?

Mamy bardzo dobre doświadczenia w takiej współpracy z woj. pomorskim, gdzie władze samorządowe dobrze rozwinęły instytucje, wydziały, które zajmują się m.in. pomocą dla imigrantów zarobkowych, wspierając też sektor MŚP w pozyskaniu tych pracowników. Bardzo przyjazne są również władze w Krakowie, Wrocławiu i Poznaniu, które mają też duże doświadczenie we współpracy z inwestorami. Zdecydowanie słabiej jest na wschodzie Polski, gdzie nie ma zbyt wielu inwestycji. Dziwi mnie, że nie najlepiej wypada też Łódź, która w ostatnich latach nie przyciąga dużych inwestycji i wyraźnie straciła na atrakcyjności w oczach kandydatów do pracy, co widać też po spadku liczby mieszkańców. Większość z nich wybrała pewnie Warszawę.

Czy utrzymujące się deficyty pracowników zwiększyły elastyczność pracodawców – w tym ich gotowość do podwyższania stawek?

Firmy są elastyczne, jeśli nie mają wyboru; gdy duża firma logistyczna szybko potrzebuje na sezon kilkuset pracowników, to jest świadoma, że musi im zapłacić na godzinę o 2 zł więcej niż wynosi średnia stawka w regionie. Wtedy z rekrutacją nie ma żadnych problemów. W trudniejszej sytuacji są firmy z branż produkcyjnych, gdzie nie ma tak dużej sezonowości, bo każdy zakład chce przecież maksymalnie wykorzystywać maszyny. Jeśli więc podniesie stawki godzinowe o 5–10 proc., to już zostanie z podwyższonymi kosztami pracy, które przełożą się na całą organizację, a w rezultacie na ceny jej produkcji. Z drugiej strony, jeśli jednak nie podwyższy stawek, to nie znajdzie pracowników. Tłumaczyliśmy niedawno jednemu z klientów, że nie znajdzie ludzi do pracy, oferując 16 zł na godzinę, podczas gdy wszyscy w okolicy płacą po 18–19 zł. I nie pomoże tu znana marka firmy ani klimatyzowana hala, ani nawet system bonusowy, bo dla ludzi liczy się to, co dostaną tu i teraz, a nie premia zależna od decyzji brygadzisty.

Dyskusje
Jerzy Buzek: Zohydzanie Polakom Zielonego Ładu to cynizm
Materiał Promocyjny
Koszty leczenia w przypadku urazów na stoku potrafią poważnie zaskoczyć
Dyskusje
10 tys. zł za krótki film. Startuje 9. edycja konkursu #63sekundy
Dyskusje
Zygmunt Berdychowski: Potrzebne jest nowe otwarcie
Dyskusje
25 lat samorządu województw. Co się udało, co przyniesie przyszłość?
Dyskusje
Prezydent Lublina: Robimy to, co do nas należy