Reklama
Rozwiń

Stolica potrzebuje sali widowiskowej

Polski oddział globalnego lidera Live Nation ogłosił koncerty Coldplay i Depeche Mode. Trzeba się cieszyć, ale są też obawy. Obawy, o których później, bo na razie cieszmy się przyjazdem gigantów.

Publikacja: 25.10.2016 21:00

Jacek Cieślak

Jacek Cieślak

Foto: Fotorzepa / Waniek Ryszard

Zbawieniem dla stolicy Polski jest okres wiosenno-wakacyjny. Oczywiście w życiu koncertowym. Nie musimy już brodzić w błocie, które było dodatkową atrakcją koncertów na Stadionie Gwardii. A pamiętam dobrze, jak siąpił deszczyk podczas występów Stinga, Roberta Planta czy Metalliki. Buty, zwłaszcza eleganckich pań, nie były wtedy w dobrym humorze.

Nie musimy też jechać na oddalony od centrum pas bemowskiego lotniska. A przecież dotarcie do bram to był dopiero początek atrakcji: trzeba było jeszcze przemierzyć płytę, by dotrzeć do sceny, co zajmowało do 30 minut. Zadowoleni mogli być tylko mieszkańcy Bemowa. Jeśli lubili słuchać koncertów ze swoich balkonów i tarasów, bo dźwięk rozchodził się nadwyraz doskonale.

Nie musimy brodzić w błocie Stadionu Gwardii, nie musimy biegać po pasie bemowskiego lotniska, ponieważ dzięki infrastrukturalnym przygotowaniom do Euro’2012 mamy Stadion Narodowy. Jest on jednak zbawieniem dla naszego życia koncertowego wyłącznie w okresie wiosenno-letnim, kiedy największe gwiazdy planują koncerty festiwalowe lub stadionowe właśnie. Stadion nie jest jednak wymarzonym miejscem na koncerty zimną jesienią i lodowatą zimą, pomimo że dysponuje zamykanym dachem.

Dlatego w Europie, do której przynależność podkreślamy, każda stolica dysponuje poza stadionami innymi obiektami sportowo-koncertowymi, mieszczącymi kilkanaście tysięcy widzów. Tak jest w Łodzi, Gdańsku, Krakowie, w Katowicach. Tam latem nie ma żadnego problemu, by zaprosić światowej sławy gwiazdę i nie stracić na koncercie, płacąc wysokie honorarium.

Od zmiany ustrojowej mijają już blisko trzy dekady, tymczasem Warszawa jest jedyną stolicą w Unii Europejskiej, gdzie z organizacją spektakularnych koncertów jesienią i zimą jest kłopot. Dlatego warszawiacy są skazani na Torwar, który działa pod hasłem „Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma”.

Oczywiście, po liftingu, jaki przyszedł, nie straszy już tak bardzo jak w czasie koncertu, gdy spod drewnianych płyt mroziło nogi lodowisko. Jednak pojemność sali przekraczająca pięć tysięcy widzów nie umożliwia zaproszenia Kings of Leon, Green Day, co dopiero U2 czy Metalliki. Tu mogą grać gwiazdy muzyki niezależnej, takie jak PJ Harvey czy gwiazdy wschodzące – takie jak Twenty One Pilots oraz Bastille. Dlatego ciesząc się z ich koncertów, trzeba powtórzyć jeszcze raz pytanie: kiedy Warszawa będzie miała nowoczesną salę widowiskową na kilkanaście tysięcy widzów?

A na koniec muszę wrócić do kwestii obaw wspomnianych na początku: czy PGE Narodowy podczas koncertów Coldplay i Depeche Mode zostanie nagłośniony należycie? Czy tak, jak podczas koncertów AC/DC i Metalliki, kiedy dźwięk był tak fatalny, jak na Torwarze przed remontem? >R7

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku