Ma być duży, drogi i powstanie najwcześniej za dziesięć lat. Będzie kosztował 25–30 mld złotych. Pierwszym krokiem do CPK ma być specustawa, którą w najbliższych dniach zajmie się rząd.
Polskie gigalotnisko powstanie 40 km od Warszawy, w okolicach Stanisławowa, niewielkiej wsi w gminie Baranów, w powiecie grodziskim. W samej wsi mieszka ok. 200 osób, które na razie nie wiedzą, czy się mają bać, czy też raczej cieszyć.
Ta lokalizacja była zresztą wymieniana od dawna, ale i tak zaskoczyła mieszkańców. Teraz się cieszą, bo z pewnością będzie tutaj praca, po którą trzeba teraz jechać do Warszawy, ale boją się wysiedleń, bo nie wiedzą, dokąd mieliby się przenieść i ile dostaną za grunty, na których ma być zbudowany jeden z największych portów przesiadkowych w Europie.
Co myślą o inwestycji? – W porządku. Tylko żeby uczciwie zapłacili za wykup – słyszymy w sklepie spożywczym Wojciecha Tondera, jednym z trzech w Baranowie. Mieszkańcy już liczą, że dostaną duże pieniądze ze sprzedaży działek, bo rząd nie będzie na nich oszczędzał. Tak samo jak wtedy, gdy budowano autostradę A2. Nie wiadomo jednak, ile gruntów ostatecznie zostanie wykupionych, ale wszystko wskazuje, że aż do autostrady właśnie, bo przecież potrzebne będą drogi dojazdowe. Rząd zabezpieczył się przed spekulacją, bo zgodnie z ustawą o sprzedaży gruntów rolnych z kwietnia 2016 r. swobodnie można sprzedawać tylko działki rolne o powierzchni mniejszej niż 3000 mkw.
Zresztą we wsi już jest niewielu rolników. Ale ci, którzy pozostali, to głównie osoby starsze, które nie bardzo wyobrażają sobie życie gdziekolwiek indziej. Co z tego, że dostaną pieniądze i wystarczyłoby im na kupno mieszkania chociażby w Grodzisku, skoro nigdy nie mieszkali w mieście? – Ale taka jest cena rozwoju – słyszymy.