Górnik postawił na swoich

Zdzisław Podedworny, trener wielu polskich klubów opowiada o Śląsku, Górniku Zabrze i piłkarzach narzekających, że muszą biegać.

Publikacja: 09.01.2018 21:30

Rz: Ogląda pan mecze ligowe?

Zdzisław Podedworny: Co za pytanie. W weekend nie odchodzę od telewizora i czasami jestem na stadionie. Jeśli poświęciło się piłce niemal całe życie, to nagle nie można z tym zerwać. I nie zamierzam.

Denerwuje się pan tak samo jak wtedy, kiedy był pan trenerem?

To są emocje innego rodzaju. Jako trener miałem wpływ na to, co dzieje się na boisku i denerwowałem się, kiedy coś nie szło po mojej myśli. Teraz mogę tylko patrzeć, już nie ponoszę odpowiedzialności za wynik, więc tracę mniej nerwów. Ale jeśli ktoś lubi piłkę jak ja, to zawsze będzie przeżywał.

Ogląda pan w telewizji mecz ekstraklasy, a potem, na przykład, ligi angielskiej. Jakie ma pan refleksje jako trener?

Dość smutne. Narażę się, być może, niektórym, ale uważam, że kiedy najwyższa klasa rozgrywkowa w Polsce nosiła nazwę „I liga”, jej poziom był wyższy niż obecnej ekstraklasy. Sama nazwa niczego nie zmienia. W naszej lidze nie ma niczego „ekstra”. Premier League, Bundesliga, Primera Division to jest inna piłka.

Bo w Anglii, w Niemczech czy Hiszpanii przeznacza się więcej pieniędzy na futbol.

To nie jest argument. W ligach tych krajów przede wszystkim ciężej się pracuje. Mam wrażenie, że polscy piłkarze ligowi w momencie podpisania kontraktu otrzymują szczepienia przeciw robocie. Niestety, to nie jest nowe zjawisko. Kiedy ja prowadziłem kluby, działo się podobnie. Pamiętam, że kiedyś na treningu warszawskiej Polonii kilku zawodników dość głośno narzekało, że muszą biegać. Gotowało się we mnie, już miałem zareagować. Maciek Szczęsny to zauważył i powiedział tylko: trenerze, niech się pan nie przejmuje, jedziemy dalej. Paru z nich kiedyś zrozumie, że nie mieli racji.

Ale Szczęsny został pięć razy mistrzem Polski w barwach czterech różnych klubów.

No właśnie. On osiągnął konkretne sukcesy, bo talent poparł pracą. Myślę, że takie podejście do sportu wpoił synowi. Tyle że tacy piłkarze są w mniejszości. Znam wiele talentów, które się nie rozwinęły, często z własnej winy.

Mam nadzieję, że nie powie pan tego o zawodnikach Górnika.

Postawa Górnika to największa przyjemna niespodzianka rozgrywek. Spędziłem w Zabrzu jako trener w sumie prawie osiem lat, chyba najwięcej ze wszystkich szkoleniowców w historii tego klubu. Mój stosunek do niego jest więc szczególny. Człowiek w moim wieku często demonizuje przeszłość, bywa więc krytyczny. Zwłaszcza jeśli dotyczy to ulubionego klubu, któremu życzy się jak najlepiej.

Pamiętam naszą rozmowę sprzed dwóch lat, kiedy miał pan wątpliwości, czy Górnikowi potrzebny jest taki duży stadion.

I ja się tego nie wypieram. Wiedziałem, że kibice wypełnią trybuny, kiedy Górnik zacznie dobrze grać, nie przypuszczałem jednak, że stanie się to tak szybko. Górnik stanowi przykład tego, o czym mówiłem wcześniej. Praca jest podstawą wszystkiego.

A dlaczego to się udało właśnie w Zabrzu?

Zdolny, ambitny trener wybrał młodych zawodników, w większości ze Śląska, którzy nadają z nim na tych samych falach. To się rzadko zdarza. Nie znam Marcina Brosza osobiście, ale zapamiętałem go jako piłkarza Górnika w meczu z Polonią. Gdyby wtedy były urządzenia rejestrujące liczbę przebytych na boisku kilometrów, okazałoby się, że Brosz zrobił ich znacznie więcej niż jakikolwiek inny gracz. Był wszędzie.

Ale jest takie powiedzenie: lepiej mądrze stać niż głupio biegać.

Zaskoczę pana porównaniem z innym piłkarzem, który na boisku harował podobnie. To był Jürgen Klinsmann, którego dobrze zapamiętałem z meczu reprezentacji olimpijskich Niemiec i Polski, którą wtedy prowadziłem. Klinsmann w Osnabrueck nas wtedy rozjechał. Grał jako środkowy napastnik i prawy obrońca. Nikt nie zarzuci późniejszemu mistrzowi świata i trenerowi, że głupio biegał. Brosz jako piłkarz nie zrobił takiej kariery, ale widać było, że ten chłopak coś chce, nie udaje, nie chce dotrwać do ostatniego gwizdka, tylko mieć do końca wpływ na to, co dzieje się na boisku. On wiedział, w jakim celu biega. Kiedy patrzę dziś na Górnika, to widzę w drużynie wielu takich Broszów.

No, ale oni przy tym bieganiu potrafią jeszcze grać.

Ważne jest to, skąd pochodzą. Nie wiem, jak długo to potrwa, słyszę, że Szymon Żurkowski i Rafał Kurzawa mogą już przebierać w ofertach innych klubów. Ale na razie w Zabrzu zebrała się grupa młodych, zdolnych chłopaków, głównie ze Śląska, którzy mówią dosłownie i w przenośni tym samym językiem co trener. Jest między nimi chemia i wzajemne zrozumienie.

Pamiętam, że pan zawsze, w każdym klubie stawiał na młodzież, chociaż z różnym skutkiem.

Bo w każdym klubie są inne warunki. Cały Śląsk jest o tyle specyficzny, że tu rodzi się chyba najwięcej talentów piłkarskich w Polsce. Dawniej, kiedy trafiali od razu do tutejszych klubów, mogliśmy mówić o dominacji Śląska w polskiej piłce. Górnik czy Ruch zdobywały seriami tytuły mistrzowskie, a zdarzało się, że większość zawodników reprezentacji tworzyli Ślązacy.

No tak, ale ostatnim mistrzem Polski ze Śląska był Ruch, w 1989 roku. Górnik ostatni raz był mistrzem rok wcześniej. Trzydzieści lat minęło.

Przypomina pan daty nawiązujące do końca PRL. Dopóki pracowały państwowe kopalnie i huty, dopóty miał kto finansować kluby. Taka jest prawda. Dziś śląskie kluby są biedne i żaden nie jest w stanie utrzymać utalentowanego gracza. A jak pan popatrzy na sytuację Ruchu, Polonii czy Szombierek Bytom, to można im tylko współczuć. Brakuje na Śląsku tak bogatych biznesmenów, właścicieli, jakich mają Legia i Lech.

Czy paradoksalnie bieda nie wywindowała Górnika na szczyt?

Na to wygląda. Można powiedzieć, że Górnik wrócił do korzeni. Przecież ten najlepszy, z lat 60. czy w mniejszym stopniu 80., składał się głównie z zawodników tutejszych. Dziś też, bo klub niemający pieniędzy musiał postawić na zawodników tańszych. To się okazało strzałem w dziesiątkę. Dla mnie to kolejny dowód, że warto stawiać na wychowanków czy zawodników z okolicznych klubów, niż szukać po świecie lub dawać wiarę nieuczciwym agentom piłkarzy. W absolutnej większości przypadków zawodnicy, jakich oni proponują do naszych klubów, nie są lepsi od polskiej młodzieży, a zabierają jej tylko miejsca.

Jest pan przeciwny zatrudnianiu cudzoziemców w polskich klubach?

Nic podobnego. Świat jest otwarty, granice też, a ja nie jestem ksenofobem. Igor Angulo i Dani Suarez wnoszą wiele do gry Górnika. Niech cudzoziemiec gra, pod warunkiem że jest lepszy od Polaka. Ale dlaczego szukać za granicą, skoro mamy w kraju coraz więcej szkółek piłkarskich? Niech pan popatrzy na Gwarka Zabrze. Jego historia ma już około 40 lat, a ilu zdolnych chłopców wyszkolił. Od Michała Probierza, przez Kamila Kosowskiego, Marcina Kuźbę, po Łukasza Piszczka. Kiedy patrzę na pracę trenera Gwarka Janusza Kowalskiego, zresztą syna słynnego pomocnika Górnika, robi mi się przyjemnie, bo oni realizują moje stare koncepcje: stawiajmy na swoich. Ja po pierwszym treningu sprowadziłem z Gwarka do Górnika Adama Dancha. Andrzej Pałasz był wychowankiem Górnika, Waldemar Matysik debiutował w pierwszej lidze w wieku 18 lat, a później obydwaj pojechali na mistrzostwa świata. To była naturalna droga awansu.

Słyszałem, że pan prowadzi jeszcze reprezentację oldbojów Śląska.

Czasami. Animatorem tej drużyny jest dziennikarz „Sportu” Zbigniew Cieńciała. Niezła drużynka, z Radkiem Gilewiczem, Mariuszem Śrutwą, Jankiem Furtokiem. Jeszcze się bawimy. A ja od prawie 20 lat mieszkam w Ustroniu, patrzę na Czantorię i Równicę. Spoglądam teraz na zegarek, bo jak zwykle w poniedziałek mam spotkanie z kolegami, elitą biznesową Ustronia. W czwartki gramy w tenisa na hali w czeskim Cieszynie. Po nas na sąsiednim lodowisku trenują hokeiści. Nie można wzroku oderwać. Nic dziwnego, że Czechy są potęgą hokejową. A ja patrzę na to wszystko z pozycji szczęśliwego człowieka, który już nic nie musi, ale jeszcze chce.

Rz: Ogląda pan mecze ligowe?

Zdzisław Podedworny: Co za pytanie. W weekend nie odchodzę od telewizora i czasami jestem na stadionie. Jeśli poświęciło się piłce niemal całe życie, to nagle nie można z tym zerwać. I nie zamierzam.

Pozostało 97% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej