Długowieczny tenis po szczecińsku

Korty przy alei Wojska Polskiego gościły praktycznie wszystkich najważniejszych polskich tenisistów ostatnich trzech dekad – mówi Krzysztof Bobala organizator Pekao Szczecin Open.

Publikacja: 18.08.2017 00:00

Długowieczny tenis po szczecińsku

Foto: Reporter, Mariusz Grzelak

Rz: Jaka jest recepta na skuteczne organizowanie turnieju tenisowego przez ćwierć wieku?

Krzysztof Bobala: Na pewno pasja, a potem… chyba też pasja i miłość do tego wspaniałego sportu. Niezwykle ważne jest też szczęście w pozyskaniu właściwych partnerów i sponsorów, którzy uwierzą w taki projekt i zechcą go wspierać przez lata. To daje niezwykłą stabilność i możliwość realizacji kolejnych pomysłów i idei, dzięki czemu turniej ciągle się rozwija. A na końcu jak w każdym biznesie dużo pracy i fajny team do realizacji tak dużego przedsięwzięcia.

W Polsce jesteście ewenementem. A jak to wygląda na świecie? Czy dużo jest turniejów z podobną, długą historią?

To prawda. Kiedy bierzemy udział w konferencjach dla dyrektorów turniejów ATP, władze tej organizacji zawsze podają nas za wzór, z jednej strony długowieczności, a z drugiej przykładu prawidłowej współpracy ze sponsorem tytularnym, bo wspierający nas Bank Pekao SA jest z nami od samego początku, czyli od 25. edycji. W systemie rozgrywek challengerowych starszy od nas i to tylko o trzy miesiące jest niewielki turniej w Finlandii. Potem szczeciński challenger i młodszy o rok, duży turniej w Braunschweigu w Niemczech, jednocześnie drugi obok nas, nagrodzony za najlepszy challenger 2017 roku.

Dlaczego wam się udaje, a innym nie? Prokom, J&S, tych imprez można by wiele wymieniać. I to o większej puli nagród. Pojawiały się i znikały. A Pekao Szczecin Open wciąż trwa.

Tak jak mówiłem już wcześniej – w ogromnej mierze to zasługa stałej współpracy, od początku z Bankiem Pekao SA i od kilkunastu lat z Miastem Szczecin. Bo niestety przy organizacji tego typu przedsięwzięć zawsze najważniejszy jest budżet. W przypadku szczecińskiej imprezy to niemało, bo ponad milion euro. Prawie od samego początku postanowiliśmy, że Pekao Szczecin Open to będzie nie tylko turniej tenisowy, ale duża impreza z atrakcjami nie tylko dla kibiców. Dysponując już takimi pieniędzmi, możemy od lat organizować całotygodniowy festiwal muzyczny z gwiazdami z Polski i świata, zapraszać gwiazdy sportu, sceny i kultury. Wraz z głównym sponsorem od kilku lat postawiliśmy także mocno na rozwój biznesowej części tej imprezy. Spotkania, konferencje i wiele innych działań przynosi pozytywny skutek dla obu stron. Sponsorzy zapraszają swoich biznesowych partnerów, którzy często, odwiedzając imprezę po raz pierwszy, tak są nią urzeczeni, że w następnym roku przyjeżdżają do Szczecina już w roli sponsorów. To trochę jak ze zbilansowaną dietą, wszystkiego po trochu, bez zbędnej przesady, ale z bardzo dobrym rezultatem.

Co różni dzisiejszy Pekao Szczecin Open od tego pierwszego z 1993 roku?

Myślę, że poza samą dyscypliną miejscem rozgrywek i pasją organizatorów – wszystko. Zaczynaliśmy w kilka osób, z małymi trybunkami i z atrakcją jedynie dla miłośników białego sportu. Dzisiaj to potężne przedsięwzięcie logistyczne i druga po Tour de Pologne pod względem budżetu impreza sportowa w naszym kraju rozgrywana rok po roku, na której pracuje ponad 300 osób, a przygotowania trwają 12 miesięcy. Największy turniej tenisowy w kraju i impreza rozpoznawalna w sportowym świecie i w przekazach medialnych nie tylko w Polsce. Świadczy o tym chociażby ubiegłoroczny monitoring medialny, który za edycję 2016 tylko w polskich mediach dał ekwiwalent reklamowy w wysokości ponad 9 mln złotych. Dzisiejszy turniej to także ogromny sukces frekwencyjny. Imprezę odwiedziło w ubiegłym roku 30 tys. kibiców, co jest absolutnym rekordem w cyklu ATP Challenger Tour.

Macie długą listę gwiazd na koncie. Z obecności których zawodników jesteś szczególnie dumny?

Ciężko kogoś wyróżnić w jakiś specjalny sposób, bo przyjeżdżali do nas w różnej formie i w różnych momentach swojej kariery. Grał Stan Wawrinka, wygrywali Nikołaj Davidienko i złoty medalista olimpijski Nicolas Massu. Swoich sił próbowali Hiszpanie: Nicolas Almagro, David Ferrer, Sergi Bruguera Alex Corretja czy Juan Carlos Ferrero. Uroki szczecińskich kortów zgłębiali francuscy tenisiści z Richardem Gasquetem, Gael Monfilsem i Lucasem Puille na czele. Ciekawe jest, że mimo niezwykłej frekwencji zawodników z Hiszpanii, którzy uważani są za mistrzów nawierzchni ceglanej, na której gra się w Szczecinie i mimo że kilku z nich grało nawet w finałach, żaden do tej pory (przez 24 edycje) nie wygrał szczecińskiego challengera. Tutaj nazywamy to „hiszpańską klątwą”. Może w tym roku…

Turniej zawsze wspierał polskich zawodników. Zresztą to czynnik niesamowicie mobilizujący publiczność. Czy w ogóle jest ktoś z naszych czołowych graczy, kto ominął Szczecin?

Dla mnie najważniejsze i najbardziej zapamiętane będą zawsze właśnie dokonania polskich tenisistów. Nigdy nie zapomnę, kiedy jeszcze turniej był cyklem satelitarnym i Bartłomiej Dąbrowski triumfował w Szczecinie. Nie wiem, czy jako organizatorzy nie cieszyliśmy się z tego faktu bardziej niż sam zawodnik. W epoce challengerowej w singlu było już nieco gorzej, chociaż nasi walczyli z niezwykłą zaciętością. Sukcesy za to odnosiliśmy w grze podwójnej. To właśnie tutaj swoje pierwsze międzynarodowe sukcesy osiągnęła nasza wspaniała para deblowa Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski. To podczas Pekao Szczecin Open trzymaliśmy kciuki za pierwszych Polaków, którzy osiągnęli półfinał szczecińskiego challengera w singlu – Łukasz Kubota i Jerzego Janowicza. Na razie finału naszym tenisistom, jeszcze nie udało się osiągnąć, ale tych meczy, tych emocji nigdy nie zapomnimy. Nie wszystkim udało się osiągnąć tak dobre rezultaty, ale korty przy alei Wojska Polskiego rzeczywiście gościły praktycznie wszystkich najważniejszych polskich tenisistów ostatnich trzech dekad. Grał Wojtek Kowalski i Lech Sidor. Dzielnie walczyli Michał Przysiężny, Dawid Olejniczak, Grzegorz Panfil, Andrei Kapaś i Marcin Gawron. Doskonale, szczególnie w deblu, radzili sobie Tomek Bednarek czy Mateusz Kowalczyk. Co roku gra też dużo młodzieży, która próbuje wykorzystać swoje szanse właśnie w naszym turnieju. Kamil Majchrzak, Hubert Hurkacz, Adrian Andrzejczuk, Kacper Żuk czy Paweł Ciaś.

Po raz drugi w swojej historii Pekao Szczecin Open otrzymało Challenger Awards, nagrodę dla najlepszego turnieju z cyklu ATP Challenger. Jakie kryteria są brane przy jej przyznawaniu?

To nagroda przyznawana w tajnym głosowaniu przez zawodników i ATP Officials. Dlatego tak bardzo cieszy ten tytuł, bo przyznany jest przez tzw. branżę. Kryteria to przede wszystkim sprawność organizatorów i poziom przeprowadzenia turnieju, imprezy towarzyszące i wypełnienie obowiązków wynikających z ATP Rules. Dla oceny kapitalne znaczenie ma poziom hospitality dla zawodników, trenerów i gości, a ten jak zawsze w Szczecinie jest niezwykle wysoki. Dobre hotele, właściwe wyżywienie i transport, który zapewnia firma Lexus, praktycznie niczym nie odstaje od poziomu obsługi turniejów dużo wyższej rangi. Niezwykle ważna jest także frekwencja na trybunach, a ona, jak już wcześniej wspominałem, była w ubiegłym roku rekordowa.

Poprzednią nagrodę dostaliście w 2002 roku. Czy wtedy takie same czynniki zadecydowały?

W 2002 roku było troszeczkę inaczej. Nie była to nagroda przyznawana co roku, jak ma to miejsce teraz. Wtedy przyznawano nagrodę tylko za organizację edycji wybitnej, wyróżniającej się pod każdym względem. Wtedy taka impreza nie była wybierana w drodze głosowania, a decyzję podejmowały wspólnie: rada zawodników zrzeszonych w ATP i władze ITF i ATP. Dla mnie, absolutnego fana tenisa, sama uroczystość wręczenia nagrody była dużo bardziej podniosła. Nagrodę dostaliśmy w Paryżu w hali Bercy podczas Masters 1000, a wręczali nam ją wspaniali zawodnicy: Carlos Moya, Andy Roddick i Gustavo Kuerten.

Jakie zmiany są w tym roku? Podnieśliście pulę nagród o 25 tys. USD. Czy to był wymóg ATP?

To nie był nakaz, ale gdybyśmy tego nie zrobili, wypadlibyśmy z grupy Top Level Events, czyli kilkunastu największych challengerów na świecie. Wiązałoby to się zarówno z utratą pewnych przywilejów, które ta grupa ma ze strony ATP (najlepsi fizjoterapeuci, lepsza obsługa medialna, wsparcie przy kontaktach z zawodnikami itp.), jak i słabszą obsadą, bo nie chodzi tutaj tylko o pulę nagród, ale i zdobywane przez zawodników punkty do rankingu ATP. Gdybyśmy pozostali na dotychczasowym poziomie liczba punktów zdobywanych za kolejne rundy szczecińskiej imprezy byłaby mniejsza. Dlatego wspólnie z Bankiem Pekao SA i Miastem Szczecin podjęliśmy decyzję, że dalej zamierzamy być wśród liderów cyklu ATP Challenger Series.

Duże zmiany nastąpiły też na samych kortach. W tym roku powstała nowoczesna hala tenisowa. Czy to coś zmienia w samym turnieju?

Często jestem pytany, czy przenosimy tam turniej i czy zawodnicy będą teraz grali w hali albo może chociaż finał zostanie tam rozegrany. Nic z tych rzeczy. Turniej jest imprezą typu outdoor i każdy mecz musi być rozegrany na zewnątrz. Poza tym Pekao Szczecin Open jest imprezą rozgrywaną na nawierzchni typu clay, a w hali jest położona nawierzchnia typu hard i nie da się tego połączyć. Natomiast oczywiście zamierzamy wykorzystać ten piękny obiekt. Hala będzie służyć zawodnikom (szatnie, strefa gym, strefa lounge) i zaproszonym gościom turnieju jako strefa VIP Tennis Club.

Kogo możemy się spodziewać na tegorocznym turnieju? Czy macie już zgłoszenia?

Zgłoszenia cały czas napływają, a zawodnicy wpisywać się będą na listę turniejową jeszcze przez kilka dni, więc jest nieco za wcześnie, aby rozmawiać o konkretach. Staramy się oczywiście także namawiać wybranych tenisistów na własną rękę, ale i te rozmowy ciągle trwają. Jeżeli chodzi o tzw. dzikie karty, to przewidzieliśmy je w dużej mierze dla młodych, utalentowanych, polskich tenisistów, którzy dzięki temu będą mieli możliwość rywalizacji z najlepszymi na krajowych kortach, bez konieczności ponoszenia niemałych kosztów związanych z wyjazdami na turnieje za granicą.

Planujecie specjalne, jubileuszowe atrakcje?

Oczywiście, że planujemy. Podczas tegorocznego jubileuszu swój benefis na zakończenie kariery, będzie miał wymieniony już wcześniej wybitny deblista Mariusz Fyrstenberg. Zamierzamy także zaprosić do Szczecina na finałowy weekend wszystkie reprezentantki kraju w Pucharze Federacji i reprezentantów Polski, którzy grali w meczach Pucharu Davisa. To w końcu największy i najstarszy turniej w kraju i chcielibyśmy jego jubileusz obchodzić w tak doborowym towarzystwie.

Rz: Jaka jest recepta na skuteczne organizowanie turnieju tenisowego przez ćwierć wieku?

Krzysztof Bobala: Na pewno pasja, a potem… chyba też pasja i miłość do tego wspaniałego sportu. Niezwykle ważne jest też szczęście w pozyskaniu właściwych partnerów i sponsorów, którzy uwierzą w taki projekt i zechcą go wspierać przez lata. To daje niezwykłą stabilność i możliwość realizacji kolejnych pomysłów i idei, dzięki czemu turniej ciągle się rozwija. A na końcu jak w każdym biznesie dużo pracy i fajny team do realizacji tak dużego przedsięwzięcia.

Pozostało 94% artykułu

Ten artykuł przeczytasz z aktywną subskrypcją rp.pl

Zyskaj dostęp do ekskluzywnych treści najbardziej opiniotwórczego medium w Polsce

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Rzetelne informacje, różne perspektywy, komentarze i opinie. Artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Archiwum
Znaleźć sposób na nierówną walkę z korkami
Archiwum
W Kujawsko-Pomorskiem uczą się od gwiazd Doliny Krzemowej
Archiwum
O finansach samorządów na Europejskim Kongresie Samorządów
Archiwum
Pod hasłem #LubuskieChallenge – Łączy nas przyszłość
Archiwum
Nie można zapominać o ogrodach, bo dzięki nim żyje się lepiej