Trójmiasto, Kraków, Podlasie, Bieszczady. Wszyscy powiedzą: Znamy. Ale czy na pewno? Pojawiły się przewodniki – papierowe i elektroniczne – które prowadzą turystę poza główny szlak, pokazują, że nawet popularne miejsca wciąż kryją niespodzianki. Warto oddalić się od rynku, zejść z plaży, skoczyć w bok.
Podpowiedzi warto szukać lokalnie – w końcu miasta i regiony wiedzą najlepiej, czym się chwalić.
Dla znudzonych plażą
Dobry pomysł dla tych, którzy zejdą z plaży, ma Gdynia. Spacer szlakiem architektury modernizmu przypomina, że kiedy w 1922 r. Sejm RP zdecydował o budowie polskiego portu morskiego, europejska architektura wchodziła w nową epokę. Stawiało się na funkcjonalność budynków, dopiero z niej miała wynikać forma. Budowano więc prosto, bez ornamentów, z użyciem nowych wtedy materiałów – żeliwa, stali i dużej ilości szkła. Modernizm rozprzestrzeniał się po świecie, więc musiał trafić też nad Bałtyk. Przewodnik (do ściągnięcia ze strony miasta – Gdynia.pl) powiedzie turystę szlakiem opływowych kamienic wzorowanych na kształtach okrętu i asymetrycznych, prostopadłościennych willi zrywających z tradycją spadzistego dachu. Wszędzie dużo bieli, która miała przydawać miastu słonecznego blasku. Wizyta w centrum miasta – które przetrwało wojnę bez szwanku – jest niczym rejs w lata 30.
Gdynia była polską odpowiedzią na niepewny wówczas (w sensie geopolitycznym) Gdańsk. Jeśli tam mówi się o mieście młodym, tu można się zanurzyć w tradycji – nie tylko polskiej.
Miasto, po którym grasują duchy przeszłości, jest dobrym tworzywem literackim, dlatego miejscowy urząd miejski przygotował kilka przewodników, które poprowadzą gościa pisarskim śladem. Szczególny jest jeden, bo związany z lokalnym noblistą. Günter Grass przyszedł na świat we Freie Stadt Danzig, wychowywał się przy ulicy Labesweg w dzielnicy Langfuhr. Teraz dzielnica nazywa się Wrzeszcz, a ulica, przy której stoi dom rodzinny pisarza – Lelewela.